Chodzi o projekt, który przewiduje zawieszenie do końca roku sankcji nakładanych na finanse publiczne po przekroczeniu tzw. pierwszego progu ostrożnościowego, gdy relacja długu publicznego do PKB przekracza 50 proc. W takiej sytuacji, z którą mamy do czynienia od kilku lat, rząd nie może uchwalać projektu budżetu, w którym relacja deficytu budżetu państwa do dochodów budżetu byłaby wyższa niż relacja ta wynikająca z aktualnej ustawy budżetowej. Ponadto projekt zakłada zawieszenie tymczasowej reguły wydatkowej, która mówi, że tzw. elastyczne wydatki nie mogą rosnąć więcej niż 1 proc. powyżej inflacji.
Awantura, która na ponad godzinę uniemożliwiła merytoryczne rozpatrzenie projektu, rozpętała się na samym początku posiedzenia, po przedstawieniu przez prawnika z Biura Legislacyjnego Kancelarii Sejmu opinii na temat propozycji rządu. Wynika z niej, że projekt jest obarczony istotną wadą legislacyjną.
Legislator wskazał, że zmiana ma tzw. charakter incydentalny, bo zawiesza określone przepisy, więc powinna być zamieszczona w stosownej ustawie, np. okołobudżetowej, a nie w nowelizacji ustawy o finansach publicznych.
Zbigniew Kuźmiuk (PiS) oświadczył w reakcji na informację biura legislacyjnego, że rząd ma w związku z tym poważny kłopot - powinien przygotować inny projekt ustawy, który ma przejść ścieżkę legislacyjną w rządzie i zostać jeszcze raz skierowany do Sejmu.
Jego kolega klubowy Jerzy Polaczek zwrócił uwagę, że poza ustną oceną biura legislacyjnego do projektu nie ma żadnych opinii np. prezesa Narodowego Banku Polskiego, czy Biura Analiz Sejmowych (BAS). "W tej formie prawnej projektu dalsze jego procedowanie jest niemożliwe" - oświadczył.
Elżbieta Rafalska (PiS) pytała, co robiło Rządowe Centrum Legislacji, że "taki bubel" skierowano do pierwszego czytania, a Andrzej Romanek (SP) powiedział, że "nowelizacja jest robiona na łapu-capu"; jest nieracjonalna, w przeciwieństwie do racjonalnych zarzutów sejmowych legislatorów. Romanek ostrzegł, że ustawa zostanie zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego, a ten ją uchyli.
Wiceminister finansów Hanna Majszczyk tłumaczyła, że projekt nowelizacji ustawy o finansach publicznych lepiej oddaje intencje rządu oraz wymiar zmian. "Włączenie ich do ustawy okołobudżetowej zaciemniałoby obraz zmian, ich skutek i czemu służy ta ustawa" - mówiła.
Wyjaśnienia Majszczyk nie przekonały Beaty Szydło (PiS), która zarzuciła rządowi butę i arogancję, po czym złożyła wniosek o zamknięcie posiedzenia komisji (został odrzucony w głosowaniu). "Wiecie doskonale, że próbujecie na siłę przeforsować coś, co jest szczytem arogancji. (...) Próbujecie sprowadzić parlament do roli maszynki do głosowania" - oskarżała. "Urządzacie sobie kpiny z Polaków i opinii publicznej, budżet nie jest waszą prywatna sprawą" - dodała.
Przewodniczący komisji Dariusz Rosati (PO) apelował do posłów opozycji o odpowiedzialność. Wskazał, że zdają sobie oni sprawę z tego, iż nie ma możliwości znowelizowania budżetu i zwiększenia deficytu bez wcześniejszej nowelizacji ustawy o finansach publicznych. Dodał, że odmowa pracy nad projektem zmusi rząd do ograniczenia wydatków o 24 mld zł, albo podniesienia podatków na taką kwotę. "Musimy zachować się odpowiedzialnie. Rząd składa propozycję, która umożliwia wyjście z pata" - mówił.
Dodał, że prawnicy z Rządowego Centrum Legislacji uważają, że propozycja rządu jest zgodna z prawem, a brak opinii BAS czy prezesa NBP nie wstrzymuje procesu legislacyjnego.
Jakub Szulc (PO) zwrócił uwagę, że zmiany są proste i składają się z dwóch artykułów. Wskazał, że komisja finansów nie raz miała do czynienia z sytuacją, kiedy RCL, BAS, czy np. Biuro Legislacyjne Senatu miały różne opinie na ten sam temat, ale nigdy nie powodowało to paraliżu prac nad projektem. "Nikt nie powiedział, że w tej formie (...) te przepisy nie mogą być przyjęte i nie mogą być procedowane" - powiedział.
Atmosferę uspokoił dopiero sejmowy legislator. Poproszony o dodatkowe wyjaśnienia poinformował, że umiejscowienie proponowanych przez rząd przepisów w noweli ustawy o finansach publicznych, czy w ustawie okołobudżetowej nie wpłynie na ich skuteczność prawną i ich obowiązywanie. Dodał, że biuro zaproponowało "tylko korektę legislacyjną".
Ostatecznie jednak większość komisji opowiedziała się za uchwaleniem bez poprawek rządowej nowelizacji ustawy o finansach publicznych.
Premier Donald Tusk poinformował w ubiegłym tygodniu, że deficyt budżetowy w 2013 r. będzie większy o 16 mld zł, a resorty mają obciąć wydatki o 8,5-8,6 mld zł. W sierpniu zostanie przedstawiony projekt nowelizacji budżetu. Według premiera nowelizacja jest konieczna w związku z niższymi dochodami, jakie Polska odnotowała w pierwszym półroczu. W sumie brakuje około 24 mld zł. Ubytek ten będzie można pokryć z oszczędności i przez zwiększenie deficytu. Zawieszenie pierwszego progu ostrożnościowego jest konieczne, aby rząd mógł zwiększyć tegoroczny deficyt budżetowy.