Co zachęca banki do kontynuowania postępowania sądowego? M.in. to, że sądy są nierychliwe i droga odwoławcza trwa długo, a w tym czasie kredytobiorca spłaca raty w dotychczasowej wysokości, chyba że - co również jest coraz częstsze - sąd udzielił zabezpieczenia. W praktyce, jak mówią prawnicy, bank wie, że składając apelację, opóźnia wydanie prawomocnego wyroku o kilka lat.

- W sprawach prowadzonych przeze mnie, na dziś zasadą jest składanie apelacji przez banki po przegranej w I instancji. Jedynie w kilku przypadkach banki – PKO BP S.A. bądź BNP Paribas Bank Polska S.A. – odstąpiły od apelacji. Trudno to jednak nazwać tendencją, gdyż były to jednostkowe przypadki. W sytuacji, gdy sąd nie unieważnił umowy, lecz ją odfrankowił – Bank Millennium odstępuje od apelacji oraz chce realizacji takiego orzeczenia. Sytuację taką miałem już w dwóch kolejnych sprawach – mówi serwisowi Prawo.pl Maciej Wojciechowski, radca prawny w Xaltum Kancelaria Radców Prawnych Barczak Rozpara.

Czytaj: Sprawa frankowa łatwiejsza, ale na zniżkę u pełnomocnika nie ma co liczyć >>

 

Podejście indywidualne, zależy od okoliczności

Również z doświadczenia Daniela Ostaszewskiego, radcy prawnego, wspólnika w kancelarii Czyżewski Nowojski Ostaszewski wynika, że banki w przeważającej większości nadal składają apelacje od wyroków. Wyjątek stanowi BNP Paribas, również mBank bardzo często po wydaniu orzeczenia przez sąd I instancji deklaruje wolę zawarcia ugody i rozliczenia roszczeń. Inne banki składają apelacje, czasem przegapią termin, lecz to wyjątki.

Dawid Woźniak, adwokat w Kancelarii Prawnej Bącal, Busiło zauważa, że w jego praktyce brak apelacji ze strony banku pojawił się w zasadzie po raz pierwszy w przypadku banków, w których temat frankowy obejmuje bardzo małą część ich portfela hipotecznego. Tutaj zdarza się, że po wyroku I instancji pojawia się oferta rozliczenia wzajemnego należności poprzez potrącenie lub propozycja polubownego wykonania wyroku. Jednak nie dzieje się tak w każdym przypadku.

- W przypadku banków, gdzie kwestia kredytów frankowych jest istotną pozycją bilansową, na ten moment oceniam scenariusz z brakiem apelacji jako wyjątkowy, choć zdarza się, że tej apelacji nie ma. Nie jest dla mnie jasne, czemu w przypadku niektórych spraw zapada taka decyzja – mówi mec. Woźniak.

Czytaj też w LEX: Kredyty frankowe: waloryzacja kapitału niedopuszczalna. Omówienie postanowienia TS z dnia 12 stycznia 2024 r., C-488/23 (Naniowski) >

Banki potwierdzają obserwacje pełnomocników kredytobiorców. Jak podaje BNP Paribas, strategia procesowa dotycząca II instancji zależy od okoliczności faktycznych i prawnych w poszczególnych postępowaniach. Tymczasem mBank deklaruje, że co do zasady apeluje od wyroków sądów pierwszej instancji w sprawach frankowych. Bank Pekao S.A., który posiada stosunkowo niewielki portfel kredytów frankowych, z reguły wnosi apelacje od niepomyślnych dla siebie wyroków I instancji.

Czytaj: W zależności od sądu sprawa frankowicza może potrwać i długie lata >>

 

Jeśli nie ma apelacji, jest rozliczenie

W przypadku uznania przez banki wyroku wydanego przez sąd I Instancji i rezygnacji z wnoszenia środków zaskarżenia bank uznaje w całości roszczenie kredytobiorcy wskazane w treści wyroku i dobrowolnie zgadzają się zwrócić mu wszystkie środki, które zostały zapłacone w wykonaniu umowy kredytu.

- Jednocześnie banki deklarują złożenie oświadczenia o rezygnacji z prawa do wniesienia apelacji, pod warunkiem rozliczenia się kredytobiorcy z kwoty otrzymanego kapitału kredytu – co w przypadku braku przedawnienia roszczenia banku o zwrot kwoty kapitału, wydaje się rozwiązaniem najbardziej pożądanym z punktu widzenia tak kredytobiorcy, jak i banku – mówi Mikołaj Baczyński, radca prawny z Kancelarii Radcy Prawnego Beata Strzyżowska.

Zalety dla kredytobiorcy wynikają z faktu, że w zdecydowanie szybszym czasie (samo postępowanie apelacyjne w zależności od sądu może trwać nawet 2 lata) uzyskuje możliwość wykreślenia hipoteki z księgi wieczystej, a w konsekwencji ostatecznego uwolnienia się od kredytu. Korzyść banku polega na tym, że ponosi zdecydowanie mniejsze koszty związane z obsługą prawną i tak z góry przegranego procesu.

Polecamy też nagranie szkolenia: Wyrok TSUE w sprawie C-28/22, czyli o przedawnieniu i zarzucie zatrzymania w sprawach frankowych >

 

Banki kalkulują, czy apelacja się opłaci

W ostatnich miesiącach Trybunał Sprawiedliwości UE kilkukrotnie zajmował się tematem kredytów frankowych i rozstrzygnął szereg rozbieżności, podobnie jak Sąd Najwyższy. Korzystne dla frankowiczów orzecznictwo przyczyniło się do tego, że kredytobiorcy chętnie dochodzą swoich praw. Nie pozostało też ono obojętne, jeśli chodzi o podejście banków do sporów z klientami, choć rewolucji nie wywołało.

- Orzecznictwo TSUE i SN na pewno wyraźnie wpłynęło na ograniczenie składania przez banki skarg kasacyjnych. Na apelacje na pewno też ma wpływ, bo dawniej przypadek rezygnacji przez bank z apelacji był chyba wynikiem błędu ludzkiego, a nie kalkulacji, co dziś ma miejsce w niektórych przypadkach – uważa Dawid Woźniak.

Apelacje często są finansowo niekorzystne, zwłaszcza w przypadku sądów, gdzie na ich rozpoznanie nie czeka się długo. Nieopłacalność wynika m.in. z tego, że koszty związane z wniesieniem apelacji sięgają średnio ok. 35 tysięcy złotych za jedną sprawę. Powyższa kwota uwzględnia jedynie koszty banku związane z opłatą od apelacji oraz kosztami zastępstwa prawnego pełnomocnika kredytobiorcy. Należy do niej dodać jeszcze wynagrodzenie należne pełnomocnikowi banku, wynikające z treści zawartej pomiędzy nim a bankiem umowy obsługi prawnej.

Zdaniem Mikołaja Baczyńskiego za zmianą podejścia niektórych banków (w dalszym ciągu banki, które uznają wyroki sądów I instancji stanowią mniejszość) w zakresie zaprzestania wnoszenia apelacji, nie stoi wcale poszanowanie praw konsumentów oraz ujednoliconego orzecznictwa TSUE bądź sądów krajowych, lecz chłodna kalkulacja wynikająca z bilansu zysków i strat.

- Taki wniosek wynika z prostego faktu, iż banki na etapie postępowania przez sądem I instancji, nawet w najbardziej oczywistych przypadkach nieważności umowy kredytu, w dalszym ciągu próbują, z miernym skutkiem, przekonać sąd o słuszności swoich racji. Gdyby bowiem banki respektowały orzecznictwo TSUE, dochodziłoby do zawarcia ugód już na etapie przedsądowym, na skutek skierowanego przez kredytobiorcę wezwania do zapłaty, a tak nie jest i jeszcze długo nie będzie – wskazuje Mikołaj Baczyński.

 

Długi czas na rozpoznanie apelacji zachęca do odwołań

Na rezygnację przez banki ze składania apelacji wpływa kilka czynników. Ważne jest to, o co wnioskował kredytobiorca.

Jak podaje Tomasz Konieczny, radca prawny i partner w Konieczny, Polak Partnerzy, zwykle banki nie składają już apelacji w sprawach, w których sądy w I instancji zdecydowały nie tyle o nieważności umowy kredytu, co jego odfrankowieniu (usunięciu przeliczenia walutowego i pozostawieniu kredytu złotowego oprocentowanego wg stawki referencyjnej LIBOR/SARON + marża). Dotyczy to także przypadków unieważnienia aneksu, który w przeszłości dokonywał konwersji kredytu typowo złotowego na kredyt indeksowany lub denominowany kursem CHF – wówczas strony wracają do kredytu złotowego oprocentowanego według formuły WIBOR + marża, co bankom najczęściej odpowiada.

Z kolei do kontynuowania postępowania sądowego zachęca to, że sądy są nierychliwe i droga odwoławcza trwa długo, a w tym czasie kredytobiorca spłaca raty w dotychczasowej wysokości, chyba że sąd udzielił zabezpieczenia. To pozwala bankowi na budowanie rezerw na roszczenia frankowiczów. Bank wie, że składając apelację, opóźnia wydanie prawomocnego wyroku o wiele lat. Jak wskazuje mec. Ostaszewski, w Poznaniu na rozprawę apelacyjną czeka się już nawet 3 lata (wcześniej drugie tyle w I instancji). W Warszawie podobnie. W tym czasie (jeżeli frankowicz nie ma zabezpieczenia) bank nadal będzie pobierać raty.

- Na pewno do momentu, gdy banki zrezygnują ze składania apelacji, jeszcze nie doszliśmy i wydaje się, że dopóki czas oczekiwania na rozpoznanie apelacji będzie tak długi, a koszty sądowe będą dla banków kosztem podatkowym, to wydaje mi się, że ten proces jeszcze potrwa – uważa mec. Woźniak.

Czytaj też w LEX: Skutek ex tunc bezskuteczności abuzywnej. Wyrok TS z dnia 7 grudnia 2023 r., C-140/22 (mBank) i jego konsekwencje dla polskiej praktyki orzeczniczej >

 

Większe zmiany dostrzegalne są na dalszym etapie.

Jak mówi mec. Konieczny, ponieważ Sąd Najwyższy praktycznie nie przyjmuje już do rozpoznania skarg kasacyjnych składanych przez banki, wpływa to na znaczne umniejszenie ilości tego typu nadzwyczajnych środków zaskarżenia od prawomocnych rozstrzygnięć wydawanych przez sądy w drugiej instancji.

Sprawdź w LEX: Czy zarejestrowanie firmy w domu wpływa na możliwość zastosowania zaniechania podatku od umorzonego kredytu frankowego? >