Rafał Bujalski: W programie LEX Prawo Europejskie udostępniliśmy właśnie kolejny komentarz praktyczny Pani autorstwa dotyczący możliwości i warunków przedstawiania przez producenta żywności informacji o właściwościach środków spożywczych lekarzom, farmaceutom lub dietetykom. Czy mogłaby Pani wyjaśnić kontrowersje wokół tego problemu?
Agnieszka Szymecka-Wesołowska: Ogólnie rzecz ujmując chodzi tutaj o materiały informacyjne i promocyjne, które producenci, zwłaszcza suplementów diety czy produktów kwalifikowanych dotąd jako środki spożywcze specjalnego przeznaczenia żywieniowego, przekazują lekarzom, farmaceutom lub dietetykom w celu opisania ich właściwości zdrowotnych, licząc, że zostaną one zarekomendowane przez te osoby ich podopiecznym, czyli pacjentom lub osobom zasięgającym konsultacji żywieniowych. Jak wiadomo, możliwość komunikowania prozdrowotnych właściwości środków spożywczych jest ściśle uregulowana w unijnym rozporządzeniu w sprawie oświadczeń żywieniowych i zdrowotnych (nr 1924/2006 - przyp. red.) i o ile oczywiste jest, że rozporządzenie to odnosi się do przekazów kierowanych do konsumentów, czyli np. na etykietach, na opakowaniach czy w reklamie radiowo-telewizyjnej bądź internetowej, o tyle rodzi wątpliwości, czy stosuje się także do informacji przekazywanych tzw. profesjonalistom, a więc podmiotom, które z założenia posiadają szeroką wiedzę, a przynajmniej szerszą niż przeciętny, przysłowiowy Kowalski, w zakresie dietetyki, żywienia i medycyny.
Czy i w jaki sposób udało się rozstrzygnąć te kontrowersje?
Kwestią tą zajął się niedawno Trybunał Sprawiedliwości UE (wyrok TS z 14.7.2016 r. w sprawie C-19/15 Verband Sozialer Wettbewerb eV - przyp. red.). Trybunał przyjął w tej kwestii dosyć jednoznaczne stanowisko. Uznał, że przedmiotowe rozporządzenie nie określa szczegółowo adresatów przekazu komercyjnego i nie różnicuje ich ze względu na to, czy są to konsumenci końcowi, czy też specjaliści w dziedzinie ochrony zdrowia. Jego przepisy powinny być stosowane do wszystkich treści bez względu na to, do kogo są kierowane. Liczy się to, że dotyczą one żywności docelowo przeznaczonej dla konsumentów. Innymi słowy, jeśli dany środek spożywczy ma być oferowany w obrocie konsumenckim, wszelkie treści informacyjno-reklamowe na jego temat podlegają ocenie przez pryzmat przepisów rozporządzenia o oświadczeniach, nawet jeśli treści te są kierowane do wąskiego grona profesjonalistów.
Jak należy Pani zdaniem oceniać owo rozstrzygnięcie Trybunału?
Rozumiem oczywiście cel tego rozstrzygnięcia – chodzi o szeroką ochronę konsumentów. Trybunał chciał wprowadzić tutaj swego rodzaju "uszczelkę". Zgodził się, że wiedza naukowa specjalistów w dziedzinie ochrony zdrowia jest wyższa niż wiedza, jaką posiada konsument końcowy, ale nie można uznać, że tacy specjaliści są w stanie nieustannie posiadać pełną i aktualną specjalistyczną wiedzę naukową, która jest niezbędna do prawidłowej oceny wszystkich oświadczeń zdrowotnych stosowanych na etykietach tych produktów, przy ich prezentacji czy reklamie. Zdaniem Trybunału istnieje ryzyko, że tacy specjaliści sami zostaną wprowadzeni w błąd przez niezgodne z prawdą czy mylące informacje, a w konsekwencji – działając nawet w dobrej wierze - będą przekazywać takie błędne informacje konsumentom końcowym, z którymi mają kontakt. Trybunał podkreślił przy tym, że ryzyko to jest tym większe, że pomiędzy lekarzem czy farmaceutą a ich podopiecznym istnieje szczególny stosunek zaufania, czyli rekomendacja, jaką otrzymuje konsument końcowy jest dla niego bardziej wiarygodna niż zapisy na etykiecie czy reklama w radio.
Jakieś wątpliwości...?
Osobiście mam ich kilka - związanych ze stosowaniem tego rozstrzygnięcia w praktyce. Proszę zauważyć, że oznacza ono de facto zakaz przekazywania lekarzom i farmaceutom wszelkich wyników badań naukowych dotyczących danego produktu, które dotyczyłyby właściwości prozdrowotnych innych niż właściwości zatwierdzone przez EFSA i Komisję Europejską, zgodnie z procedurą przewidzianą w rozporządzeniu o oświadczeniach. O ile ograniczenie takie jest zrozumiałe w odniesieniu do konsumentów, którzy niekoniecznie posiadają wystarczającą wiedzę, aby ocenić np. rzetelność metodologiczną takich badań, to w przypadku profesjonalistów wydaje się to być podejściem nieco zaskakującym.
Zastanawia mnie przykładowo, jak w świetle tego orzeczenia, miałyby kwalifikować się artykuły naukowe na temat właściwości konkretnych produktów czy składników, publikowane w prasie branżowej, np. przeglądach naukowych, a więc materiały przekazywane "pośrednio" do specjalistów. Trybunał stwierdza tu wprawdzie, że rozporządzenie nie sprzeciwia się przekazywaniu specjalistom w dziedzinie ochrony zdrowia obiektywnych informacji na temat najnowszych osiągnięć naukowych, z zastosowaniem terminologii technicznej lub naukowej, w sytuacji gdy taki przekaz ma charakter niekomercyjny, ale z drugiej strony definiuje on "przekaz komercyjny" między innymi jako przekaz w postaci reklamy odnoszącej się do żywności służący jej promowaniu, zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio? Czy taki materiał moglibyśmy uznać za "pośrednią reklamę"? Jeśli tak, czyli jeśli by uznać, że takie materiały miałyby podlegać pod przepisy rozporządzenia o oświadczeniach, to wszyscy chyba czujemy, że zahaczałoby to trochę o ograniczenia nie tylko w zakresie wolności słowa, ale także w zakresie rozpowszechniania wyników badań naukowych, czyli czegoś, do czego wszyscy powinniśmy mieć dostęp, a już na pewno specjaliści z dziedziny żywienia i medycyny. Pocieszające – przynajmniej dla niektórych – może być to, że konkluzje przyjęte przez Trybunał nie powinny odnosić się do wszystkich produktów. Są też bowiem przepisy szczególne, którymi Trybunał nie zajmował się w omawianej sprawie, a które dają producentom więcej możliwości. Po szczegóły zapraszam już jednak do lektury komentarza.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
-----------------------------
* Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu.