Filip Czernicki bardziej znany jest jako jeden z twórców sieci studenckich poradni prawnych i właśnie w tym rozwiązaniu upatruje on recepty na zwiększenie zakresu umiejętności praktycznych, jakie powinny być przekazywane studentom. Podczas zorganizowanej 16 listopada br. na Uniwersytecie Warszawskim przez Stowarzyszenie Studentów Prawa ELSA Poland konferencji, mówił on m.in. o potrzebie dostarczania podczas studiów nie tylko wiedzy, ale także umiejętności. Zwracał jednak uwagę na fakt, że nie ma np. w Polsce ani jednego podręcznika pisania pism procesowych. W krajach anglosaskich uczy się tego na studiach, podobnie jak publicznego wypowiadania się. Tam uznaje się takie umiejętności za podstawę prawniczego rzemiosła.
Jak podkreśla Czernicki, trochę takich umiejętności dostarczają właśnie poradnie prawne, w których studenci, pod okiem doświadczonych nauczycieli akademickich, zajmują się konkretnymi sprawami, z jakimi przychodzą do nich ludzie, których nie stać na wynajęcie profesjonalnego prawnika. Nie tylko analizują przypadki, czy doradzają, co należy zrobić, ale też pomagają napisać pismo do urzędu, czy pozew do sądu. Czyli robią to, czego nie ma obecnie w programach nauczania na wydziałach prawa. Ponieważ jednak coraz głośniej się mówi o wprowadzeniu pewnych elementów praktycznych do programów studiów – np. apelowała o to niedawno Krajowa Rada Radców Prawnych – to coraz poważniej przez uczelnie traktowane są właśnie studenckie poradnie. Jest ich obecnie w kraju 25, czyli przy większości wydziałów prawa, a każdego roku pracuje w nich ok. 1700 studentów i blisko 200 ich nauczycieli. - Jeśli każdy z tych studentów opracowuje w ciągu roku średnio siedem opinii prawnych, to pozwala to uczestnikom poradni na dość intensywny kontakt z praktyką prawniczą. A ponieważ uczelnie też odczuwają niedosyt praktyki w swoich programach oraz mają kłopoty z organizowaniem wymaganych przez standardy nauczania praktyk zawodowych dla studentów, to coraz chętniej włączają studenckie poradnie prawne do swojego procesu dydaktycznego. Na części wydziałów prawa praca w poradni może już być studentowi zaliczona jako praktyka, a na Uniwersytecie Opolskim została uznana za przedmiot obowiązkowy. Zdaniem Filipa Czernickiego zmierza to powoli do tego, co jest w USA, gdzie taka pozycja poradni jest niemal normą.
Jak podkreśla Czernicki, trochę takich umiejętności dostarczają właśnie poradnie prawne, w których studenci, pod okiem doświadczonych nauczycieli akademickich, zajmują się konkretnymi sprawami, z jakimi przychodzą do nich ludzie, których nie stać na wynajęcie profesjonalnego prawnika. Nie tylko analizują przypadki, czy doradzają, co należy zrobić, ale też pomagają napisać pismo do urzędu, czy pozew do sądu. Czyli robią to, czego nie ma obecnie w programach nauczania na wydziałach prawa. Ponieważ jednak coraz głośniej się mówi o wprowadzeniu pewnych elementów praktycznych do programów studiów – np. apelowała o to niedawno Krajowa Rada Radców Prawnych – to coraz poważniej przez uczelnie traktowane są właśnie studenckie poradnie. Jest ich obecnie w kraju 25, czyli przy większości wydziałów prawa, a każdego roku pracuje w nich ok. 1700 studentów i blisko 200 ich nauczycieli. - Jeśli każdy z tych studentów opracowuje w ciągu roku średnio siedem opinii prawnych, to pozwala to uczestnikom poradni na dość intensywny kontakt z praktyką prawniczą. A ponieważ uczelnie też odczuwają niedosyt praktyki w swoich programach oraz mają kłopoty z organizowaniem wymaganych przez standardy nauczania praktyk zawodowych dla studentów, to coraz chętniej włączają studenckie poradnie prawne do swojego procesu dydaktycznego. Na części wydziałów prawa praca w poradni może już być studentowi zaliczona jako praktyka, a na Uniwersytecie Opolskim została uznana za przedmiot obowiązkowy. Zdaniem Filipa Czernickiego zmierza to powoli do tego, co jest w USA, gdzie taka pozycja poradni jest niemal normą.