Polskie Stronnictwo Ludowe wystąpiło do sądu z żądaniem ochrony dóbr osobistych, przeciwko Wydawnictwu Ringier Axel Springer Polska, które wydaje „Dziennik GP”. Spór powstał w związku z publikacją artykułu załamach tej gazety 13 marca 2009 r., w którym dziennikarz napisał, iż PSL jest finansowana z nielegalnych źródeł. Sponsorem Stronnictwa miała być zagraniczna firma farmaceutyczna.
SO: nie było bezprawności
W artykule powołano się na wypowiedź wysokiego urzędnika B. , który akurat opuszczał swoje stanowisko. Ten zaś zasięgnął informacji o rzekomej korupcji z rozmowy z panem Sz., pracownikiem koncernu farmaceutycznego. Gdy dziennikarz zatelefonował do Sz., nie uzyskał potwierdzenia rewelacji o przepływie pieniędzy do Stronnictwa.
Mimo to artykuł oskarżający partie powstał.
Sąd I instancji stwierdził w wyroku z 25 stycznia 2010 r., że dziennikarz dochował należytej staranności oraz , że działał w ważnym interesie publicznym. Wobec tego jego czyn nie jest bezprawny. Zdaniem sądu dziennikarz spełnił wymogi art.12 prawa prasowego mówiącego o rzetelności w tym zawodzie. Oddalił więc pozew PSL.
Apelację złożyło Stronnictwo. Radca prawny Juliusz Janas podkreślał, że artykuł był manipulacją, dezorientującą opinię publiczną. Opierał się w zasadzie tylko na jednej opinii, która następnie została podważona. Stwierdził też, że koncern prasowy nie może kierować życiem politycznym, zwłaszcza, że publikacja miała miejsce przed wyborami.
SA: brak rzetelności
Sąd Apelacyjny w Warszawie w środę 7 grudnia br. zmienił wyrok Sądu Okręgowego i nakazał przeprosić PSL za podanie nieprawdziwych informacji. Oświadczenie wydawcy i byłego naczelnego ma się ukazać na 6 stronie Dziennika Gazety Prawnej.
Sędzia sprawozdawca argumentował wyrok następująco:
- Sąd Apelacyjny inaczej ocenia stan faktyczny niż Sąd Okręgowy – powiedział sędzia Zbigniew Cendrowski. – Przypisanie autorowi artykułu zachowania należytej staranności nie było prawidłowe. Nie był on rzetelny opierając swój artykuł tylko na jednej relacji. Dlatego działanie dziennikarza było bezprawne.
Wyrok nie zapadł jednomyślnie, ale jest prawomocny.
Problem w tym, że przeprosiny muszą ukazać się w Gazecie Prawnej, która we wrześniu 2009 roku połączyła się z Dziennikiem. Autor artykułu, ani naczelny pisma, który dopuścił do tego typu pomówienia już od lat nie pracują w DGP.
Sygnatura akt VI ACa 534/11
SO: nie było bezprawności
W artykule powołano się na wypowiedź wysokiego urzędnika B. , który akurat opuszczał swoje stanowisko. Ten zaś zasięgnął informacji o rzekomej korupcji z rozmowy z panem Sz., pracownikiem koncernu farmaceutycznego. Gdy dziennikarz zatelefonował do Sz., nie uzyskał potwierdzenia rewelacji o przepływie pieniędzy do Stronnictwa.
Mimo to artykuł oskarżający partie powstał.
Sąd I instancji stwierdził w wyroku z 25 stycznia 2010 r., że dziennikarz dochował należytej staranności oraz , że działał w ważnym interesie publicznym. Wobec tego jego czyn nie jest bezprawny. Zdaniem sądu dziennikarz spełnił wymogi art.12 prawa prasowego mówiącego o rzetelności w tym zawodzie. Oddalił więc pozew PSL.
Apelację złożyło Stronnictwo. Radca prawny Juliusz Janas podkreślał, że artykuł był manipulacją, dezorientującą opinię publiczną. Opierał się w zasadzie tylko na jednej opinii, która następnie została podważona. Stwierdził też, że koncern prasowy nie może kierować życiem politycznym, zwłaszcza, że publikacja miała miejsce przed wyborami.
SA: brak rzetelności
Sąd Apelacyjny w Warszawie w środę 7 grudnia br. zmienił wyrok Sądu Okręgowego i nakazał przeprosić PSL za podanie nieprawdziwych informacji. Oświadczenie wydawcy i byłego naczelnego ma się ukazać na 6 stronie Dziennika Gazety Prawnej.
Sędzia sprawozdawca argumentował wyrok następująco:
- Sąd Apelacyjny inaczej ocenia stan faktyczny niż Sąd Okręgowy – powiedział sędzia Zbigniew Cendrowski. – Przypisanie autorowi artykułu zachowania należytej staranności nie było prawidłowe. Nie był on rzetelny opierając swój artykuł tylko na jednej relacji. Dlatego działanie dziennikarza było bezprawne.
Wyrok nie zapadł jednomyślnie, ale jest prawomocny.
Problem w tym, że przeprosiny muszą ukazać się w Gazecie Prawnej, która we wrześniu 2009 roku połączyła się z Dziennikiem. Autor artykułu, ani naczelny pisma, który dopuścił do tego typu pomówienia już od lat nie pracują w DGP.
Sygnatura akt VI ACa 534/11