"Przede wszystkim myślę, że W Polsce po aferze podsłuchowej (w październiku 2010 r. "Gazeta Wyborcza" podała, że w latach 2005-2007 służby objęły kontrolą operacyjną telefony dziesięciorga dziennikarzy różnych mediów) została wniesiona skarga do Trybunału Konstytucyjnego; kwestionuje ona nasze przepisy wprowadzające dyrektywę retencyjną. (Klub SLD złożył pod koniec stycznia w TK wniosek ws. zgodności z konstytucją przepisów, które dają prawo prowadzenia czynności operacyjnych wobec dziennikarz - PAP).
To jest obraz paneuropejski, a UE w jakiś sposób musi sobie z tym poradzić i zastanowić się: czy instrument w postaci retencji danych właściwie szanuje prawo do prywatności i czasami nie sięga zbyt daleko, czy te okresy przechowywania danych nie są zbyt długie, czy faktycznie jest to instrument, który jest proporcjonalny w stosunku do zamierzonego celu, jakim jest przeciwdziałanie przestępczości. Tutaj UE musi wziąć pod rozwagę te wszystkie argumenty, które były przedstawiane przez sądy konstytucyjne krajów członkowskich.
Polska jest w o tyle gorszej sytuacji, że u nas ta dyrektywa została implementowana dość bezrefleksyjnie i – można by powiedzieć – nadmiernie, jeśli chodzi o okres gromadzenia danych; wybraliśmy maksymalny okres przechowywania danych, jaki przewiduje dyrektywa (2 lata – PAP). Ponadto nie ma kontroli sądowej nad korzystaniem z bilingów i BTS-ów (logowania telefonów komórkowych do stacji przekaźnikowych - PAP).
Dlatego same działania UE nie oznaczają, że my możemy spocząć na laurach i poczekać aż Unia przyjmie nową legislacją. Moim zdaniem, po pierwsze możemy uczestniczyć w pracach nad dyrektywą retencyjną w UE – tutaj z tego, co wiem, zainteresowany jest Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych i organizacje pozarządowe z Polski. Po drugie i tak musimy dokonać weryfikacji naszego prawa. (...)
Co należy zrobić w pierwszej kolejności? Dla mnie najważniejsza rzecz to jest efektywna kontrola sądu nad wykorzystywaniem tego typu danych ingerujących w nasze prawo do prywatności. (...) Obecnie kontrola sądowa jest w Polsce w przypadku kontroli operacyjnej, np. podsłuchów. Jednak tajemnicą poliszynela jest to, że sądy w zdecydowanej większości zatwierdzają wnioski służb. Gdyby wprowadzić kontrolę sądów nad danymi retencyjnymi, to musi być ona efektywna. (...)
Po drugie - te dane powinny być wykorzystywane tylko i wyłącznie do ścigania najpoważniejszych przestępstw, a nie powinno być tak, jak jest obecnie w Polsce, że dane z bilingów i BTS-ów są tak naprawdę podstawowym narzędziem operacyjnym. Policja i prokuratura nie wysila się, a zaczyna jakąkolwiek pracę od sprawdzenia bilingów wszystkich możliwych osób powiązanych z daną sprawą.
Powstaje też pytanie, czy należy w ogóle wyeliminować retencję, ale wydaje mi się, że na to w ogóle nie będzie zgody. Dlatego myślę o znaczącym ograniczeniu okresu przechowywania danych – żeby to było kilka miesięcy, a nie kilka lat". (PAP)
Bodnar o bilingach: Komisja Europejska nie miała wyjścia
Komisja Europejska w zasadzie nie miała wyjścia - z jednej strony część państw blokowało wykonanuje dyrektywy retencyjnej, a UE nie wiedziała, jak je zmusić do wykonania dyrektywy. Z drugiej strony w kilku państwach członkowskich doszło do tego, że dyrektywa retencyjna bądź ustawodawstwo krajowe wprowadzające dyrektywę retencyjną zostały zakwestionowane pod względem zgodności z prawami podstawowymi. Tak dr. Adam Bodnar, sekretarz Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka komentuje zapowiedź Komisji Europejskiej, która chce zmienić dyrektywę o przechowywaniu danych telekomunikacyjnych, wykorzystywanych w śledztwach w sprawie najpoważniejszych przestępstw.