Rodzice uczniów skarżą się, że z informowaniem o koronawirusie w szkołach bywa jak z grą w rosyjską ruletkę. W niektórych placówkach o tym, że dziecko mogło mieć kontakt z osobą zakażoną dowiadują się od razu, a informacja jest na tyle precyzyjna, że wiedzą, iż nie powinni posyłać dziecka do szkoły. W innych nie wiadomo, kiedy padnie "strzał" - rodzice dostają maila tak tajemniczego, że nie mają pojęcia, co robić i żeby dojść, o jaką klasę chodzi muszą zabawić się w detektywów.
Na razie nie ma planów rezygnacji z egzaminu ósmoklasisty>>
W oczekiwaniu na decyzję Sanepidu
Wszystko przez nie do końca jasne przepisy i - spowodowaną nawałem pracy - opieszałość służb sanitarnych. Są dyrektorzy, którzy wolą poczekać aż informowaniem o potencjalnej możliwości zakażenia COVID-19 zajmie się Sanepid.
Czytaj w LEX: Organizacja pracy szkół w okresie całkowitego zawieszenia zajęć z powodu epidemii >
- Można powiedzieć, że jak grom z jasnego nieba spadł na nas mail od dyrekcji z informacją, że w naszej szkole jest już kilkunastu uczniów w izolacji, kilku na kwarantannie, podobnie - kilku nauczycieli. Informacja, delikatnie mówiąc, była bardzo ogólna. Wiadomo było jedynie, że chodzi o tylu i tylu uczniów z klas 1-3, i tylu i tylu z klas 4-8 - mówi matka dwunastolatki, z jednej z warszawskich szkoły.
Wskutek tego rodzice zaczęli nerwowo sprawdzać, kto z nauczycieli jest nieobecny. Do tego doszły w krótkim czasie informacje o wyłączeniu z powodu koronawirusa pobliskiego kościoła, z którego księża uczą religii w tej szkole. - Po śledztwach rodziców okazało się, że chorych może być co najmniej dwoje dzieci. Potem przyszedł kolejny mail z informacją, że "pozytywny" jest nauczyciel, ale bez jakichkolwiek szczegółów. Pocztą pantoflową dowiedzieliśmy się, że prawdopodobnie chodzi nie o jednego, a co najmniej dwóch nauczycieli. Sanepid ponoć był poinformowany, żadne z dzieci nie trafiło jednak na kwarantannę, ani izolację. Rada rodziców poinformowała nas, że przecież i tak będzie zdalna nauka to po co robimy "aferę". Tyle, że starsze dzieci często mają rodzeństwo w młodszych klasach. Młodsze do szkoły teoretycznie mają chodzić, nie wspomnę o nauczycielach, którzy mieli styczność z chorymi w jednym pokoju nauczycielskim - mówi kolejna matek.
Sprawdź w LEX: Czy podczas edukacji zdalnej można zmniejszyć tygodniowy wymiar godzin nauczycieli, aby nie obciążać uczniów? >
Jak dodaje, po tym jak w parku zaczepił ją rodzic dziecka z innej szkoły mówiąc: - To macie w klasie koronawirusa?, przestała posyłać do szkoły także swoje 8-letnie bliźnięta. Podobne decyzje - jak przyznaje - podjęli też inni rodzice.
W części szkół reakcja natychmiastowa
Nie jest to jednak stała praktyka, są też szkoły gdzie sprawa rozwiązywana jest natychmiast i w sposób zdecydowany. - W naszej szkole również były przypadki koronawirusa. Dyrekcja poinformowała Sanepid, zanim ten jednak zaczął działać, informacja w pierwszym przypadku poszła do wszystkich rodziców dzieci, które mogły mieć kontakt z zarażonym nauczycielem, w drugim - do całej klasy zarażonego ucznia. Oczywiście bez podawania danych osobowych, ale ze wskazaniem kiedy był ostatni kontakt, dzień ostatnich wspólnych lekcji - mówi członek rady rodziców jednej z gdańskich szkół.
Czytaj w LEX: Zdalne nauczanie w okresie całkowitego zawieszenia zajęć - obowiązki, dyrektorów i nauczycieli, czas pracy i wynagradzanie >
- Akurat w mojej szkole mieliśmy przypadek wśród uczniów i nauczycieli już po przejściu na zdalne nauczanie, ale jest dla mnie oczywiste, że należało poinformować konkretną klasę o tym, że uczniowie mogli mieć kontakt z osobą zakażoną - mówi Prawo.pl Małgorzata Pucułek, dyrektor LXV Liceum Ogólnokształcącego z Oddziałami Integracyjnymi im. gen. J. Bema w Warszawie. - Podobnie z nauczycielami, jeżeli pedagog, który trafił na kwarantannę, uczył w kilku klasach, to trzeba jasno poinformować uczniów, którzy mieli z nim kontakt. Ogólne sugerowanie, że ktoś w szkole ma COVID-19, jest bez sensu i zamiast pomóc, tylko wywołuje zbędną panikę. Należy zachować zdrowy rozsądek - mówi dyrektor Pucułek.
Czytaj w LEX: Procedura zawieszenia zajęć w szkole, przedszkolu, placówce ze względu na sytuację epidemiologiczną (COVID-19) >
Nie przepis, a zdrowy rozsądek
Podobnego zdania jest dr Marlena Sakowska-Baryła, radca prawny, partner w Sakowska-Baryła, Czaplińska Kancelaria Radców Prawnych Sp.p., zajmująca się problematyką ochrony danych osobowych. Oczywiście według unijnego rozporządzenia informacje o stanie zdrowia są danymi wrażliwymi, ale trzeba wziąć pod uwagę wyjątkowe okoliczności.
- Nie dziwię się dyrektorom, że piszą takie "enigmatyczne" maile. Faktycznie przepisy stawiają dyrektora w trudnej sytuacji - z jednej strony można powiedzieć, że RODO, nie pozwala ujawniać im informacji o tym, kto zachorował na koronawirusa, z drugiej zdrowy rozsądek wskazuje, że trzeba zawiadomić osoby zagrożone zakażeniem, zwłaszcza jeżeli organy inspekcji sanitarnej spóźniają się z decyzją - mówi dr Sakowska-Baryła. - Myślę, że w tej racjonalizacji dużą rolę powinny odgrywać organy nadzorcze w zakresie ochrony danych osobowych, powinny one zinterpretować przepisy i wskazać nie tylko dyrektorom szkół, ale w ogóle pracodawcom (dyrektorowi), sposób postępowania, który zapewniłby poszanowanie ochrony danych osobowych z uwzględnieniem innych wartości, a więc otoczenia prawnego i kontekstu, w jakim dane się przetwarza. Informacja o tym, że ktoś jest zakażony powinna być sformułowana na tyle ogólnie, by nie wskazywać na konkretną osobę, ale jednocześnie chronić te, które mogą być zakażone - tłumaczy.
Na rowerze z maseczką, na koniu... bez - rozporządzenie maseczkowe pełne niejasności>>
Dodaje, że w takim wypadku będzie to poprawne formalnie, choć oczywiście może oznaczać fikcyjną ochronę danych osobowych - bo przecież także ta ogólna informacja najprawdopodobniej pozwoli dowiedzieć się w końcu, o kogo chodzi.
Sprawdź w LEX: Czy głosowanie rady pedagogicznej w sprawach osobowych przeprowadzone drogą mailową jest zgodne z przepisami prawa oświatowego? >
- Niemniej to wyjątkowa sytuacja, bezpieczeństwo i zdrowie uczniów oraz personelu szkoły zestawiamy z prywatnością osoby dotkniętej Covid-19. Musimy ważyć dwa dobra - z jednej strony ochronę danych osobowych, z drugiej bezpieczeństwo, zdrowie i życie uczniów. Jest to rodzaj "stanu wyższej konieczności" - w przypadku RODO uzasadnionym byłoby powołać się na art. 9 lit. g. w związku z przepisami dotyczącymi zapewnienia bezpieczeństwa na terenie zakładu pracy (art. 207 k.p.) oraz przepisami nakazującymi zapewnić bezpieczeństwo w szkole, w tym tymi o BHP w placówce - tłumaczy dr Sakowska-Baryła.
Nie ma konkretnych wskazań, nie ma odpowiedzialności
Radca prawny Maciej Sokołowski podkreśla, że przepisy nie nakładają na dyrektora szkoły konkretnych wskazań w jaki sposób prawidłowo poinformować rodziców lub opiekunów o styczności ich dziecka w szkole z osobą zakażoną koronawirusem.
- Mając na uwadze ogólny obowiązek dyrektora do zapewnienia bezpieczeństwa uczniom należy przyjąć, że powinna zostać przesłana rodzicom informacja o styczności ich dziecka ze źródłem zakażenia, za pośrednictwem np. maila lub wiadomości w dzienniku elektronicznym. Natomiast to co powinno być treścią wiadomości należy domniemywać z celu i charakteru tej wiadomości - wskazuje.
I dodaje, że w jego ocenie dyrektor powinien poinformować rodziców, iż ich dziecko miało w szkole kontakt z osobą zakażoną koronawirusem, że do czasu formalnego potwierdzenia przez Sanepid objęcia kwarantanną powinni odizolować się od innych osób, jak również że dane dziecka i rodziców zostały przekazane do Sanepidu celem umożliwienia kontaktu i przekazania decyzji o objęciu kwarantanną.
- Z racji tego, że obowiązki dyrektora nie są w tym zakresie określone, nie widać podstaw do pociągania dyrektorów do odpowiedzialności za nieprawidłowe powiadomienie rodziców o zagrożeniu. Jeśli treść wiadomości przesłanej przez dyrektora osiągnie cel w postaci powiadomienia rodziców o styczności ich dziecka ze źródłem zakażenia i konieczności izolacji do czasu powiadomienia przez Sanepid o formalnym objęciu kwarantanną, trudno będzie w mojej ocenie zarzucić dyrektorowi zaniedbanie czy niedopełnienie obowiązków - dodaje.
Walka o zadośćuczynienie możliwa, ale trudna
Adwokat Maciej Śledź uważa, że podstawowym problemem jest brak utrwalonej praktyki działania w takich sytuacjach. - Przepisy są dosyć ogólne. Dlatego szkoły działają bardzo różnie. Jeśli natomiast chodzi o kwestie powództwa dotyczącego zarażenia się dziecka w związku z tym, że nie było informacji o koronawirusowym problemie czy w klasie, czy z nauczycielem to teoretycznie jest to możliwe - mówi.
Sprawdź w LEX: W jakiej wysokości należy wypłacić wynagrodzenie nauczycielowi za czas kwarantanny, gdy realizował zdalne nauczanie? >
Wyjaśnia, że podstawowym pytaniem jest jak udowodnić, że do zakażenia doszło w szkole, a nie poza nią. - To byłby główny problem w procesie odszkodowawczym. Jakieś prawdopodobieństwo w takiej sytuacji na pewno występuje, ale czy mamy do czynienia z pewnością, to jest zasadnicze pytanie, gdyż dziecko mogło się zarazić od innej osoby, w sklepie, na spotkaniu ze znajomymi. Trudność polega na tym, że jest to wirus, którym może się zarazić wszędzie i nigdy nie jesteśmy na 100 proc. pewni, że to właśnie dany kontakt tym skutkował. W mojej ocenie, w ewentualnym procesie wykazanie tej okoliczności byłoby największą trudnością - dodaje.
Przywołuje jednak sprawy dotyczące choćby zakażenia np. wirusem WZW typu "B" w placówkach medycznych. - Ukształtowała się dosyć liberalna praktyka dowodowa oparta na przepisach dotyczących domniemań faktycznych i tzw. dowodu "prima facie", która wymaga nie tyle wykazania pewności, że do zakażenia doszło w związku z udzielaniem świadczeń medycznych, ale dużego prawdopodobieństwa tego faktu. Czy osiągnięcia judykatury w tego rodzaju sprawach można przenieść na aktualną sytuację, to póki co pytanie otwarte, gdyż mamy do czynienia na pewno z zupełnie odmienną sytuacją w postaci epidemii wirusa SARS-COV-2, która pociąga za sobą w zasadzie powszechne występowanie tego wirusa w naszym otoczeniu - mówi adwokat.
W jego ocenie istotna jest jeszcze jedna kwestia. - Podobnie otwarte pozostaje pytanie, na ile sytuacja epidemii wirusa SARS-COV-2 zostanie w przyszłości przez orzecznictwo uznana za siłę wyższą, która może doprowadzić do zwolnienia z odpowiedzialności domniemanego sprawcę szkody - podkreśla.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.