Małgorzata Pomianowska, Małgorzata Stańczyk: Panie Profesorze, popiera Pan najnowszy projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty, który przewiduje odchodzenie od oceniania za pomocą stopni. Czy Pana zdaniem stopnie nie motywują uczniów do nauki?
Andrzej Blikle: Stopnie nie tylko nie motywują, a wręcz demotywują. O ich negatywnych efektach po raz pierwszy przeczytałem w książce Punished by Rewards amerykańskiego psychologa społecznego Alfiego Kohna. Autor podkreśla, że kary i nagrody – a szkolne stopnie to z pewnością kary i nagrody – nie są jedynie nieskuteczne, lecz wprost przeciwskuteczne. Powodują, że uczymy się nie dla zdobycia wiedzy, ale stopnia. Następuje przekierowanie motywacji z tej najwłaściwszej, której źródłem jest ciekawość świata i potrzeba bycia z siebie dumnym, na nagrodę. Dziecko uczy się z myślą o pozyskaniu stopnia, a nie o zdobyciu wiedzy. Ponadto motywowanie stopniami z biegiem czasu działa coraz słabiej.
Nauczyciele nie umieją wystawiać ocen opisowych?>>
Dlaczego tak się dzieje?
Bo każdy żywy organizm uodparnia się na powtarzany bodziec, co powoduje, że aby stale uzyskiwać tę samą reakcję, bodziec musiałby być coraz silniejszy. Jednakże ani kar, ani nagród nie da się eskalować w nieskończoność, więc w pewnym momencie przestają one działać.
Piątka w pewnym momencie przestaje działać? Szóstka też?
To zależy, czy za nimi nie stoją jeszcze kolejne nagrody – prezenty, pochwały rodziców. Jednak nawet jeżeli piątka czy szóstka nie przestają działać, to przestaje działać jakakolwiek inna motywacja poza chęcią uzyskania dobrego stopnia. Pojawia się też myślenie, że może da się tę piątkę czy szóstkę uzyskać w łatwiejszy sposób niż nauką. Uczniowi przestaje chodzić o to, by się czegoś nauczyć albo coś zrozumieć, a zaczyna zależeć, by to się pani lub panu spodobało i by zostało nagrodzone.
Innymi słowy, oceny zabijają ciekawość poznawczą uczniów.
Z pewnością. Nie mówiąc już o tym, że testowy system oceniania niemal uniemożliwia zaspokojenie ciekawości poznawczej. Żeby dobrze rozwiązywać testy, trzeba nauczyć się wybierać właściwą odpowiedź. Nie ma miejsca na pytanie, refleksję, uczenie się na błędach czy współpracę. Pamiętam, jak w sekcji oświatowej Kongresu Obywatelskiego dwa lata temu wielu nauczycieli wypowiadało się w ten sposób: My byśmy chcieli dobrze uczyć, ale szkoła i rodzice zmuszają nas do tego, żeby uczyć pod rozwiązywanie testów.
Od 2015 r. ocena opisowa także dla starszych uczniów>>
Czego zamiast rozwiązywania testów powinna Pana zdaniem uczyć szkoła?
Polskiej szkole przede wszystkim brakuje nauczania umiejętności pracy w zespole. W dorosłości, jakiegokolwiek nie podjęlibyśmy się zajęcia, zawsze funkcjonujemy w zespole, zależymy od pracy innych, a praca innych od naszej. Natomiast w szkole cnotą nadal jest praca samodzielna. Bo jak zorganizować i ocenić tę zespołową? Od razu nasuwają się obawy, że kiedy uczniowie będą pracować w zespole, to jeden będzie się obijał, a drugi działał. Rzeczywiście, jeżeli chcemy postawić jeden stopień całej grupie, możemy odczuwać dyskomfort. Natomiast zamiast tego moglibyśmy powiedzieć: Projekt, który zrealizowaliście, jest fajny, tu by można pójść dalej, tu o czymś jeszcze zapomnieliście, tu warto byłoby pomyśleć o czymś więcej. Bo po co nam ocenianie? Po to, by pokazać przyszłemu pracodawcy dokument potwierdzający, że coś umiemy. W efekcie wzmaga się pogoń za papierem. Wiem z bardzo już obszernej literatury przedmiotu i z własnych doświadczeń, że ludzie znacznie lepiej pracują z motywacji wewnętrznej, godnościowej, niż dla nagrody lub uniknięcia kary.
Chmurki i słoneczka zostają. Ocena opisowa nie będzie obowiązkowa>>
Pełną treść wywiadu można znaleźć w miesięczniku "Dyrektor Szkoły" nr 12/2014>>