Źle odczytano moje intencje, ja tylko mówiłem, że takie zgromadzenia budzą ogromne emocje, one czasami doprowadzają do zachowań agresywnych i w Białymstoku mieliśmy do czynienia z taką sytuacją - podkreślał minister Dariusz Piontkowski podczas konferencji prasowej w MEN. Odniósł się w ten sposób do wypowiedzi o tym, że marsze budzą duży sprzeciw społeczny i należy się zastanowić, czy należy je organizować.

 

Miliony złotych na walkę z seksualizacją>>

 

Każdy ma prawo manifestować

Minister tłumaczył, że miał na myśli jedynie to, że warto przygotować się na skutki takich manifestacji, jak marsz równości, natomiast nie odmawia nikomu prawa do manifestowania swoich poglądów.
- Państwo polskie udziela ochrony manifestantom, nikt przecież policjantów nie pytał o poglądy, mieli po prostu zadanie ochraniać manifestantów i przygodnych przechodniów, czy tych, którzy próbują wyrażać inne emocje. I w Białymstoku w miarę skutecznie starano się to zrobić, natomiast policja nie jest w stanie zabezpieczyć całego miasta, czy kraju przy tego typu manifestacjach - mówił minister - Być może byłem nieprecyzyjny w swojej wypowiedzi, ale wyraźnie chciałem wskazać, że takie manifestacje, organizowane przez te środowiska budzą duże emocje i pojawia się kwestia bezpieczeństwa w trakcie tych marszów. I widać, że te emocje znalazły ujście. W opinii bardzo wielu Polaków, wydaje się, że zdecydowanej większości Polaków takie manifestacje budzą opór, z tego co słyszałem w Białymstoku kilkadziesiąt tysięcy osób - dodawał.

 

Lekcje wystarczające

- Chciałby pan zapytać nie tylko uczniów, ale wszystkich, czy temat preferencji seksualnych jest tematem, który należy rozpowszechniać - odpowiadał dziennikarzowi TVN - Niech pan sobie spróbuje sam odpowiedzieć, jak pan się w tej sprawie zachowuje, czy pan np. czy pan wychodząc na ulicę, radośnie opowiada, jak wygląda pana pożycie małżeńskie? Być może jest to panu potrzebne z jakiegoś powodu, w Polsce – z tego, co wiem – nikt nie zakazuje mówić o swoich preferencjach - dodał minister Piontkowski.

 

Minister zapewnił, że szkoła w wystarczający sposób kształtuje w uczniach tolerancję i empatię dla mniejszości seksualnych - podkreślił, że jego zdaniem nie są to tematy, które należy poruszać z młodszymi dziećmi. Starsze natomiast stykają się z tymi zagadnieniami na lekcjach wychowania do życia w rodzinie.

 

Wciąż brakuje treści równościowych

- Podstawy programowe, nawet do WDŻ, nie wskazują wprost treści równościowych, antydyskryminacyjnych czy nawet rzetelnych informacji o orientacjach seksualnych i tożsamościach płciowych - ocenia Joanna Skonieczna z Kampanii Przeciwko Homofobii - Nowa podstawa programowa do WDŻ narzuca młodzieży szkolnej heteronormatywny obraz rodziny wzmacniając stereotypy płciowe. Koncentruje się ona wokół z góry narzuconych wartości. Jednocześnie w podstawach programowych znajdziemy stwierdzenie, że „Szkoła dba o wychowanie dzieci i młodzieży w duchu akceptacji i szacunku dla drugiego człowieka”. - tłumaczy.

 

Dodaje, że podstawy z zakresu etyki, wiedzy o społeczeństwie i historii przewidują, że uczniowie nabywają umiejętności związane z prawami człowieka, a także szacunkiem do innych ludzi, a ustawa - Prawo oświatowe w preambule przewiduje, że: "szkoła winna zapewnić każdemu uczniowi warunki niezbędne do jego rozwoju, przygotować go do wypełniania obowiązków rodzinnych i obywatelskich w oparciu o zasady solidarności, demokracji, tolerancji, sprawiedliwości i wolności”.

 

- Jest to zdecydowanie niewystarczające, szczególnie w odniesieniu do obecnej sytuacji w Polsce, gdzie osoby LGBT są narażone na tak silną dyskryminację, mowę nienawiści oraz ataki fizyczne.  Aż 30% przemocy fizycznej ma miejsce w szkole i aż 70% młodzieży LGBT doświadcza przemocy - podkreśla Joanna Skonieczna - Nauczyciele często nie potrafią radzić sobie z homo- i transfobiczną przemocą rówieśniczą. Nie mają też odpowiedniego przygotowania, aby o nieheteroseksualności czy transpłciowości mówić w klasie - podkreśla.

 

Dodaje, że KPH otrzymuje sygnały, że w wielu szkołach dyrekcja albo jest nastawiona negatywnie i zabrania wszelkich działań antydyskryminacyjnych bądź boi się podejmować jakiekolwiek działania ze względu na zagrożenie kontrolą kuratorium. Tymczasem - jak podkreśla - szkoły mają prawo, a nawet obowiązek zrobić wszystko, aby zadbać o bezpieczeństwo uczniów i uczennic, w tym również młodzieży LGBT.