Na łamach „Rzeczpospolitej” wiceminister edukacji Andrzej Waśko zapowiedział zmianę przepisów dotyczących zatwierdzania podręczników do użytku szkolnego – ministerstwo chce, aby recenzenci byli anonimowi. Aktualnie nazwiska recenzentów są jawne, wydawcy mogą się odwoływać od ich opinii. Minister uzasadnia propozycję chęcią zlikwidowania możliwości nacisku wydawców na recenzentów.

„Gazeta Wyborcza” publikuje komentarz Ireny Dzierzgowskiej, wiceminister edukacji w rządzie AWS UW: - To pachnie cenzurą. Każdy ma prawo wiedzieć, jaki urzędnik czy ekspert stoi za decyzją ministerstwa – takie prawo wynika z ustawy o dostępie do informacji publicznej. Autor, który ubiega się o akceptację MEN dla swojego podręcznika, ma prawo dyskutować z recenzentami. A recenzent, który posługuje się merytorycznymi argumentami, nie ma się przecież czego bać.

Na zezwolenie ministerstwa edukacji dopuszczające podręcznik do użycia w szkłach ciągle czeka kilkadziesiąt podręczników. Procedura, która zgodnie z przepisami powinna trwać maksymalnie dwa miesiące, trwa od czterech do ośmiu. Za opóźnienia odpowiedzialni są ministerialni urzędnicy, którzy przedłużają procedury.
Według szefa PIK Piortra Marciszuka jest to świadome działanie nastawione na eliminację niewygodnych wydawców.
Innym problemem, na który skarżą się wydawcy, są ciągłe zmiany w kanonie lektur, a na nich opiera się 80 proc. treści podręcznika.
 
Źródło: Głos Nauczycielski, 23.10.2007 r., 

Rzeczpospolita, 24.10.2007r., Gazeta Wyborcza, 25.10.2007r.