Oskładkowanie pensji odbije się realnym spadkiem wynagrodzeń i wyższymi kosztami okołopłacowymi dla spółek posiadających rady nadzorcze. Rząd tłumaczy taką propozycję zmiany uzyskaniem przez członków rady nadzorczych lepszej ochrony ubezpieczeniowej, a w przyszłości wyższymi emeryturami. Związkowcy natomiast dodają, że nie ma powodów, aby Polacy z wysokimi zarobkami nie płacili składek od swoich wynagrodzeń, zwłaszcza gdy ZUS skrupulatnie ściąga składki z pozostałych pracujących, z gorszymi zarobkami.
Zgodnie z projektem, obowiązkowymi składkami ZUS będą objęci członkowie rad nadzorczych, którzy pobierają z tego tytułu wynagrodzenie i nie mają innego tytułu do ubezpieczeń emerytalno-rentowych. W ciągu 5 dni od powołania członek rady nadzorczej miałby obowiązek poinformowania płatnika o podleganiu ubezpieczeniom emerytalnemu i rentowym z innego tytułu. Brak informacji na ten temat byłby rozumiany jako brak innego tytułu do ubezpieczeń.
Rząd argumentuje, że potrzeba objęcia obowiązkowymi ubezpieczeniami tej grupy tym, że wraz z rozwojem rynku kapitałowego coraz liczniejsza jest grupa osób, które ani nie świadczą pracy w ramach stosunku pracy lub na innej podstawie, ani nie prowadzą pozarolniczej działalności a czerpią środki utrzymania z działalności o charakterze osobistym. W projekcie zmian zaznaczono, że członkowie rad nadzorczych podlegają obowiązkowo ubezpieczeniu
zdrowotnemu, a nie podlegają ubezpieczeniom emerytalnemu i rentowym.
Choć składka na ubezpieczenia emerytalne wynosi 19,52 proc., tylko w połowie jest finansowana przez ubezpieczonego. Z kolei z 8 proc. składki rentowej tylko 1,5 proc. zostanie potrącone z jego wynagrodzenia, bo pozostałe 6,5 proc. finansuje spółka. Pieniądze od członków rad nadzorczych poprawią kondycję Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. A zatem, po zmianach poza składką zdrowotną, którą płacą już teraz, z ich wynagrodzenia zostaną potrącone także składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe.
I tak, przykładowo, członek rady nadzorczej z wynagrodzeniem 5 tys. zł miesięcznie zamiast obecnie ok. 4217 zł na rękę dostanie o 475 zł mniej. Do jego wynagrodzenia spółka dołoży ok. 813 zł składki miesięcznie, czyli ok. 10 tys. zł rocznie. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby spółki, dla których pracują, podniosły im wynagrodzenie, chociaż w kryzysie ekonomicznym to mało realne. Nowela minimalnie lub w ogóle nie dotknie natomiast członków rad, którzy mają też inne źródła dochodów. Jeśli ich łączne zarobki przekroczą 111 390 zł, spółka nie będzie musiała już potrącać składek od ich wynagrodzenia. ZUS szacuje, że zmiany dadzą dodatkowe 300 mln zł rocznie.
To nie jedyna zresztą grupa osób, których wynagrodzenia podlegałyby składkom na ubezpieczenia społeczne. Projekt zakłada, że ubezpieczeniami społecznymi zostaną objęte osoby na zasiłkach i świadczeniach przedemerytalnych.