Tak orzekł Sąd Najwyższy w sprawie przedsiębiorcy, który zatrudniał kierowców do rozwożenia towaru, a konkretnie – pieczarek. Po jakimś czasie zorientował się, że kierowcy oszukują go na benzynie. Nie miał jednak na to dowodów. Wpadł na pomysł, wezwał pracowników by sami, dobrowolnie, przyznali się do winy. W zamian za to gwarantował tym, którzy okażą skruchę dalsze zatrudnienie i brak konsekwencji służbowych. Ci, którzy nie przyznają się do zarzutów mieli stracić pracę. Trzech kierowców przyznało się do winy, jak potem zeznali, by mieć święty spokój. Pracodawca ich nie zwolnił. Ci, którzy nie okazali skruchy dostali dyscyplinarki. Wobec nich przedsiębiorca złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie kradzieży paliwa. Dotyczyło ono jednak wszystkich kierowców, także tych którzy się przyznali i nadal pracowali w firmie.
Podczas karnego procesu żaden z kierowców nie przyznał się jednak do kradzieży paliwa, także ci którzy wcześniej to zrobili przez pracodawcą. Od tego czasu zaczęły się kłopoty pracowników. Pracodawca stwierdził bowiem, że już im nie ufa i przestał im wyznaczać wyjazdy, a to odbiło się negatywnie na ich wynagrodzeniach. Różnica była znacząca, bo pensje były niemal o połowę niższe niż wcześniej.
Z tego powodu jeden z pracowników chciał się zwolnić z pracy za porozumieniem stron. Pracodawca jednak na to nie poszedł, więc zdenerwowany kierowca zrezygnował z pracy w trybie dyscyplinarnym, na podstawie art. 55 §1¹ kodeksu pracy. Jako powód rozstania podał ciężkie naruszenie przez pracodawcę obowiązków poprzez niezapewnienie pracy pracownikowi zgodnie z postanowieniami umowy o pracę. Pracodawca nie potrafił tego zaakceptować i wystąpił do sądu z powództwem o odszkodowanie. Zażądał od pracownika 11 tysięcy złotych za bezprawne rozwiązanie umowy o pracę.
Nie znalazł on jednak zrozumienia zarówno w sądach I i II instancji jak i w Sądzie Najwyższym. Sądy nie podzieliły i nie zrozumiały argumentów pracodawcy o utraconym zaufaniu.
Sądy powszechne i Sąd Najwyższy odmówiły również pracodawcy prawa do odszkodowania. Sędziowie uzasadniali, że pracodawca miał różne sposoby rozstania się z pracownikiem, któremu przestał wierzyć: mógł go przecież zwolnić w trybie dyscyplinarnym, za wypowiedzeniem lub zastosować karę porządkową. Niedawanie zleceń, odsuwanie od pracy powodujące zmniejszenie wynagrodzenia ma cechy szykanowania pracownika i związek z tym, co zeznał w procesie karnym. Z tych powodów sądy nie przyznały racji pracodawcy i nie zasądziły odszkodowania od pracownika, bo nie dopatrzyły się podstaw do przyznania pracodawcy odszkodowania za bezprawne rozwiązanie umowy w trybie dyscyplinarnym (SN II PK 6/13).