Wybuch pandemii i konieczność pracy zdalnej w wielu firmach przyspieszyły zmiany, które w części organizacji miały miejsce już od dłuższego czasu. A w tych, które na wykonywanie obowiązków zawodowych z domu patrzyły niechętnie, zmieniły podejście i zwiększyły elastyczność oraz zaufanie do pracowników. - Ku zdziwieniu wielu pracodawców, efektywność podwładnych w większości firm nie spadła. Obecnie jesteśmy na etapie, na którym mamy już wypracowane schematy działania w nowej rzeczywistości. Pracownicy zyskali większą autonomię. Dzięki temu wielu z nich może dopasowywać proporcje pracy z domu i pracy z biura do swoich potrzeb. A to, w połączeniu z zaufaniem do specjalistów, którzy dobrze przeprowadzili firmę przez pandemię, będzie tylko sprzyjać ich wydajności i efektywności mówi Artur Skiba, prezes Antal.

Zdecydowana większość specjalistów i menedżerów chce mieć możliwość pracy zdalnej. Jedynie 15 proc. spośród wszystkich respondentów pytanych przez Antal deklaruje, że po zakończeniu pandemii pracę z domu chce wykonywać tylko w wyjątkowych sytuacjach lub wcale.

Czytaj również: Cofnięcie polecenia pracy zdalnej nie może być represją wobec pracownika>>

Najmłodsi nie chcą siedzieć w domu

Chęć pracy zdalnej różni się w zależności od wieku. Najchętniej z domu pracowaliby millenialsi, czyli osoby urodzone w latach 1984-1994, z których niemal 4 na 10 (39 proc.) jest gotowych całkowicie zrezygnować z biura lub zaglądać do niego tylko sporadycznie. Jedna piąta (22 proc.) najchętniej pracowałaby zdalnie przez dwa dni w tygodniu, a resztę w biurze. Trzy dni pracy z domu w tej grupie wybiera 17 proc., a jeden lub cztery odpowiednio 6 proc. i 5 proc. Na drugim miejscu pod względem potrzeby pracy zdalnej są najmłodsze osoby na rynku pracy. W pokoleniu Z, czyli osób urodzonych po 1995 roku, 27 proc. chętnie zostawałoby w domu przez cały tydzień pracy. Tyle samo wybrałoby 2 dni pracy zdalnej. Jedna piąta (21 proc.) zrezygnowałaby z biura na 3 dni w tygodniu, a odpowiednio 3 proc. i 6 proc. na jeden i cztery dni.

Przejściem na całkowitą pracę zdalną najmniej zainteresowani są najstarsi pracownicy z pokolenia X, czyli osoby urodzone do 1983 roku. Wśród nich jedna piąta (20 proc.) gotowa byłaby cały czas pracować z domu. Najwięcej, bo 27 proc. ankietowanych, wybrałoby dwa dni poza biurem, a 17 proc. - trzy dni. Podobnie jak w innych grupach wiekowych, najmniej osób z tego pokolenia chciałoby pracować zdalnie przez jeden lub cztery dni (odpowiednio 13 proc. i 7 proc.). 

 


Single najchętniej pracowaliby całkowicie zdalnie

Bez względu na liczbę osób w gospodarstwie domowym, ankietowani najczęściej wskazują chęć pracy zdalnej pięć dni w tygodniu. Deklaruje tak co trzeci pracownik mieszkający samotnie (34 proc.) lub z jedną osobą (32 proc.) oraz 26 proc. z tych, którzy mają trzech lub czterech domowników. Na drugim miejscu jest potrzeba pracy zdalnej dwa dni w tygodniu, a na trzecim - trzy dni. Niezależnie od tego, czy pracownik mieszka samotnie, czy ma od dwóch do czterech osób w mieszkaniu, jedna czwarta najchętniej dzieliłaby swój czas na dwa dni pracy z domu i trzy dni z biura, a 17 proc. wybrałoby trzy dni pracy zdalnej.

Najbardziej zróżnicowane podejście do pracy hybrydowej mają członkowie największych gospodarstw domowych. Wśród osób, które mieszkają z więcej niż czterema domownikami, 8 proc. chciałoby zostawać w domu tylko jeden dzień w tygodniu. Tyle samo wcale nie chce pracy zdalnej lub byłoby gotowych wykonywać ją tylko w wyjątkowej sytuacji. Na każdą z pozostałych opcji, czyli dwa, trzy, cztery lub pięć dni w domu zagłosowało po 21 proc. zapytanych w tej grupie.

- Nasza analiza jasno pokazuje, że choć praca zdalna zostanie z nami po pandemii, to z pewnością nie zastąpi całkowicie pracy z biura. Oczekiwania pracowników są bardzo zróżnicowane i zależą w dużym stopniu od ich sytuacji życiowej. Niezależnie od konkretnych preferencji, większość chciałaby jakiś czas w tygodniu spędzać w biurze, móc spotkać się ze współpracownikami, wymienić uwagi i pomysły, czy po prostu napić wspólnie kawy i podtrzymywać relacje – mówi Skiba.