Intuicja jest pojęciem z zakresu duchowości i psychologii. Stała się przedmiotem wielu opracowań zarówno popularnych, jak i naukowych. Na ogromną rolę intuicji wskazuje doświadczenie ludzkości, a od pewnego czasu coraz głośniej mówi się o intuicji w aspekcie podejmowania decyzji zarządczych. 

Wejrzenie 
Najtrafniejszą definicją intuicji wydaje się jej brzmienie łacińskie. Otóż intuitio oznacza po prostu wejrzenie. Chodzi właśnie o takie szybkie wejrzenie, jakby w głąb rzeczywistości, czasami tej ukrytej. Jest to przebłysk myślowy, który pomaga jak najszybciej i najwłaściwiej ocenić daną sytuację. Doznając takiego „błysku" możemy zupełnie niespodziewanie dostrzec jakąś dotąd nieuchwytną myśl, znaleźć rozwiązanie problemu lub odpowiedź na zadawane sobie pytanie. Bez względu na bogatą literaturę opisującą zjawisko, natura i pochodzenie intuicji są nadal nieznane i bardzo tajemnicze. Żadna z koncepcji psychologicznych w pełni nie jest w stanie odpowiedzieć, czym ona jest. Próbowano tłumaczyć ją jako przejaw działania podświadomości, jako genialny sposób korzystania z własnych doświadczeń; ukrytych w nas na najgłębszym poziomie. Są to jednak tylko pewne koncepcje psychologiczne, którym dołożono „naukowy" wymiar, przy czym należy pamiętać, że wszelkie koncepcje same w sobie nie koniecznie muszą być prawdziwe. Bardzo często okazuje się, że są w gruncie rzeczy fałszywe.
 
Najciekawsze i jednocześnie unikatowe w myśleniu intuicyjnym jest to, że można jedynie dopuszczać lub odrzucać podawane przez intuicję rozwiązania. Wśród niektórych naukowców, zwłaszcza matematyków lub fizyków, intuicja uznawana jest za coś znacznie bardziej kreatywnego i działającego na wyższym poziomie abstrakcji w porównaniu do myślenia logicznego. Gdy mamy na myśli intuicję, często mówimy o zdolności wyczuwania różnych rzeczy, o wrażliwości, przeczuciach, twórczych pomysłach. Czujemy wtedy, że „coś wisi w powietrzu", „strzela nam do głowy pomysł", „ktoś ma nosa do sprawy". Coś takiego pojawia się nie wiadomo skąd, ale w zaskakująco właściwej chwili.
 
Intuicję określa się jako bezpośrednie rozumienie lub poznanie, które jest przeciwieństwem rozumienia lub poznania pośredniego – polegającego na zastosowaniu formalnych metod analizy i dowodzenia. Warto w tym miejscu zwrócić także uwagę na pochodzącą jeszcze z lat 20. ubiegłego wieku teorię Grahama Wallasa. Był on zainteresowany twórczością jako procesem. Uważał on, że element intuicyjny jest w tym przypadku szalenie istotny. Proces twórczy podzielił na cztery fazy.
 
Faza I – preparacji, polegająca na świadomej pracy umysłu nad zdefiniowaniem problemu, zbieraniem niezbędnych informacji, a także mimowolnym poszukiwaniem rozwiązań problemu.
Faza II – inkubacji, cechująca się podświadomą pracą umysłu, który sam poszukuje rozwiązań zadanego problemu.
Faza III – inspiracji, która doprowadza do odkrycia idei rozwiązującej problem dzięki nagłemu uświadomieniu wyników podświadomej pracy umysłu (czasami jest to „błysk" pomysłu w całkowicie niespodziewanej sytuacji).
Faza IV – weryfikacji, tzn. pozwalająca oceniać jakość pomysłów dzięki ich krytycznej analizie.
 
Intuicja a dobra relacja z sobą samym 
Zdolności intuicyjne posiada każdy człowiek, jednak wskutek pewnych wewnętrznych blokad, intuicja u wielu osób jest stłumiona. Aby dążyć do rozwoju własnego myślenia intuicyjnego należy przede wszystkim świadomie kształtować własną dojrzałość. Jedną z podstawowych blokad jest brak zaufania do siebie, trudność, aby odważyć się polegać na swoich pomysłach, błyskach myśli, po prostu sobie. Ile razy pomyśleliśmy, że nasze życie wyglądałoby dzisiaj całkiem inaczej, gdybyśmy kiedyś podążyli za intuicyjną podpowiedzią! Tkwi w nas potencjał o wiele większy, niż możemy przypuszczać. Dobre, spokojne relacje ze sobą samym dają w następstwie dobre relacje z innymi ludźmi. Każdy człowiek funkcjonuje w przestrzeni dwóch wzajemnie powiązanych rodzajów odniesień. Jednym z nich są relacje z samym sobą, drugim – relacje z innymi, ze światem zewnętrznym (w tym także ze środowiskiem zawodowym). Gdy próbowano usystematyzować jakoś całą głębię stosunków interpersonalnych, wymieniono przede wszystkim:
• stopniowe poznawanie innych i dążenie do ich zrozumienia,
• konkretne działania, ocenianie, wywieranie wpływu,
• komunikację,
• wspólną pracę i zabawę.
Aby dopuścić do siebie błysk intuicji, warto wyżej wymienione elementy odnieść najpierw do siebie samego; sobie samemu okazać zrozumienie, docenić dynamikę swoich procesów poznawczych, być dla siebie samego lojalnym i życzliwym, dobrze się ze sobą samym komunikować. Wówczas znajdziemy się w przestrzeni wyciszonej, wypełnionej szacunkiem do siebie i do ludzi. Zbliżymy się także znacząco do odkrywania najgłębszych myśli i przeczuć. Bardzo ważne jest, byśmy nie narażali siebie na stan rozbicia, chaosu, hałasu wewnętrznego, nie pozwolili, aby wewnętrzne JA pozostało bez nadzoru i opieki.
 
Doświadczyć siebie 
Aby dosięgnąć pokładów swojej intuicji, trzeba nauczyć się przede wszystkim doświadczać samego siebie. Każdemu mojemu pacjentowi zalecam przynajmniej 10 minut bycia w ciszy tylko ze sobą; medytacji, refleksji nad zasadniczymi egzystencjalnymi pytaniami: „Kim jestem?", „Skąd jestem?", „Dokąd zmierzam?". Aby uruchomiły się w nas głębokie procesy musimy zacząć w ogóle doświadczać samych siebie, wchodzić w przestrzeń wewnętrznego spokoju i przebywania tam tylko ze sobą samym. Pamiętajmy – intuicja znaczy „wejrzenie", musimy zatem starać się zobaczyć siebie, prawidłowości obecne w naszym życiu, swoje pragnienia, uczucia, relacje osobiste i zawodowe. Możliwe jest to tylko w takiej właśnie cichej przestrzeni kontaktu ze sobą.
 
Pamiętajmy o świadomym rejestrowaniu swoich odczuć związanych ze słowami, głosem, wyglądem, gestami innych ludzi. Rozróżniajmy to, kiedy reagujemy napięciem, a kiedy odprężeniem. Nauczymy się w ten sposób przyglądać się swojej codzienności, różnym sytuacjom, które przydarzają się nam także w pracy i próbować precyzować, co się właściwie wydarzyło, jacy ludzie są wokół nas, komu jesteśmy podporządkowani i kim zarządzamy. Można zacząć od rozpoznawania własnych reakcji. Nierzadko funkcjonujemy przecież na zasadzie: „Taki już jestem", „Nie chcę tego". Czy w ogóle zadajemy sobie pytanie: „Dlaczego taki jestem?" albo „Dlaczego tak często mówię, że czegoś nie chcę lub nie potrzebuję?".
 
Ten ugruntowany sposób funkcjonowania, w pewnym sensie skostniały sposób myślenia, zamyka nas w starych schematach, prowadzi do awersji wobec tego wszystkiego, co nowe, wobec tego, co przynosi nam życie. Wówczas intuicyjne przeczucia są zaburzone, napotykają na blokadę w umyśle. Budowanie własnej samoświadomości decyduje o tym, jak pewnie będziemy czuć się w pracy, jak trafnie i szybko będziemy podejmować decyzje w oparciu o własną intuicję, na ile innym pozwolimy narzucić nam ich przekonania i koncepcje. To rozstrzygnie, czy naprawdę dobrze wykorzystamy swój potencjał. Aby jednak coś zobaczyć – trzeba tego chcieć.
 
Intuicja kocha prawdę 
Genialne przebłyski pojawiają się u ludzi, którzy poszukują prawdy. Dlatego ważne jest nasze rozprawienie się z iluzjami i przyjęcie takiej rzeczywistości, w jakiej się obecnie znajdujemy. Bez sensu jest stale odwoływać się do przeszłości albo wybiegać w przyszłość, zaprzeczać swoim odczuciom, bez sensu też przeczyć oczywistym faktom. Często w naszej świadomości pojawiają się negatywne informacje, np. o szkodach, które spowodowaliśmy naszymi błędnymi decyzjami, mało konstruktywnymi zachowaniami. Ponieważ taka świadomość powoduje dyskomfort psychiczny, dysonans ten próbujemy rozpaczliwie zmniejszać przez zaprzeczanie informacjom o szkodach. W rezultacie doprowadza to do wytworzenia się patologicznego systemu regulacji psychicznej, zwanego mechanizmem iluzji. Utrudnia on rozpoznawanie szkód i przeszkadza w powstrzymaniu się od niekorzystnych działań. Ten fatalny mechanizm aktywizuje się wówczas, gdy pragniemy uśmierzyć w sobie przykre emocje. Zatem ich nie uśmierzajmy. Jeśli popełniliśmy jakieś błędy należy je zobaczyć, po to, by w przyszłości ich nie powielać. Jeśli tego nie zrobimy, to stworzymy sobie zabójczą dla zdrowia psychicznego tzw. subiektywną wizję życia, która jest całkowicie odizolowana od rzeczywistości. Jeśli będziemy fałszować rzeczywistość, wówczas stale obniżać się będzie nasza zdolność do weryfikacji własnych spostrzeżeń, przekonań i sprawdzania ich zgodności z realiami życiowymi i zawodowymi.
 
Niebezpieczne schematy
Warto tu powiedzieć kilka słów o szczególnie niebezpiecznych schematach myślenia, prawdziwych truciznach umysłu, które nie tylko zabijają intuicję, ale w zasadzie blokują nas w rozwoju. Są to między innymi myśli tzw. życzeniowe, takie jak: „To nie tak było", „Od jutra będzie zupełnie inaczej", „Tym razem na pewno się uda", „Wystarczy mocno chcieć, aby to mieć", „Co się stało to się nie odstanie". Ludzie stosujący tego typu „magiczne" schematy myślowe wykazują ogromny deficyt kontroli nad własnym postępowaniem i sytuacjami zawodowymi, są w rzeczywistości bezsilni wobec różnych negatywnych wydarzeń, które im się przytrafiają. Mechanizm fałszowania rzeczywistości odgrywa istotną rolę w stałym podtrzymywaniu złudnych przekonań dotyczących zarówno siebie, jak i otoczenia, swoich możliwości, wpływu na innych, zdolności. Prawdziwie intuicyjni liderzy dążą do zobaczenia sytuacji takiej, jaką ona jest, choćby było to bolesne. Nie poszukują rozwiązań problemów za wszelką cenę. Lider, który jest nastawiony na przyglądanie się, słuchanie, odbiór informacji, jednocześnie ukierunkowuje się na poszukiwanie prawdy. Czasami wręcz bronimy się przed możliwością zobaczenia realnej sytuacji, odkrycia czegoś nowego, zaskakującego. Wynika to zarówno z lęku, jak i z niechęci do myślenia i działania. Wielu menadżerów nie potrafi przyznać przed sobą do nieumiejętności i słabości, wstydzi się przyznać przed sobą samym do jakiegokolwiek błędu, zwyczajnie nie chce im się myśleć.
 
Fałszywa samoocena wrogiem intuicji
Zdarza się, że nie jesteśmy w ogóle świadomi postawy, jaką zajmujemy wobec samych siebie. Okazuje się, że ktoś, kto pozornie wydaje się bardzo pewny siebie, np. głośno i dużo mówi, porusza się dynamicznie, wszędzie go pełno w firmie, wcale nie musi rzeczywiście taki być. Zewnętrznemu otoczeniu trudno jest od razu prawidłowo rozpoznać jaką relację wewnętrzną ma ten konkretny człowiek. Ludzie głęboko zafałszowują i dezinformują otoczenie w tej sprawie. Pod płaszczykiem fałszywej pewności pokazywanej w środowisku organizacji, kryje się nierzadko deficyt zdolności do bycia przyjaznym wobec siebie. Demonstrowana buta, arogancja i zadufanie mają ukryć przeraźliwie zafałszowaną samoocenę. Spełnianie wyimaginowanego, idealnego obrazu siebie nie pozwala nam na zachowanie naturalności, na bycie tym, kim się jest. Stałe udawanie kogoś zupełnie innego, niż jest się w rzeczywistości jest prawdziwa zmorą dzisiejszych czasów. Aby dopuścić do głosu myślenie intuicyjne trzeba dostrzec własną odrębność, docenić własną indywidualność, niepowtarzalność, chcieć poznawać swoją osobowość – mechanizmy zachowań, uwarunkowania rozwojowe, specyficzne zachowania.
 
Wspominałam, że wiele osób obecnie próbuje stale być kimś innym. Bezmyślne korzystanie ze wzorców całkowicie zaburza myślenie indywidualne, w tym także intuicję. Trzeba ciągle zarówno w sytuacjach osobistych, jaki i zawodowych pilnować swoich granic i tym samym nie ulegać takim zachowaniom innych, które budzą lub zwiększają nasz lęk czy niepokój. Ważne jest, aby nie zaprzeczać własnym myślom i przeczuciom, nawet jeśli wszyscy wokół mówią co innego. Trzeba być na tyle odważnym, by umieć sprostować czyjeś myślenie, skorygować je, jeśli uważamy je za błędne.
 
Nie istnieje coś takiego jak niskie i wysokie poczucie własnej wartości. Są to owszem pojęcia wniesione przez współczesną psychologię do codziennego języka, lecz są one z gruntu nieprawdziwe. W odniesieniu do obrazu siebie i co za tym idzie poczucia własnej wartości możemy mówić tylko o prawdziwym lub fałszywym obrazie własnej osoby. Główna praca nad sobą („autoterapeutyczna") musi być zatem ukierunkowana na przedefiniowanie tego problemu i pomoc w przyjęciu prawdziwego JA, potrafiącego przyjąć prawdę o sobie i tym samym poszerzyć swoje myślenie.
 
Intuicja a „węzeł gordyjski"
Intuicja będzie milczała w cichym proteście jeszcze w innego rodzaju sytuacjach – jeśli zdamy się na utrwalone, negatywne wzory funkcjonowania w relacjach z innymi ludźmi. Mam na myśli te wszystkie sytuacje, kiedy to sami konsekwentnie źle traktujemy innych, godzimy się na złe traktowanie nas samych, poddajemy się złemu wpływowi i antywzorcom lub oczekujemy na odrzucenie i zranienie nas przez innych. Następuje wtedy szczególnie silne „związanie", istny „węzeł gordyjski" – wówczas toksyczne relacje z otoczeniem społecznym są związane na supeł z negatywnym stosunkiem do siebie. Szczególnie silnie widać to np. w sytuacji, gdy menedżer deprecjonujący siebie i innych, nieuchronnie sam oczekuje „kłód pod nogi", „wygryzienia" ze stanowiska, zwolnienia; w gruncie rzeczy uważa, że absolutnie nie zasługuje na jakiekolwiek uznanie. Źle traktując innych prawie na pewno źle traktuje samego siebie. Co więcej, często może sam prowokować takie sytuacje, które jego schemat myślenia potwierdzą. Stała obawa, zresztą często uzasadniona, że inni w końcu rozpoznają jego negatywne cechy, rodzi lękowe oczekiwanie, że to, co dzieje się w ich życiu i karierze, nieuchronnie musi skończyć się źle. Ogromnym problemem części osób, które badałam w związku z wykonywaną pracą, jest występowanie negatywnych uczuć wobec siebie, przede wszystkim takich jak lęk, smutek i gniew. Często pojawiała się u nich złowroga tendencja do stałego atakowania i deprecjonowania samego siebie. W takim stanie dotarcie do przebłysków własnej intuicji jest po prostu niemożliwe. Wspieranie i rozwijanie myślenia intuicyjnego oznacza więc przede wszystkim przezwyciężanie nastawień negatywnych, które nazwaliśmy „samoprzekleństwami", blokadami umysłu. Są to w głównej mierze deprecjonowanie innych ludzi i samego siebie, izolacja od innych i od własnego JA.
 
„Grawitacja"
Gdy pojawią się w pracy sytuacje trudne, stresujące, trzeba samego siebie umieć wesprzeć, pocieszyć, powiedzieć sobie coś krzepiącego. Jest to genialnie pokazane np. w filmie pt. „Grawitacja". Główna bohaterka znalazłszy się w krańcowo trudnej sytuacji, w sytuacji realnej i symbolicznej próżni, nie przetrwałaby, gdyby właśnie nie ta postawa. Zaufanie do siebie, nadzieja, że jej się uda, dostarczanie sobie wsparcia było tym, co ją uratowało, było – można powiedzieć – oddziaływaniem grawitacyjnym. Oczywiście – trzeba umieć czasem w stosunku do siebie samego skierować także słowa nagany, krytyki, ale najważniejsze to nie oszukiwać się, nie zadowalać się powierzchownymi, pokrętnymi wymówkami i usprawiedliwieniami.
 
Wszyscy prowadzimy dialog wewnętrzny. Mówimy do siebie niemalże bez przerwy, w różnych kontekstach, o każdej porze dnia i nocy. Posłuchaj, co mówisz do siebie. Warto sobie uzmysłowić, że w trudnych, stresujących sytuacjach mamy naprawdę śmiertelnych wrogów, z którymi musimy stoczyć bitwę. Kim są? To dręczące nas schematy własnego umysłu i wyobraźni, które uruchamiają się automatycznie, są niezwykle mocno i głęboko w nas zakorzenione, tak silnie, że utożsamiamy się z tymi treściami, z naszymi „samoprzekleństwami". Takie stwierdzenia są demotywujące i rozpraszające uwagę. Są to te wszystkie myśli, które sugerują nam, że inni są od nas lepsi, że do niczego się nie nadajemy, że znów nam się nie uda, że jesteśmy głupi i brzydcy. Tego typu złe myśli nie tylko wzbudzają lęk i depresję, ale prowadzą do rozmaitych uzależnień, a krańcowo nawet do prób odebrania sobie życia.
 
Dialog wewnętrzny, który prowadzimy, może pobudzać nas do działań konstruktywnych lub też wyzwalać lęk i powodować dezorganizację działania. Prawidłowo zastosowany dialog wewnętrzny charakteryzuje się pozytywną formą i treścią, musi opierać się na szczerości wobec samego siebie i być osadzony w rzeczywistości. Powinien być konstruktywny i motywujący nas do dalszego działania, powodować tym samym zwiększoną koncentrację uwagi, większą kontrolę nad myślami, emocjami i zachowaniami, obniżenie poziomu stresu. W książce Embracing Your Potential psycholog sportu, Terry Orlick, pisze: „Na swojej drodze życiowej z pewnością spotkasz wielu ludzi, którzy będą próbować cię upokorzyć i poniżyć. Nie bądź jednym z nich".
 
Selekcja myśli
Discernere, czyli pierwowzór łaciński rozeznawania myśli oznacza także rozdzielanie, wybieranie po starannej analizie, postrzeganie sprawy wyraźnie, decydowanie, precyzowanie, dogłębne zrozumienie przed podjęciem decyzji. To nie przyjdzie może od razu, ale warto choćby stopniowo uczyć się rozpoznawania swoich myśli. Konieczne jest obiektywne docenienie swojego znaczenia, swojej ważności jako osoby, ćwiczenie się w dokonywaniu selekcji myśli; rozróżniania, które są dobre, budujące, a które złe, niszczące. To pierwszy etap uwalniania się od „terroru" tych schematów myślowych, które burzą nie tylko nas samych, ale i nasze relacje z innymi. Kiedy nauczymy się sztuki rozpoznawania swoich myśli, spowodujemy tym samym zmniejszenie wpływu ich oddziaływania. Będziemy umieli pewne myśli przyjąć, a pewne zdecydowanie odrzucić. Jeśli tego się nie nauczymy, to fałszywe rozeznanie może doprowadzić naszą karierę, w ogóle całe nasze życie do tragedii. Całe życie to dokonywanie wyborów; poprzez dokonywanie ich zawsze realizujemy jakąś wartość – bez względu na to, czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy też nie. Rozstrzygająca jest reakcja na sytuację, z którą mamy do czynienia, z tym, co nas spotyka. Aby była ona dobrym wyborem, aby intuicja w nas nie szwankowała, konieczne jest zachowanie stałej „przytomności", obecności „tu i teraz" i nie poddawanie się temu, co wydaje mi się być zmorą naszych czasów, a mianowicie – zalewowi emocji. Nadmierne kierowanie się emocjami jest trucizną dla umysłu. Do innych „trucizn", paraliżujących myślenie można także zaliczyć nadmierne przywiązywanie wagi do świata własnych przeżyć, a także porównywanie się do innych.
 
Wrażliwość
Wrogiem intuicji jest wszelkie napięcie. Trzeba zatem zadbać o to, by świadomie sprawdzać swój poziom odprężenia i napięcia. Można zadać sobie pytania: „Co teraz czuję?", „Dlaczego tak reaguję", „Czy już tak kiedyś reagowałem; jaka to była sytuacja?". Jeśli odczujemy, że jesteśmy zbyt napięci, trzeba zadbać o swój komfort i zrobić coś, co to napięcie obniży. Może być to rozmowa z kimś pozytywnie do nas nastawionym, długi, ciepły prysznic, spacer, zajęcie się tym, co naprawdę lubimy. Zauważmy, że często to właśnie w wannie czy podczas snu przychodzą nam do głowy rożne kapitalne rozwiązania. Jeśli pojawią się już jakieś przeczucia, to nie uciekajmy od nich. Zatrzymajmy się przy nich, nawet wtedy, gdy wydają się irracjonalne. Podobnie podejdźmy wreszcie poważnie do naszej wrażliwości, nie zabijajmy jej w sobie. Człowiek wrażliwy to nie człowiek miękki i słaby. Człowiek wrażliwy to człowiek otwarty na świat. Można też medytować, patrzeć na ludzi i sytuacje w taki sposób, jakbyśmy widzieli je po raz pierwszy, oczyszczając swój umysł. Spróbujmy tak spojrzeć na ludzi, nawet tych, których znamy od lat, popatrzmy tak na dom, na miejsce pracy. Postarajmy się codziennie być bardziej spontaniczni, poczujmy lekkość z tym związaną. Kiedy ostatni raz kogoś zaskoczyłeś? Kiedy zaskoczyłeś samego siebie?