Zgodnie z art. 30 ust. 3 ustawy o lasach w lasach oraz na terenach śródleśnych, jak również w odległości do 100 m od granicy lasu, zabrania się działań i czynności mogących wywołać niebezpieczeństwo, a w szczególności:
1. rozniecenia poza miejscami wyznaczonymi do tego celu przez właściciela lasu lub nadleśniczego
2. korzystania z otwartego płomienia
3. wypalania wierzchniej warstwy gleby i pozostałości roślinnych.
Wypalanie, nawet jednorazowe, obniża wartość plonów o 5-8 proc. oraz pogarsza skład botaniczny siana - niszczone są między innymi rośliny motylkowe. Po takim zabiegu zdecydowanie zwiększa się udział chwastów. Naukowcy twierdzą, że po wypalaniu ziemia potrzebuje kilku lat, by dawać takie plony, jak przed pożarem.
Zniszczeniu ulega warstwa próchnicy, a wraz z nią przebogaty świat mikroorganizmów (bakterie, grzyby), niezbędny do utrzymywania równowagi biologicznej życia mikroorganizmów w biocenozie łąkowo-pastwiskowej. Wysoka temperatura powoduje, że pierwiastki łatwo utlenialne, na przykład azot, ulatniają się. Odkrywa się też powierzchnia gleby, co może powodować erozję.
Jednak wypalanie terenów to bardziej złożony temat, niż się może wydawać. Dla niektórych gatunków (pirofitów) ogień może okazać się zbawienny i konieczny w dalszym rozwoju.
Należy do nich np. sosna banksa (gatunek północnoamerykański), której szyszki otwierają się i uwalniają nasiona pod wpływem wysokiej temperatury; wrzos zwyczajny - pożary na wrzosowiskach odmładzają krzewinki i niszczą siewki drzew, ograniczając rozwój borów (w marcu Nadleśnictwo Przemków po raz pierwszy w Polsce przeprowadziło kontrolowany pożar wrzosowiska); dąb korkowy czy mamutowiec olbrzymi, drzewa te posiadają grubą korę, u tego drugiego gatunku kora osiąga grubość do 60 cm.
Należy jednak pamiętać, że w naszych warunkach ogień na gruntach rolnych, łąkach oraz pastwiskach zamiast dobroczynnego działania czyni spustoszenie.