„Duzi wytwórcy energii elektrycznej tylko dlatego to robią, że dostają bardzo dobrą kompensatę w postaci świadectw pochodzenia energii, czyli tzw. zielonych certyfikatów” - zaznaczył naukowiec, który uczestniczy w rozpoczętym w środę III Krajowym Forum Spalania Biomasy.
Według niego współspalanie biomasy w dużych elektrowniach nie ma uzasadnienia ekonomicznego i ekologicznego, bo powoduje konieczność przewiezienia do nich ogromnych ilości tego paliwa nie tylko z dalekich regionów kraju, ale nawet odległych kontynentów, jak Azja, Ameryka Południowa czy Afryka. Technologia ta jest wręcz szkodliwa i niebezpieczna w blokach węglowych, wywołując przyspieszoną korozję i grożąc samozapłonem.
Tymczasem – jak przekonywał naukowiec - ponad 170 tysięcy gospodarstw w naszym kraju mogłoby zostać ogrzanych przy wykorzystaniu tej samej ilości biomasy, która obecnie jest współspalana w elektrowniach.
Zdaniem prof. Guły, żeby odwrócić ten negatywny trend, należałoby zmienić zasady korzystania z „zielonych certyfikatów” i udostępnić je rolnikom, którzy przestawiają się na rozproszone źródła energii, korzystające z lokalnie wytworzonej biomasy.
„Ta technologia jest dostępna, ale za droga dla przeciętnych rolników, dlatego należałoby użyć jakiś zachęt” - zaznaczył naukowiec.
Uczestnicy konferencji zwracali uwagę, że sektor odnawialnych źródeł energii (OZE), opierający się na biomasie, uległ w naszym kraju wynaturzeniu z powodu źle funkcjonującego systemu świadectw pochodzenia energii.
Zgodnie z polskim prawem każdy producent lub sprzedawca energii musi uzyskiwać pewien jej procent ze źródeł odnawialnych i legitymować się świadectwami pochodzenia. Jeżeli ich nie posiada, może je kupić na rynku - na giełdzie bądź na podstawie umowy dwustronnej. Jeśli tego nie zrobi, musi zapłacić tzw. opłatę zastępczą na rzecz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Kiedy „zielone certyfikaty” były drogie, producentom prądu opłacało się sprowadzać biomasę nawet z najdalszych lokalizacji. Od miesięcy rynkowa cena certyfikatów jest bardzo niska i ich sprzedaż nie rekompensuje producentowi energii w technologii współspalania kosztów zakupu droższej od węgla biomasy. W związku z tym opłaca się ograniczyć stosowanie biomasy i płacić opłatę zastępczą.
Zdaniem Piotra Czopka z Departamentu Energii Odnawialnej Ministerstwa Gospodarki, utrzymujące się od 2005 roku wysokie ceny zielonych certyfikatów doprowadziły do sytuacji, że na rynku jest zbyt dużo tzw. zielonej energii w stosunku do zobowiązań, jakie przyjęła Polska.
Według niego MG pracuje nad rozwiązaniami, aby zmniejszyć podaż tego typu świadectw m.in. poprzez ograniczenie ich dostępności dla producentów wykorzystujących proces współspalania.
Przedstawiciel Ministerstwa Rolnictwa Kazimierz Żmuda zwrócił uwagę na skokowo rosnący import biomasy do Polski z około 300 tys. ton w 2007 r. do ponad 2 mln ton w zeszłym roku. Tymczasem – jak wskazywał – tylko w województwie małopolskim jest około 100 tys. hektarów ziemi, którą można wykorzystać pod tego rodzaju produkcję.
„Energetyka odnawialna to przede wszystkim energetyka rozproszona, która rozwiązuje problemy na poziomi gospodarstwa domowego, gospodarstwa rolnego, wsi czy gminy. Powinniśmy iść w takim kierunku w zmianach prawa, żeby energia odnawialna przynosiła wymierne korzyści w ograniczeniu strat w przesyle, ograniczeniu importu czy tworzeniu nowych miejsc pracy” - zaznaczył.
Rozpoczęte w środę w Krakowie dwudniowe Forum Spalania Biomasy jest poświęcone wszelkim aspektom wykorzystania biomasy do celów energetycznych. Cykliczne przedsięwzięcie organizowane jest od 2011 roku przez analityczno-doradczy zespół Center for Business Education.
W debacie uczestniczą przedstawiciele rządu, nauki, przemysłu oraz eksperci z Polski i zagranicy. Podczas Forum rozdane zostaną nagrody "Tytani Energii", przyznane przedstawicielom branży energetycznej wykorzystującym biomasę. Jednym z patronów medialnych konferencji jest Polska Agencja Prasowa.