Projekt najważniejszego dla polskiej gospodarki rozporządzenia dzielącego uprawnienia do emisji dwutlenku węgla utknął w trybach rządowej machiny. Pod koniec lutego wydawało się, że sprawa jest rozstrzygnięta. Ministerstwo Środowiska opracowało plan podziału limitów, który zaakceptowały resorty gospodarki i skarbu.

Z puli 208 mln ton dwutlenku węgla, które przyznała nam Komisja Europejska, energetyka - największy emitent CO2 - dostanie ponad 132 mln ton. Brakujące zezwolenia na emisję ok. 20 mln ton elektrownie będą musiały dokupić na wolnym rynku. Dziś prawo do 1 tony kosztuje ok. 20-25 euro, więc koszty zakupu wyniosłyby ok. 500 mln euro. W wariancie pesymistycznym - dużo więcej, bo Komisja niskie limity darmowych zezwoleń dała także m.in. Czechom, Słowacji i Estonii. Elektryczność drożeje już od stycznia. Na giełdzie energii prąd podrożał o 60%. W przypadku umów zawieranych poza giełdą, bezpośrednio przez elektrownie i zakłady energetyczne, ceny wzrosły o 20-30%. Podwyżki te nie przełożyły się jeszcze na rachunki płacone przez gospodarstwa domowe. Ceny sprzedaży detalicznej są pod kontrolą Urzędu Regulacji Energetyki. Projekt rozporządzenia o podziale limitów miał zatwierdzić Komitet Stały Rady Ministrów. Ale nie zatwierdził. Zwrócił uwagę resortom środowiska, gospodarki i skarbu, że trzeba uzupełnić uzasadnienie do rozporządzenia. Przedstawiciele Kancelarii Premiera chcieli, żeby pojawiła się w nim informacja, w jaki sposób małe limity CO2 wpłyną na podwyżki cen prądu, na inflację oraz na wzrost PKB. Problem w tym, że przygotowanie takich prognoz to karkołomne zajęcie. Tak samo jak nie da się w pełni przewidzieć kursu akcji spółek giełdowych, tak samo trudno oszacować, ile w przyszłości będzie kosztowało na europejskim rynku zezwolenie na emisję 1 tony CO2. Bo tymi zezwoleniami też handluje się na giełdzie. Mimo tych trudności resort środowiska już pracuje nad poprawkami do rozporządzenia.

źródło: Gazeta Wyborcza, 2 kwietnia 2008 r.