W sierpniu 2017 roku przedstawiciele sekcji prostaty Stowarzyszenia UroConti dowiedzieli się, że minister podjął pozytywne rozstrzygnięcie, w którym lek (enzalutamid) ma być stosowany we wspólnym programie lekowym z dotychczas stosowanym octanem abirateronu. Dowiedzieli się jednak także, że podmiot odpowiedzialny, firma Janssen, producent abirateronu, nie wyraża zgody na zaproponowany przez resort kształt programu lekowego, uniemożliwiając tym samym poszerzenie opcji terapeutycznych pacjentom i że "możliwość dalszego procedowania zmian w treści programu jest zależna od dobrej woli podmiotu odpowiedzialnego właściwego na terytorium RP dla danego leku".
- Na początku września 2017 usłyszałem, że ministerstwo cały czas musi walczyć z drugą firmą, ale że sobie poradzi - mówi Bogusław Olawski, przewodniczący sekcji prostaty UroConti. - Jak widać sobie nie poradziło. Kiedy mijały kolejne tygodnie i nic się nie działo, wysłaliśmy pismo w imieniu pacjentów z prośbą o mediacje pomiędzy firmami, bo to się nie mieści w głowie, żeby koncerny farmaceutyczne decydowały w Polsce o refundacji a nie minister zdrowia.
Pacjenci wysłali do firmy Janssen prośbę o wyjaśnienie powodów takiego postępowania, ale nie otrzymali odpowiedzi. Z mediów dowiedzieli się, że jeśli chodzi o poszerzenia programu lekowego o drugi lek, to "firma Janssen jest w trakcie rozmów z ministrem zdrowia", natomiast przede wszystkim ma na uwadze wypracowanie rozwiązań, które zapewnią pacjentom leczenie raka prostaty na wcześniejszych jego etapach "a nie tylko poprzez wprowadzanie innych leków w tej samej linii leczenia".
- Czytam to i oczom nie wierzę - oburza się Bogusław Olawski. - Firma skwitowała kwestię dostępu do leczenia po chemioterapii jednym zdaniem i gładko przeszła do tematu leczenia przed chemioterapią. Bardzo nam zależy na tym, by chorzy na raka prostaty mieli dostęp do leczenia na wszystkich etapach choroby, ale nie może się to odbyć kosztem pacjentów z zaawansowanym rakiem stercza. A odnoszę wrażenie, że zostaliśmy w pewnym sensie "poświęceni" przez firmę. Musimy też zrobić wszystko, aby zminimalizować ryzyko podobnych praktyk w przypadku programów lekowych przed chemioterapią. Aby ministerstwo nie dopuściło do monopolu jednej firmy. Pacjenci i lekarze muszą mieć wybór, bo tak jest na całym świecie. Dlaczego mamy się godzić, aby traktowano Polskę i nas pacjentów jak "trzeci świat"?.
Resort informuje, że "minister zdrowia nie został wyposażony przez ustawodawcę w narzędzia, które umożliwiałyby wpłynięcie na wolę podmiotu odpowiedzialnego (…)" co wstrzymuje możliwość podjęcia dalszych działań, zmierzających do zmiany treści programu. Jednak pacjenci znają rozwiązanie.
- Usłyszałem o nim od samych urzędników ministerstwa, podczas którejś z moich rozmów - mówi Bogusław Olawski. - Wystarczy wprowadzić drugi lek w ramach osobnego programu lekowego i nie będzie trzeba czekać na "dobrą wolę podmiotu odpowiedzialnego właściwego na terytorium RP".
Źródło: Centrum Prasowe PAP