„Dostęp do nowoczesnych terapii SM w Polsce pozostaje ograniczony, jednak chciałbym podkreślić, że kolejne zmiany na liście leków refundowanych idą w dobrym kierunku. Do końca 2012 r. ze względu na brak refundacji nie mogliśmy pomóc osobom, u których standardowe leki immunomodulujące nie działały” – przypomina kierownik Kliniki Neurologicznej Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, prof. Adam Stępień.
Od 1 stycznia 2013 r. chorzy z rzutowo-remisyjną postacią SM (najczęstsza postać SM, która cechuje się naprzemiennym występowaniem zaostrzeń objawów i okresami poprawy, tj. remisji – PAP) zyskali dostęp do leczenia lekiem immunomodulującym nowej generacji fingolimodem, w ramach programu lekowego. Jednak nie wszyscy pacjenci mogą z tego leczenia skorzystać. Według prof. Stępnia, chodzi głównie o tych chorych, którzy nie spełniają rygorystycznych kryteriów włączenia do programu lekowego lub mają przeciwskazania do tego leku.
„Dlatego refundacja natalizumabu obowiązująca od 1 lipca jest kolejnym postępem w walce z tą chorobą w naszym kraju. Szczególnie jest to ważne dla osób z ciężką, szybko postępującą postacią stwardnienia rozsianego. Dzięki odpowiednio dobranym lekom tacy chorzy mają szansę powrotu do normalnego funkcjonowania w rodzinie i społeczeństwie lub zatrzymania dalszego rozwoju choroby” – ocenia neurolog.
Zgodnie z obwieszczeniem ministra zdrowia, od 1 lipca do leczenia natalizumabem kwalifikują się pacjenci ze stwardnieniem rozsianym od 18. roku życia, u których standardowa terapia lekami immunomodulującymi (interferonem beta) nie była skuteczna oraz pacjenci z szybko rozwijającą się ciężką postacią choroby. Natalizumab jest finansowany w ramach tego samego programu lekowego co fingolimod. Daje to lekarzom możliwość wyboru właściwego leku drugiego rzutu dla danego pacjenta. W programie został też wprowadzony zapis, który umożliwia zamianę jednego leku na drugi, ze względu na działania niepożądane lub z uwagi na bezpieczeństwo chorego.
Przykładem pacjentki z SM, u której standardowa terapia immunomodulująca (tzw. terapia pierwszego rzutu) była nieskuteczna jest 28-letnia Kamila Karkosińska. Podczas przyjmowania interferonu doszło u niej aż do 10 rzutów choroby.
„Agresywny rozwój SM, jakiego doświadczyłam, powoduje, że niepełnosprawność postępuje bardzo szybko i z biegiem czasu bezpowrotnie traci się szanse na normalne życie. Dlatego tak ważne jest rozpoczęcie terapii odpowiednimi, skutecznymi w danym przypadku lekami już na wczesnym etapie choroby” – mówi Kamila.
W jej przypadku z pomocą przyszli przyjaciele, którzy pomogli uzbierać środki na terapię natalizumabem. Kilka lat temu lek nie był w żadnym stopniu refundowany. „W ciągu półtora roku stanęłam na nogi, wróciłam do pracy i normalnego codziennego funkcjonowania” – wspomina Kamila.
Zdaniem prof. Stępnia do rozwiązania pozostaje wciąż kwestia wydłużenia okresu stosowania leków przez pacjentów z SM, który obecnie, w ramach programów lekowych, jest ograniczony do pięciu lat.
Neurolodzy są zgodni, że terapia u chorych na SM powinna być stosowana tak długo, jak długo jest skuteczna. Jej nagłe przerwanie może prowadzić do szybkiego rozwoju choroby, a w konsekwencji do niepełnosprawności.
„Mam nadzieję, że kolejne zmiany będą szły w kierunku zwiększenia skuteczności leczenia i poprawy jakości życia pacjentów z SM – chorobą o tysiącu twarzy” – podkreśla prof. Stępień.
Stwardnienie rozsiane jest przewlekłą, nieuleczalną chorobą autoimmunologiczną ośrodkowego układu nerwowego – mózgu i rdzenia kręgowego. Najczęściej ujawnia się u osób w wieku 20-40 lat. Neurolodzy szacują, że w Polsce cierpi na nią ok. 40 tys. osób. Schorzenie może objawiać się w różny sposób, np. zaburzeniami widzenia, mowy, niedowładami, drętwieniem ręki, zaburzeniami równowagi i koordynacji ruchów, zmianami w odbiorze bodźców czuciowych, ciągłym zmęczeniem. Choroba może doprowadzić do niepełnosprawności, zwłaszcza gdy jest leczona źle lub nieleczona.