Głównym celem systemu jest to, by - w warunkach rutynowej, codziennej pracy szpitala, poza wyjątkowymi sytuacjami takimi jak, na przykład katastrofy o charakterze masowym - jak najszybszą pomoc dostawali pacjenci najbardziej potrzebujący - tłumaczył we wtorek 19 stycznia 2016 na konferencji prasowej kierujący SOR w białostockim szpitalu dziecięcym dr Witold Olański.
 
Dodał, że szpital i tak stosował te zasady dotychczas, ale - ze względu na stale rosnącą liczbę pacjentów - zdecydowano, by działało to formalnie. Szpital rozpoczął zapoznawanie z zasadami rodziców małych pacjentów. Na SOR zawisną w najbliższych dniach tablice informacyjne objaśniające system.
 
Według Olańskiego Białystok dołącza do innych, ale wciąż jeszcze nielicznych szpitali dziecięcych w Polsce, które wdrażają Triage. Triage jest wzorowany na Manchester Triage System, który po raz pierwszy zdefiniowano w 1995 roku. Olański mówił, że system działa między innymi w szpitalach dziecięcych w Prokocimiu, Olsztynie czy Lublinie. Zaznaczył, że system ten w poszczególnych szpitalach nieco się różni.
 
- Ponieważ jest stały wzrost liczby przyjęć (pacjentów, przy niewystarczających środkach, ograniczonej liczbie personelu, to rodzi konieczność podporządkowania, czyli segregacji pacjentów do grup pilności udzielenia pomocy - zaznaczył Olański.
 
Podkreślił, że wszystko ma służyć sprawnemu działaniu szpitala, uniknięciu sytuacji, gdy ktoś, kto wymaga pilnej pomocy, będzie na nią czekał, a nie powinien. Już wiadomo, że system nie wpłynie na skrócenie kolejek na SOR. Nie służy również ocenie, czy przyjęcie pacjenta jest zasadne.
 
Na SOR w UDSK dziennie trafia około 100-200 pacjentów. Według Olańskiego to mniej niż w szpitalach, gdzie leczeni są dorośli, ale - jak dodał - dzieci to szczególni pacjenci, mający swoją specyfikę. Jak zaznaczył, z doświadczenia szpitala wynika, że czasami 50-70 procent pacjentów zgłaszających się na SOR mogłoby być przyjętych i dostać pomoc gdzie indziej, bo nie są to chorzy w stanach zagrożenia życia.
 
Selekcji pacjentów na SOR - zanim zostaną przyjęci przez lekarza, który postawi ostateczną diagnozę - będą dokonywać doświadczeni ratownicy lub pielęgniarki. Dokonają oni wstępnej oceny medycznej, a nie diagnozy. Pacjenci będą przydzielani do trzech grup oznaczonych kolorami: czerwonym, żółtym i zielonym. Takimi kolorami będą oznaczeni również w dokumentacji medycznej.
 
Pacjenci z grupy czerwonej wymagają pomocy natychmiastowej, pilnej, w sytuacjach zagrożenia życia, np. po wypadkach, oparzeniach, z poważnymi urazami. W ciągu 10 minut pomoc powinni też dostać pacjenci z silnymi bólami, wysoką gorączką.
 
Pacjenci z grupy żółtej będą czekać na pomoc około 60 minut. Chodzi o osoby, które we wstępnej ocenie zostaną zakwalifikowane jako te, które wymagają rozszerzonej diagnostyki, chorzy z gorączką poniżej 38 stopni, z pojedynczymi złamaniami, z lekkim odwodnieniem, odmrożeniami czy dzieci, które połknęły ciało obce, ale nie mają objawów krztuszenia.
 
Trzeba się liczyć z tym, że pacjenci z grupy zielonej na pomoc będą czekać od dwóch do czterech godzin. Chodzi o pacjentów, którzy są wydolni oddechowo i krążeniowo, wymagające podstawowej diagnostyki, chorzy z drobnymi urazami, kaszlem bez duszności, zapaleniem spojówek, zakażeniem dróg moczowych, bólem ucha, głowy, brzucha - gdy dolegliwości te nie mają charakteru ostrego.(pap)