Krzysztof Surdej: Koszty życia – mieszkanie, żywność, książki, komunikacja, ceny w sklepach, opieka zdrowotna… Czy Szwecja jest drogim krajem?

Karolina Kostrzejowska: Szwecja jest krajem bardzo drogim. Stypendium Erasmusa było wystarczające na pokrycie zaledwie czynszu za akademik. Porównując do cen w Polsce, w Szwecji są one 3-4 razy wyższe. Nie pracowałam, ale kilkoro studentów pracowało jako DJ lub zmywając naczynia w barach.  Komunikacja w mieście bardzo droga, jak w całej Szwecji. Po mieście jeździły autobusy, z przystanku, który znajdował się na campusie, można było dostać się na uczelnię w 5 minut. Pieszo schodziło około 15 minut . Przez pierwszy miesiąc warto jest mieć bilet miesięczny, ponieważ często mieliśmy organizowane imprezy poza campusem. Stacja kolejowa znajdowała się w centrum, skąd bezpośrednio były pociągi do większości miast w Szwecji. Nie korzystałam z Taxi, ale jak najbardziej było ono dostępne. Nie było też metra. Jeżeli chodzi o opiekę zdrowotną, to również z niej nie korzystałam. Każde pójście do lekarza wiązało się z opłatą 200SEK (ok.. 100PLN). Niemalże w każdym sklepie znajdowała się poczta. Bank umiejscowiony był w centrum i pobierał prowizję 50SEK za każdym razem, gdy dokonywało się transakcji. Apteka bardzo blisko uczelni, choć zalecałabym wziąć leki z Polski. Księgarnia na uczelni, możliwość zamawiania książek online. Pralnia- w każdym akademiku. 
 
K.S: Jak wyglądają zajęcia – czym różnią się od tych w Polsce? Jacy są prowadzący?
 
K.K: Zajęcia, które miałam, odbywały się rzadko, głównie były to wykłady. Nie wymagają od studentów uczenia się na pamięć, ale umiejętności zdobycia wiedzy z książek, tzn. egzaminy polegały na napisaniu esejów, czyli wykazaniu wniosków z danej literatury. Bardzo mi brakowało takiego typowego uczenia się, zakuwania. Dla mnie osobiście, pobyt tam był semestralnym urlopem, ponieważ do tamtej pory studiowałam 2 kierunki, dlatego wyjazd na Erasmusa był odskocznią.
 
K.S: Jak wyglądała sama uczelnia, co oferowała studentom? Jakie warunki panowały w akademiku, w którym mieszkałaś? 
 
K.K: Uczelnia bardzo przyjazna studentom. Nowoczesna, z bardzo dobrym sprzętem. Na terenie uczelni mnóstwo knajpek i restauracji. Mająca trzy piętra biblioteka, zawierająca wszystkie niezbędne materiały, ale w niewystarczającej liczbie egzemplarzy, więc należało je zakupić lub czekać na zwrot przez kogoś innego. Internet dostępny zarówno na campusie, jak i na uczelni, a także w autobusach. Ksero dostępne na uczelni po wcześniejszym wpłaceniu na swoje konto pieniędzy. Później za każdym razem, kiedy chciałam skorzystać, należało wpisać login i hasło. Sale duże, przestronne. Jeżeli chodzi o zakwaterowanie, to w czerwcu przyszedł do nas e-mail, w którym była ankieta odnośnie tego, jaki pokój chcielibyśmy mieć. Były 3 rozmiary pokojów. Większość osób aplikowała o najmniejszy, ponieważ był najtańszy. Ja dostałam średni, który był bardzo dobrze umeblowany i posiadał niezbędne sprzęty. Niestety, pościel należało zakupić sobie samemu. W moim przypadku byłą ona pozostawiona przez poprzedniego lokatora. Pokoje oczywiście z łazienką, jednoosobowe. Wspólna ogromna kuchnia na korytarzu z niezbędnym sprzętem. Campus składał się z kilkunastu bloków 2-piętrowych,w  których mieszkali studenci zarówno z zagranicy, jak i ze Szwecji. Kuchnia kompletnie urządzona.
 
K.S: Jacy są rówieśnicy, czy i czym różnią się od kolegów i koleżanek z Polski? 
 
K.K: Jeśli chodzi o rówieśników, to wg mnie ich mentalność była inna. Nie zauważyłam, żeby faktycznie było tylu homoseksualistów, o ilu się mówi w Polsce, ale Szwedzi inaczej traktują związki. Jest takie powiedzenie, że jeżeli Szwed postawi drinka w pubie, to znaczy, że chce się z Tobą ożenić; wg mnie Szwedzi nie są gentlemanami; panuje ogromna równość pomiędzy płciami. Małżeństwa i śluby mało popularne. Żyją zgodnie z naturą, tzn. dużo czasu spędzają na zewnątrz, czułam się tam tak, jakbym była w górach, świeżo i rześko. Nie miałam trudności  w zaadaptowaniu, wszyscy mówią po angielsku, bardzo chętnie pomagają. Generalnie, wyjazd tam rozszerzył mi pojęcie o świecie, wiem i widzę, że Polska to nie wszystko; w sarkastyczny sposób o Polsce mówiliśmy Polandia. Oprócz mnie były tylko dwie inne Polki.
 
K.S: Jak wygląda życie rozrywkowe w Karlstad, jakie są możliwości, aby się trochę zabawić?
 
K.K: W centrum miasta, do którego było ok. 15 minut autobusem, znajdowało się dużo klubów, w tym drugi pod względem wielkości w Szwecji. Sporo kawiarni i restauracji, kino, teatr i muzea, przy czym przedstawienia teatralne są tańsze niż wizyta w kinie. Osoby lubiące aktywny wypoczynek mogą wybrać się na pływalnię. Na miejscu jest też studencki klub sportowy.
 
K.S: Czy Szwecja urzekła Cię na tyle, że mogłabyś związać przyszłość z tym krajem?
 
K.K: Dla mnie Szwecja jest cudowna, pomimo tego, że bardzo droga. Chciałabym tam mieszkać i żyć, chociaż nie wiem, czy chciałabym się związać z trochę  „fajtłapowatym” Szwedem, który nie potrafi trzymać młotka. Warunki życia są świetne, więc jeżeli miałabym okazję i poznała dobrze język, to jak najbardziej jadę do Szwecji lub Niemiec.
 
K.S: Jakich wskazówek udzieliłabyś Twoim rówieśnikom, którzy wybierają się do Szwecji? Czy klimat jest dużo chłodniejszy niż w Polsce?
 
K.K: Przed wyjazdem  do Szwecji proponuję iść do fryzjera  Ceny za usługi fryzjerskie są ogromne; poza tym, tack (wymawiane jak polskie „tak”), oznacza dziękuję lub proszę, w zależności od kontekstu. Na pewno trzeba wziąć ze sobą oszczędności i w miarę możliwości przejrzeć sobie listę książek, z jakich będą prowadzone zajęcia, gdyż są one niezbędne do zaliczenia przedmiotu, a często trzeba je sobie zakupić we własnym zakresie. Pod względem temperatury nie było zimniej niż w Polsce, ale wiatr jest chłodniejszy. Do końca grudnia śnieg padał tylko raz; zima rozpoczyna się w styczniu/lutym.
K.S: Dziękuję bardzo za rozmowę.