Niż demograficzny jest faktem od kilku lat – przyznaje w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria Anna Korzekwa, rzeczniczka Uniwersytetu Warszawskiego.

Przypomina, że niedawno na UW studiowało około 10 proc. studentów niż dzisiaj. – W szczytowym roku 2007 i 2008 na Uniwersytecie Warszawskim studiowało około 55 tys. osób. W tej chwili studiuje 50 tys. i przypuszczam, że w kolejnym roku ta liczba się utrzyma.

Niż demograficzny oznacza nierzadko konieczność przeprowadzenia ponownej rekrutacji. Niedobór chętnych dotyczy m.in. kierunków humanistycznych. Aktualnie UW po raz pierwszy w historii prowadzi dodatkowy nabór na politologię. Równolegle toczy się rekrutacja na ponad 60 kierunków studiów, w tym na europeistykę, geologię, fizykę czy ochronę środowiska. Mimo to pod wieloma względami Uniwersytet Warszawski wciąż przoduje w statystykach.

To ciągle jest potęga, ogromna instytucja, która po pierwsze jest największa w Polsce i też jest największym pracodawcą w Warszawie i na Mazowszu – podkreśla rzeczniczka UW.

Zapewnia również, że niż demograficzny nie stanowi zagrożenia dla kondycji finansowej uczelni i jej dalszego rozwoju.

 – W przypadku uczelni publicznych takich jak nasza, ta kondycja finansowa jest niezagrożona dlatego, że UW zmienił trochę źródła finansowania – tłumaczy. – Pieniądze z ministerstwa, które idą za studentem to tylko część budżetu. Pokaźną część naszego budżetu, jedną trzecią – i to wyróżnia UW spośród innych uczelni – zaspokajają w tej chwili pieniądze z grantów na rozmaite badania. Zarówno grantów krajowych, jak i zagranicznych – dodaje.

Za pozyskiwanie dofinansowania na badania naukowe odpowiedzialni są przede wszystkim pracownicy uczelni – zarówno młodzi naukowcy, jak i ci z wieloletnim stażem.

Starają się o najbardziej prestiżowe granty, często z sukcesami. To jest w dużej mierze ich zasługa, a uczelnia może im tylko jakoś administracyjnie pomóc, ale to przede wszystkim jest kwestia aktywności pracowników naukowych – podkreśla rzeczniczka.