Od wschodniej granicy zagrożenie wojenne i migracyjne, na zachodniej coraz większa liczba przekazywanych do Polski migrantów z Niemiec. Państwo zamiast uruchamiać w większej liczbie strażaków OSP, śle do pomocy powodzianom żołnierzy. I, o dziwo, rozwiązuje problemy prawne i finansowe „terytorialsów”, nie bacząc na ponad stuletnią tradycję pomagania przez rycerzy św. Floriana. Według niedawnych informacji, na Dolnym Śląsku zaangażowanych jest ok. 40 tys. strażaków z Państwowej Straży Pożarnej i Ochotniczych Straży Pożarnych.

 

Od wielu lat martwe przepisy

Zgodnie z art. 12 ustawy o ochotniczych strażach pożarnych pracodawca zwalnia od świadczenia pracy strażaka ratownika OSP biorącego udział w działaniach ratowniczych i akcjach ratowniczych, szkoleniach lub ćwiczeniach organizowanych przez gminę, Państwową Straż Pożarną lub inne uprawnione podmioty na czas ich trwania, a także na czas niezbędny do odpoczynku zgodnie z art. 132 par. 1 ustawy Kodeks pracy.

W świetle tego przepisu pracodawca ma obowiązek zwolnić strażaka ratownika OSP do działań ratowniczych. Nie jest to wybór pracodawcy, a obowiązek, który powinien wykonać ponieważ państwo jako twórca prawa nakazuje mu to zrobić.

Zanim ten przepis został zawarty w ustawie o ochotniczych strażach pożarnych, to norma w nim zawarta, obligująca pracodawcę do zwalniania strażaków do działań ratowniczych była już wyrażona w par. 11 ust. 1 pkt 1 Rozporządzenia Ministra Pracy i Polityki Socjalnej z 15 maja 1996 r. w sprawie sposobu usprawiedliwiania nieobecności w pracy oraz udzielania pracownikom zwolnień od pracy. Istnieje ona dalej w systemie prawa, ponieważ nie została zintegrowana z ustawą o ochotniczych strażach pożarnych, na skutek niedomagań legislacyjnych, kiedy ustawa o OSP była wdrażana w życie.

Prawo sobie, życie sobie. Powszechnie wiadomo, że przepis ten nie funkcjonuje w praktyce. Pracodawca, który zatrudnia pracownika, który poza pracą pełni funkcję strażaka ratownika OSP, nie jest zainteresowany jego zwolnieniem z pracy na czas działań ratowniczych. To dla niego strata finansowa,  bo wypuszcza z pracy np. specjalistę, którego nie ma kto zastąpić, bądź zmniejsza zasoby kadrowe w pracy. To sprawia, że jego zakład np. wyprodukuje mniej jakiegoś towaru lub nie zrealizuje jakiegoś zlecenia. W związku z tym pracownicy-strażacy OSP, w większości nawet nie wychylają się z wnioskiem do pracodawcy o zwolnienie do działań ratowniczych, ponieważ z góry znają odpowiedź pracodawcy: „Fajnie, że bawisz się w straż, ale nie na mój koszt”.

Koło się zamyka. Na Dolnym Śląsku powodzianie czekają, aby jak najszybciej wrócić do normalności, państwo ma do dyspozycji armię ludzi, którzy chcą pomóc i mogliby to zrobić i przyspieszyć powrót powodzian do normalności. Strażacy jednak muszą zostać w pracy.

Przeczytaj także: Samorządy mogą wesprzeć OSP z rezerwy kryzysowej

Czytaj także w LEX: Ochotnicze straże pożarne. Komentarz, wyd. II > >

 

Próba przełamania impasu

Na etapie projektowania ustawy o ochotniczych strażach pożarnych i jego społecznych konsultacji w 2021 r., pojawił się zapis w jednym z pierwszych projektów, zgodnie z którym planowano, że pracodawca lub ratownik OSP prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą, będą mogli żądać od gminy rekompensaty za poniesione straty z tytułu nieobecności w pracy ratownika OSP, z powodu wykonywania zadań związanych z udziałem w działaniach ratowniczych. Natomiast gmina zgodnie z tymi planami mogłaby wówczas występować do organów administracji publicznej o zwrot poniesionych kosztów.

Przepis o rekompensatach „przepadł” jednak w dalszych pracach nad ustawą. Nikt nie uzasadnił dlaczego. A jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. W sytuacji, jaką mamy na Dolnym Śląsku, gdyby pracodawcy „wypuścili” z pracy kilkadziesiąt tysięcy strażaków OSP do pomocy powodzianom, to gdyby państwo udzielało z tego tytułu rekompensat dla pracodawców, musiałoby wyłożyć na ten cel określoną sumę pieniędzy. Nie wiadomo jaka byłaby to kwota, bo żadna ekipa rządowa nie pokusiła się od 30 lat o choćby hipotetyczne policzenie tych kosztów lub wdrożenie pilotażowego programu, żeby zobaczyć jak to „wyjdzie w praniu”. Takich danych nie można przynajmniej znaleźć w domenie publicznej. Jeżeli całościowy koszt rekompensat dla pracodawców miałby rocznie wynosić kilkadziesiąt milionów, to jest to kropla w morzu, patrząc, że obecnie budżet państwa ma zaplanowane wydatki na poziomie 866 mld złotych. Pewien punkt odniesienia może stanowić np. kwota 90 milionów złotych, jaka ma być wypłacona strażakom Państwowej Straży Pożarnej za nadgodziny wypracowane podczas pomocy na Dolnym Śląsku. Tutaj MSWiA było w stanie w ciągu kilku dni policzyć, jakie będą koszty dodatkowej pomocy strażaków PSP.

 

Strażacy chcą pomagać, a ustawodawca o nich zapomniał

Na forach strażackich widać, że strażacy „gotują” się i rwą się na Dolny Śląsk, bo chcą pomagać, nie bacząc czasem na kwestie logistyczne, finansowe i związane z aplikacją na Dolnym Śląsku. W internecie krążą zdjęcia śpiących na kawałku materaca, wycieńczonych pomocą strażaków, nie wiadomo, czy prawdziwe.

Zobacz w LEX: Powódź - z jakich uprawnień mogą skorzystać pracownicy i pracodawcy > >

W związku z powodzią i usuwaniem jej skutków do Sejmu wpłynęły dwa projekty ustaw:

  • Rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z usuwaniem skutków powodzi oraz niektórych innych ustaw (druk nr 672),
  • Rządowy projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu wsparcia przedsiębiorców zatrudniających żołnierzy Obrony Terytorialnej lub żołnierzy Aktywnej Rezerwy (druk nr 673).

 W żadnym z projektów nie ma propozycji regulacji odnoszących się do rekompensat dla pracodawców za zwolnienie strażaka OSP z pracy do działań ratowniczych. O dziwo, w drugim z projektów przewiduje się szereg regulacji, które mają wprowadzać preferencje m.in. podatkowe dla przedsiębiorców zatrudniających „terytorialsów. W uzasadnieniu do projektu wskazuje się: „Obecna sytuacja geopolityczna, w tym kryzys migracyjny na pograniczu polsko-białoruskim, ale również sytuacja związana z zapobieganiem, a następnie usuwaniem skutków klęski żywiołowej wywołanej powodzią na terytorium południowo-zachodniej Polski, wymusza zwiększenie liczby tych żołnierzy zobligowanych do stawienia się w jednostkach wojskowych. Przedsiębiorcy zatrudniający tych żołnierzy traktują te sytuacje jako znaczne obciążenie, szczególnie dla sektora małych i średnich firm. W projekcie ustawy promuje się więc działania mające na celu zmniejszenie obciążeń pracodawców oraz zastosowanie preferencji podatkowych wobec pracodawców zatrudniających osoby pełniące równocześnie te formy służby wojskowej”.

Oczywiście nie mam nic przeciwko wspieraniu pracodawców, którzy zatrudniają „terytorialsów”, bo rzeczywistość pokazała, że jest to potrzebna formacja. Ale przecież problem zwalniania strażaków OSP z pracy jest znany od kilkunastu co najmniej lat i nie został dotychczas rozwiązany. W czym strażacy OSP i zatrudniający ich pracodawcy są gorsi od „terytorialsów” i zatrudniających ich pracodawców? W takiej sytuacji trudno, aby apel ministra obrony narodowej do pracodawców, aby zwalniali strażaków ochotników z pracy do działań ratowniczych okazał się skuteczny.

Sprawdź również w LEX: Karta ewidencyjna żołnierza terytorialnej służby wojskowej > >

Problem zwrot ekwiwalentu dla gmin

Nierozwiązanym problemem pozostaje też od lat kwestia wypłacania ekwiwalentu pieniężnego dla strażaków ochotników przez gminy, w sytuacji kiedy strażak ochotnik wyjeżdża na działania poza teren gminy gdzie co do zasady działa dana OSP. Zgodnie z prawem, gmina na terenie której ma siedzibę dana OSP, powinna wypłacić ekwiwalent strażakom, niezależnie od tego, że działania są prowadzone poza tą gminą. Dana gmina nie ma w sumie żadnego interesu, aby finansować OSP, jeżeli wyjeżdża ona poza teren swojego działania, bo de facto pokrywa koszty, które powinna pokrywać gmina będąca beneficjentem działań ratowniczych. Koszty takie może wziąć także na siebie państwo. Ale to uniemożliwiają zapisy rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z 17 lipca 1998 r. w sprawie terenu działania jednostek ochrony przeciwpożarowej, okoliczności i warunków udziału tych jednostek w działaniach ratowniczych poza terenem własnego działania oraz zakresu, szczegółowych warunków i trybu zwrotu poniesionych przez nie kosztów. Zgodnie z par. 7 tego rozporządzenia gmina może wystąpić do organu Państwowej Straży Pożarnej, który wezwał jednostkę do udzielenia pomocy tylko o zwrot kosztów obejmujących:

  1. zużycie paliwa,
  2. zużycie środków gaśniczych, neutralizatorów i sorbentów,
  3.  wyżywienie uczestników działania ratowniczego.

Nie może natomiast wystąpić o zwrot kosztów wypłaconych ekwiwalentów.

Dr Dariusz P. Kała z Kancelarii Prawnej „LexKała”, specjalizuje się w prawie ochrony przeciwpożarowej