Obywatel Łodzi, w pierwszą wiosenną sobotę marca 2014 r. wybrał się na boisko, którego zarządcą jest Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Łodzi. Zaraz po wejściu na boisko, biegnąc z piłką potknął się o dziurę w nawierzchni (wyrwa miała głębokość 4 cm, szerokość 30 cm). W wyniku upadku doznał poważnego złamania kości piszczelowej i urazu stawu kolanowego. Leczenie trwało wiele miesięcy. Skutki urazu mężczyzna odczuwa do dziś.
 
Zakład ubezpieczeniowy, w którym MOSiR posiadał polisę OC odmówił odpowiedzialności za wypadek. Dowodził, że boisko od miesiąca było wyłączone z użytkowania ze względu na ubytki podłoża. Zarządca boiska zachował staranność w poinformowaniu o zakazie jego użytkowania: wywieszał informacje, taśmy ostrzegawcze, zabezpieczał furtki wejściowe. Zdaniem ubezpieczyciela, wyłączną przyczyną szkody było zachowanie samego mężczyzny, który wbrew zakazowi zdecydował się przebywać na wyłączonym z użytkowania boisku.

Drut na furtce to za mało
Sąd Rejonowy dla Łodzi-Śródmieścia w Łodzi uznał, że ubezpieczyciel MOSiR odpowiada za wypadek. Okoliczność wyłączenia boiska z użytkowania, nie zwalnia zarządcy boiska od odpowiedzialności, bo nie zachował on należytej staranności przy zabezpieczeniu jego terenu. Proces wykazał, że kierownik obiektu wielokrotnie zgłaszał dyrekcji ośrodka, że zastosowane rozwiązania nie są wystarczające dla należytego zabezpieczenia terenu przed dostępem postronnych. Informacje o wyłączeniu boiska (zadrukowane kartki w plastykowej obwolucie) były nagminnie zrywane, podobnie jak taśmy. Rozkręcano druty blokujące furtki. Pomimo wyłączenia boiska z użytkowania nadal było wykorzystywane przez młodzież i dorosłych.
Sąd podkreślił, że pomimo tego zarządca boiska nie zmienił przyjętego sposobu postępowania. Ograniczył swoją aktywność do ponownego zakładania nieskutecznych zabezpieczeń. Co więcej dyrektor ośrodka przyznał, że z uwagi na koszty, zabezpieczenie boiska nie polegało nawet na zamknięciu furtek na kłódkę, ale na prowizorycznym zamknięciu poprzez zakręcenie drutu. Dyrektor uznał, bowiem że z uwagi na to, że notoryczne kłódki były zrywane taniej będzie blokować skobel drutem.

Ograniczona aktywność zarządcy
Sąd podniósł, że oczywiście nie można oczekiwać, że MOSiR zapewni absolutną ochronę przed dostępem osób trzecich na teren boiska wyłączonego z użytkowania, niemniej jednak podmiot ten nie może ograniczyć swojej aktywności jedynie do stosowania środków pozornych, co do których posiada informacje, że nie spełniają swojej roli.
Możliwe było, zdaniem sądu np. zwiększenie częstotliwości obchodów terenu, skierowanie dodatkowych pracowników, czy też powiadomienie straży miejskiej lub policji o zaistniałej sytuacji z prośbą o wzmożoną kontrolę. W konsekwencji tolerując taki stan rzeczy MOSiR doprowadził do sytuacji, która dla osób postronnych mogła tworzyć wrażenie, że boisko nie zostało w ogóle wyłączone z użytkowania. Zaniedbanie to spowodowało, że na boisku znalazł się poszkodowany, który doznał kontuzji z uwagi na nienależyty stan nawierzchni, potykając się o dziurę w boisku.
Sąd Rejonowy przypomniał przy tym, że świadkowie zeznali, że tego dnia na boisku było dużo innych osób, które grały zarówno w piłkę nożną jak i koszykówkę. Nie zaobserwowano natomiast pracownika ośrodka, ani innej osoby, która żądałaby opuszczenia boiska. Ponadto furtka od strony ulicy była otwarta szeroko, a na ogrodzeniu nie było żadnej informacji zakazującej wstępu na boisko.

Sąd zasądził więc od ubezpieczyciela MOSiR na rzecz poszkodowanego mężczyzny  28.750 zł zadośćuczynienia, 6.480 zł odszkodowania i ustalił, że zakład ubezpieczeniowy będzie ponosić odpowiedzialność względem poszkodowanego za szkody mogące pojawić się w przyszłości związane z wypadkiem.

Pozorny charakter zabezpieczeń
Ubezpieczyciel nie zgodził się z wyrokiem. W apelacji podnosił, że zarządca boiska podjął staranne czynności, by ostrzec o niebezpieczeństwie i uniemożliwić dostęp na boisko. Nie można oczekiwać od niego podjęcia szerzej zakrojonych działań. Musiałyby one polegać bowiem albo na stałym całodobowym dyżurze pracownika zarządcy obiektu na terenie obiektu albo przebudowie obiektu w sposób umożliwiający jego dalsze zabezpieczenie. Nie sposób też wymagać natychmiastowej reakcji na każdy przypadek usunięcia zabezpieczeń. Podjęcie wymienionych działań było niemożliwe w tak krótkim czasie (boiska wyłączono z użytkowania na 2 miesiące) oraz ekonomicznie nieuzasadnione.

Sąd Okręgowy w Łodzi nie podzielił argumentów apelacji. Utrzymał wyrok w mocy. Potwierdził, że działania zarządcy obiekty miały w dużej mierze pozorny charakter i były warunkowane nie chęcią zapewnienia bezpieczeństwa, a względami ekonomicznymi, bo wybrał tańsze rozwiązanie, a nie skuteczne. Poszkodowany mężczyzna nie miał zaś świadomości, że boisko jest wyłączone z użytkowania. 
Wyrok jest prawomocny. sygn. akt (III Ca 263/17)