Bogusław W. nie przyznał się w czwartek do zarzucanych mu czynów. W wyjaśnieniach ocenił, że oskarżenie ma charakter polityczny.
Sprawa dotyczy wydarzeń jakie miały miejsce na sesji rady powiatu opatowskiego w sierpniu 2016 r. Podczas sesji, w obecności władz prywatnej spółki, która dzierżawi szpital od powiatu i kierownictwa lecznicy, omawiano funkcjonowanie placówki.
Na sesji cześć radnych powiatowych, głównie z PiS, wezwała starostę – działacza PSL – do dymisji ze stanowiska. Krytykowali wówczas decyzję o dzierżawę szpitala spółce, która w ich opinii źle zarządzała placówką. Kilka tygodni wcześniej w lecznicy zmarła młoda kobieta po cesarskim cięciu.
Starosta mówił, że nie poda się do dymisji. Przywoływał dokumenty z kontroli NFZ w 2015 r., która nie wykazała nieprawidłowości w funkcjonowaniu lecznicy pod zarządem nowej spółki.
Cytował też protokół z kontroli konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie położnictwa i ginekologii, który badał w połowie 2016 r. – po śmierci pacjentki – funkcjonowanie oddziału ginekologiczno-położniczego w lecznicy. Przytoczenie przez starostę szczegółów z zapisów stanu medycznego pacjentki, wywołało oburzenie części radnych i obecnej na sali publiczności.
Zawiadomienie w sprawie odczytania raportu i ujawnienia wrażliwych danych przez starostę, złożyła do prokuratury świętokrzyska posłanka PiS, Anna Krupka.
Prokuratura oskarżyła starostę Bogusława W., że "jako funkcjonariusz publiczny, poprzez odczytanie protokołu podczas sesji, ujawnił osobom nieuprawnionym informacje (uzyskane w związku z wykonywaniem czynności służbowych) o miejscu zameldowania, wieku, płci i zabiegach leczniczych podejmowanych wobec pacjentki, przez co naraził na szkodę prawnie chroniony interes kobiety i osób dla niej najbliższych – męża i ojca".
Starosta nie przyznał się przed sądem do zarzucanego mu czynu. Jak zaznaczył, oskarżenie ma charakter "typowo polityczny – nie merytoryczny". Zdaniem W., który jest szefem PSL w powiecie opatowskim, osoby z PiS "postanowiły wykorzystać tragedię" – jaką była śmierć młodej pacjentki – do "walki politycznej".
Jego zdaniem elementem wykorzystania tej tragedii było także nagłośnienie sprawy w mediach. Zaznaczył, że jeszcze przed sierpniową sesją w wielu ogólnopolskich programach telewizyjnych i radiowych, pojawiała się materiały ze szczegółowymi informacjami o zmarłej kobiecie.
Starosta wyjaśniał, że po śmierci kobiety, wojewoda świętokrzyski napisała do niego wniosek, aby na bazie protokołu kontroli wojewódzkiego konsultanta położnictwa, wystąpił do spółki prowadzącej szpital, o zwiększenie obsady położniczej na oddziale. Ponieważ nie posiadał protokołu kontroli, wystąpił o niego do spółki. Potem załączył dokument do pisma wysłanego do wojewody, skąd uzyskał potwierdzenie, że chodzi właśnie o zapisy tego protokołu.
"W protokole było imię, nazwisko pokrzywdzonej i wszystkie dane. Nie było w nim zaznaczone, że jest tajny, poufny, do użytku wewnętrznego. Nie było także informacji o tym, że są tam dane chronione, jakich mam nie udostępniać. Nie miałem żadnej świadomości, że posiadam dane, które w jakikolwiek sposób są chronione. Nie miałem żadnej wiedzy, że naruszam czyjekolwiek dobra" – podkreślał w sądzie starosta.
Zaznaczył, że odczytał protokół konsultanta, podobnie jak inne, m. in. z kontroli NFZ, by pokazać, że nie wskazywały one, iż w lecznicy popełniono błędy. "Czytając te dokumenty, broniłem nie tylko siebie, ale istnienia szpitala – miejsc pracy i możliwości leczenia się w nim" – dodał W.
Mąż i ojciec pokrzywdzonej zeznawali, że o tym co wydarzyło się na sesji dowiedzieli się z internetu lub telewizji. Zaznaczyli też, że o tym iż w sprawie ma być złożone zawiadomienie do prokuratury, dowiedzieli się podczas spotkania z posłanką PiS. Dodali, że jeszcze przed sesją rady, wypowiadali się w mediach o śmierci kobiety. W publikacjach pokazywano też fotografie zmarłej czy miejsce, gdzie mieszkała.
Zaznaczyli, że obecnie nie czują się pokrzywdzonymi, a wcześniej towarzyszyły im emocje. Ojciec kobiety zeznał, że przed rokiem, w czasie żałoby, "był rozgoryczony w stosunku do wszystkich" i czuł żal także w tej sprawie.
Podczas rozprawy zeznania złożyło kilku świadków – radni powiatowi, pracownicy starostwa i mieszkańcy Opatowa, obecni na sesji.
Za zarzucany czyn staroście grozi trzech lat pozbawienia wolności.
Sprawę śmierci pacjentki opatowskiego szpitala – na podstawie zawiadomienia dyrekcji lecznicy – badała Prokuratura Regionalna w Krakowie. Na początku października umorzyła śledztwo. "Prokurator nie stwierdził żadnych nieprawidłowości, żadnych zaniedbań w postępowaniu medycznym personelu" – poinformował PAP rzecznik tej prokuratury, Włodzimierz Krzywicki. (PAP)