"Gdyby Rada Kołobrzegu kwestionowała naruszenie zasady wolności prowadzenia działalności gospodarczej i ewentualną nierówność w tym zakresie, czy naruszenie zasady sprawiedliwości podatkowej, albo wskazała na mankamenty procesu legislacyjnego, to nie jest wykluczone, że myślenie Trybunału i sentencja wyroku mogłyby być inne" - powiedział sędzia Mirosław Granat.
Tymczasem - jak podkreślił - Trybunał był związany treścią wniosku, a z niego wynikało, że zdaniem Rady Kołobrzegu kwestionowany przez nią przepis podatkowy narusza tylko proporcje między dochodami i wydatkami miasta oraz zasadę samodzielności finansowej samorządów lokalnych.
Rada złożyła wniosek do Trybunału, bo nie zgadzała się na to, by każdy, kto korzysta z budynków lub pomieszczeń "związanych" - jak mówi ustawa - "z udzielaniem świadczeń zdrowotnych", płacił podatek od nieruchomości według stawki 4,27 zł, a nie 18,50 zł za metr kwadratowy powierzchni użytkowej.
Dzięki temu - jak mówił w czwartek przewodniczący rady Ryszard Szufel - ośrodki welness-spa płacą niższy podatek od restauracji czy nawet sklepów.
Takie preferencyjne opodatkowanie obowiązuje na skutek nowelizacji art. 5 ust. 1 pkt 2 lit. d ustawy o podatkach i opłatach lokalnych. Przed 2011 r. przepis ten pozwalał stosować preferencyjną stawkę podatku tylko dla budynków i pomieszczeń "zajętych na prowadzenie działalności gospodarczej w zakresie udzielania świadczeń zdrowotnych". Obecnie wystarczy, że są to budynki lub pomieszczenia "związane z udzielaniem świadczeń zdrowotnych", a więc - jak argumentowała Rada - także te, które są dość luźno związane z działalnością leczniczą.
Z wyliczeń przedstawionych w czwartek przez Justynę Przekopiak z Ministerstwa Finansów wynikało, że na preferencyjnym opodatkowaniu nieruchomości Kołobrzeg traci rocznie ok. 2,5 mln zł, czyli niecałe 3 proc. swoich dochodów podatkowych. "To i tak niedużo, najwięcej stracił Kraków - ponad 12 mln zł rocznie" - powiedziała.
Z drugiej strony Kołobrzeg zarabia na tym, że jest gminą uzdrowiskową - ok. 16 mln zł rocznie - dodała Przekopiak.
Przedstawiciele MF bronili w Trybunale obecnych rozwiązań, przekonując, że związek między wykorzystaniem budynków i pomieszczeń a preferencyjną stawką podatku nie może być luźny i dowolny - musi być ścisły. W trakcie rozprawy okazało się jednak, że jej uczestnicy różnie rozumieją obecne przepisy. Zauważył to sędzia Marek Zubik i dlatego spytał, czy jeśli w restauracji są wydawane posiłki dla kuracjuszy, a jednocześnie odbywają się stypy i wesela, to taka restauracja jest związana z udzielaniem świadczeń zdrowotnych i może być opodatkowana według niższej stawki.
Radca prawny Monika Gumiela, reprezentująca MF, odpowiedziała, że w takiej sytuacji przysługuje niższa stawka podatku, bo taki był zamysł Sejmu, gdy w 2011 r. rozszerzał preferencje podatkowe.
Potwierdził to przedstawiciel Sejmu, poseł Eugeniusz Kłopotek. Tłumaczył, że przed nowelizacją dochodziło do absurdów - niższa stawka podatkowa była stosowana tylko do tych pomieszczeń, w których faktycznie były wykonywane zabiegi lecznicze, a wszystkie inne pomieszczenia, mimo że w budynkach związanych z działalnością leczniczą, takie jak korytarze, pokoje hotelowe, stołówki, restauracje nie były objęte preferencją.
"To jak się to ma do sprawiedliwości podatkowej, gdy za płotem stoi hotel nieprowadzący działalności przyrodoleczniczej?" - pytał Zubik, wskazując, że w takim hotelu też są korytarze, pokoje i restauracje, ale te nie są objęte preferencją.
Mimo że sędziowie Trybunału dostrzegli tę nierówność, nie mogli orzec inaczej, bo w swoim wniosku Rada Miasta nie podnosiła takiego zarzutu.