Chciałoby się spytać także: jaki jest wynik ustaleń w sprawie katastrofy lotniczej i czy warto kontynuować kult smoleński, skoro od dawna wiadomo, że do żadnego zamachu nie doszło? Jednak z władzą rozmowa jest trudna, bo weszła w rolę obrazu i na pytania nie odpowiada.
Kto rządzi, kto kieruje
Gdyby jednak władza chciała rozmawiać mielibyśmy problem z kim skontaktować się, bo mamy dość absurdalną sytuację, w której rzeczywistej władzy nie wykonują organa konstytucyjne, tylko człowiek który najwyższe urzędy obsadził podległymi sobie ludźmi. Jeśli rzeczywistych decyzji nie podejmują osoby do tego powołane, a najczęściej bywają one tylko przekaźnikami poleceń, to trudno mówić o funkcjonowaniu konstytucyjnego państwa.
Gdzie jest faktyczne źródło władzy było widoczne w trakcie ostatniej miesięcznicy smoleńskiej, kiedy obywatele niedopuszczani w pobliże Jarosława Kaczyńskiego zaczęli zadawać mu przez megafon skądinąd słuszne pytanie o wrak. Prezes skontaktował się ze stojącym u jego boku ministrem spraw wewnętrznych i jego zastępcą pytając, dlaczego policja nic nie robi. Niezwłocznie po tym pytaniu rozmowa z władzą została zakończona, policja zaczęła usuwać pytających z placu i odbierać im megafony. Gdy ci próbowali kontynuować zadawanie pytań z kandelabrów stojących przed Zachętą zostali zatrzymani i wylądowali w prokuraturze z zarzutami karnymi. Okazało się, że zadawanie pytań władzy jest nie tylko niestosowne, ale zagrożone reakcją karną, bowiem pytający otrzymali zarzuty zakłócania uroczystości religijnych. Wyszło na to, że jak zadarło z władzą to tak jakby się zadarło z Panem Bogiem.
Czytaj: Naruszenie miru i groźba mataczenia na placu - prokuratura "twórczo" traktuje przepisy>>
Zakaz zbliżania się dla krytyków władzy
Co ciekawsze trzeba uważać na miejsce, z którego się zadaje pytanie. Wypchnięci z Placu Piłsudskiego przedstawiciele opozycji zostali oskarżeni o naruszenie miru domowego Zachęty. Stąd nauka: zadając pytania władzy musimy zakładać, że naruszamy mir domowy miejsca, w którym znajdujemy się. Zatem najlepiej zadawać pytania z czterech ścian własnego domu, bo wtedy nikt nam nic nie zrobi jedynym mankamentem takiego rozwiązania jest to, że nie jesteśmy słyszalni. Po uroczystości smoleńskiej na zatrzymanych nałożono zakaz zbliżania się do Placu Piłsudskiego, gdy odbywają się tam uroczystości organizowane przez rządzących. W ten sposób władza znalazła sposób na unikanie tych którzy chcą z nią rozmawiać, po prostu zakazała swoim oponentom zbliżania się do siebie. Rozwiązanie dość bezprecedensowe w warunkach demokratycznego państwa, bo polegające na izolowaniu siebie od narodu, czyli konstytucyjnej władzy zwierzchniej nad rządzącymi dokonane rękoma prokuratury.
Policja konfiskuje kredki
Represje wobec tych, którzy chcąc się czegoś dowiedzieć spowodowały, że aktywiści zdecydowali się na próbę zadawania pytań za pomocą symboli. Odbyło się to w Krakowie, gdzie za pomocą rysunków kredą na asfalcie dzieci postanowiły ustalić, czy nieudzielanie pomocy ich skrajnie wyziębionym rówieśnikom na granicy z Białorusią może być standardem państwa kiedyś słynącego z gościnności, obecnie jednak przejawiające większe admiracje wobec Łukaszenki niż jego ofiar. Odpowiedzią była interwencja policji połączona z konfiskatą kredy jako „narzędzia zbrodni” i zatrzymanie rodziców dzieci, bowiem samym dzieciom udało się zbiec.
Opisane zdarzenia układają się w logiczny ciąg pokazujący, że staliśmy się krajem, gdzie reakcją rządzących na proste pytania jest odwet dokonywany za pomocą organów ścigania. Oczywiście sankcji tych nie można porównywać z odwetem w stanie wojennym, gdzie za podobne działania groziło wieloletnie więzienie. Taka reakcja ma uniemożliwić kreowanie męczenników wśród osób występujących w obronie demokratycznych zasad, a poprzez długie i uciążliwe procedury prawne zniechęcić obywateli do zabierania głosu w sprawach niewygodnych dla rządzących. Taka polityka jest realizowana już od sześciu lat.
Kamienie milowe niemożliwego dialogu
Pozwoliliśmy sobie przygotować ranking najbardziej absurdalnych spraw, które wytoczono tym którzy próbowali nawiązać rozmowę z rządzącymi na ważne, acz trudne tematy. Pierwsza chronologicznie była sprawa o naruszenie miru domowego marszałka Kuchcińskiego. Gdy uchwalano niezgodne z Konstytucją zmiany ustawy o zgromadzeniach Obywatele RP weszli z transparentami na teren Sejmu chcąc przedstawić swoje stanowisko w tej sprawie. Marszałek uznał, że obywatele chcąc przekazać swoim przedstawicielom w parlamencie swoje opinie, wchodząc na sejmowy teren naruszają jego mir domowy. Zapomniał jednak, że z założenia teren Sejmu miał być miejscem otwartym służącym wymianie myśli. Marszałek nie zrozumiał, że mury które zbudował w swojej głowie chcąc odgrodzić się od jakichkolwiek innych myśli niż polecenia, które otrzymywał z Nowogrodzkiej nie są realna przeszkodą, za przekroczenie której można odpowiadać karnie. Obywatele zostali uniewinnieni.
Kolejny proces był za wyświetlenie na gmachu rządowym z rzutnika napisu KONSTYTUCJA. Tym razem celem było przypomnienie, że najwyższym aktem prawnym w naszym kraju jest Konstytucja i rządzący nie mogą wykonywać swojego mandatu wbrew jej zasadom. Rządzący nie chcąc jednak rozmawiać o czymś co ich zachowania mogłoby ograniczać oskarżyli sprawcę o bezprawne umieszczenie napisu w miejscu do tego nieprzeznaczonym. I tym razem zapadł wyrok uniewinniający. Sądu uznał, że rządzący nie mogą odgrodzić się sankcjami karnymi przed najważniejszym aktem prawnym.
Kolejna sprawa, to rozwieszenie wizerunku Matki Boskiej z tęczową aureolą. To z kolei był protest przeciwko dyskryminacji osób LGBT i zaakcentowanie, że w żadnej sferze życia czy to publicznego, czy to religijnego nie można nikogo wykluczać. I ty zapadł wyrok uniewinniający bowiem w tęczy nie ma nic znieważającego i wszyscy możemy mieć prawo utożsamiać się z symbolami wiary. Tak jak Konstytucja jest gwarancją dla wszystkich obywateli, tak symboli religijnego kultu nikt nie może zawłaszczyć tylko dla siebie. Ale zarzut oparty na potraktowaniu kolejnej miesięcznicy jako aktu religijnego przebija wszystko.
Hegel przekonywał, że ścieranie się różnych poglądów jest siłą postępu. Tylko jak tu się ścierać na poglądy z władzą, która zamiast odpowiadać na pytania wymachuje kodeksem karnym.
Autorami felietonu są adwokaci:
Jacek Dubois
i Krzysztof Stępiński