Liczący ponad 160 propozycji zmian projekt nowelizacji Kpk ma służyć skróceniu czasu postępowania nawet o jedną trzecią. To efekt dwuletnich prac komisji kodyfikacyjnej pod kierunkiem prof. Andrzeja Zolla i prof. Piotra Hofmańskiego.
Jak mówił w środę w Sejmie wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski prezentując projekt, całkowicie zmieni się filozofia prowadzenia procesu, bo sędzia pozostanie arbitrem rozstrzygającym czy rację ma prokurator, czy obrońca, nie będzie natomiast miał za zadanie powtarzać czynności prokuratora ze śledztwa. Obszerny druk sejmowy z projektem nowelizacji liczy 400 stron.
Za dalszymi pracami nad projektem opowiedzieli się politycy PO, Ruchu Palikota, PSL i SLD - choć niektórzy z nich obawiali się, czy do tak radykalnej zmiany są gotowi prokuratorzy, sędziowie i obrońcy - adwokaci i radcowie prawni, którzy mieliby dostać takie uprawnienia. Za odrzuceniem projektu w pierwszym czytaniu byli politycy PiS i Solidarnej Polski. Ich zdaniem, projekt nie jest dobry w czasach, gdy przestępczość rośnie. Krytykowali m.in. rozszerzenie możliwości dobrowolnego poddawania się karze przez oskarżonych również o zbrodnie. Jak mówili, grozi to nadużywaniem takich możliwości przez cynicznych przestępców.
PO "w pełni popiera" przedłożony projekt. "To spójna, przemyślana i kompleksowa całość" - powiedziała Elżbieta Achinger (PO), występując w imieniu swego klubu. Jej zdaniem nowelizacja pozwoli usprawnić procesy sądowe w sprawach karnych.
"Te propozycje to wręcz rewolucja procedury karnej. Ale czy prokuratura jest na to gotowa?" - pytał Andrzej Duda (PiS), składając wniosek o odrzucenie rządowego projektu w pierwszym czytaniu. Jak ocenił, "to nie jest czas na taki projekt, gdy grozi nam wzrost przestępczości". Nawiązując do słów Królikowskiego o roli sędziego, Duda podkreślił, że uniewinnienie to nie tylko porażka prokuratora. "Jeśli przegra prokurator, to przegra nie tylko on, lecz państwo" - przekonywał.
Michał Kabaciński (RP) poparł projekt. Chwalił autorów m.in. za próbę przeciwdziałania przewlekłości stosowania aresztów, jak i zapis mający wyeliminować z polskiej procedury karnej tzw. teorię owoców z zatrutego drzewa - czyli dowodów zdobytych przez organa ścigania w trybie niedozwolonym ustawą - dziś nie ma formalnego zakazu przedstawiania w sądzie takich dowodów, choć niekiedy sądy dyskredytują takie dowody w poszczególnych procesach.
Józef Zych (PSL) przyznał, że nowe zasady prowadzenia procesu będą olbrzymim wyzwaniem dla wymiaru sprawiedliwości. Wyrażając satysfakcję, że projektodawcy chcą dopuścić do obrony w sprawach karnych także radców prawnych (tym samym ich procesowe uprawnienia zrównałyby się z adwokackimi), Zych podkreślił, że również radcowie będą musieli w szybkim tempie przygotować się do udziału w procesach karnych.
Ryszard Kalisz (SLD) uznał, że projekt jest "jednym z nielicznych w tej kadencji dobrych projektów rządowych". Ale - jak dodał - to nie tyle zasługa resortu sprawiedliwości, co Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego, pod kierunkiem profesorów Andrzeja Zolla i Piotra Hofmańskiego. Zarazem Kalisz uznał, że reforma się nie powiedzie, jeśli jej elementem nie będzie istotna reforma prokuratury, bo obecny jej kształt wywodzi się z okresu stalinowskiego. Prokuratorzy - uważa Kalisz - nie powinni prowadzić śledztw, bo to byłaby domena policji czy ABW - a tylko oskarżać przed sądem.
Beata Kempa oświadczyła, że Solidarna Polska będzie za odrzuceniem projektu w pierwszym czytaniu. "Przyjęłabym ten projekt jako dobry materiał, gdyby PO dopuszczała merytoryczną nad nim dyskusję i możliwość wprowadzania słusznych poprawek" - powiedziała. Jej zdaniem, w tej nowelizacji zapomniano o podstawowej kwestii, jaką jest wzmocnienie roli pokrzywdzonego przestępstwem. "Zapomniano o nim, skupiono się na tym, jak odciążyć sąd i poprawić komfort pracy sędziego" - oceniła.
Szczegółowe zapisy projektu przewidują, że skróceniu postępowania sądowego ma służyć m.in. to, iż sąd nie będzie już mógł w trakcie procesu odesłać sprawy prokuraturze do uzupełnienia - lecz będzie musiał ją osądzić taką, jak prokuratura przygotowała. Ponadto sąd II instancji także nie będzie mógł uchylić sprawy do ponownego rozpoznania w I instancji, a jedynie - w razie takiej potrzeby - będzie "zmieniał merytorycznie wyrok", mogąc prowadzić postępowanie dowodowe w szerszym zakresie niż obecnie pozwala mu prawo.
Spraw karnych po nowelizacji miałoby być mniej, bo do sądu nie trafiałyby błahe sprawy o nieznacznej szkodliwości społecznej – stałoby się tak dzięki wprowadzeniu podstaw prawnych do odmowy wszczęcia lub umorzenia postępowania ze względu na niecelowość ścigania, a także np. dlatego, że sprawca naprawił szkodę - wówczas procesu by nie było.
Zmienić się miałby też próg kwotowy między przestępstwami a wykroczeniami przeciwko mieniu - z 250 zł do tysiąca zł (chodzi np. o kradzież, przywłaszczenie, zniszczenie rzeczy) i 300 zł w przypadku zaboru drzewa w lesie. Zarazem rząd chce wprowadzić możliwość umorzenia postępowania w takiej sprawie - na wniosek pokrzywdzonego przestępstwem - w przypadku pojednania się z nim sprawcy i naprawienia szkody lub zadośćuczynienia krzywdzie.
W projekcie zaproponowano też m.in. poszerzenie możliwości dobrowolnego poddawania się karze, dziś dopuszczalnego tylko w sprawach o występki (zagrożone karą do 10 lat więzienia), również na sprawy o zbrodnie zagrożone karą do 15 lat więzienia, jak też ograniczenie liczby dokumentów przekazywanych sądowi wraz z aktem oskarżenia - tylko do ściśle związanych z przedmiotem procesu. Mniej miałoby już być odczytywania na rozprawach protokołów ze śledztwa.
Wśród propozycji zmian w prawie karnym znajduje się zapowiedź przeniesienia odpowiedzialności za prowadzenie w stanie nietrzeźwości pojazdu innego niż mechaniczny (np. roweru) na poziom kodeksu wykroczeń. Dziś za jazdę rowerem w stanie nietrzeźwości grozi taka sama kara do 2 lat więzienia, jak za prowadzenie w tym stanie samochodu.