Przedstawiciele 27 państw Unii Europejskiej podpisali w Lizbonie Traktat Reformujący UE, który będzie odtąd nazywany Traktatem Lizbońskim. W imieniu Polski dokument sygnowali premier Donald Tusk i szef dyplomacji Radosław Sikorski. Polskiej delegacji na uroczystość podpisania traktatu przewodniczył prezydent Lech Kaczyński.
Traktat Lizboński, przyjęty 19 października po trzech miesiącach trudnych negocjacji, zastąpił projekt konstytucji unijnej, odrzucony przez Francję i Holandię. Jego główne postanowienia - nowe w stosunku do obecnie obowiązującego Traktatu z Nicei - to usprawnienie unijnych instytucji poprzez przyjęcie nowego systemu podejmowania decyzji w UE, a także nadanie Unii osobowości prawnej oraz wiążącego charakteru Karcie Praw Podstawowych.
W stosunku do poprzenich projektów tzw. eurokonstytucji, zdecydowano się na ograniczenie zasady jednomyślności, co ma ułatwić podejmowanie decyzji w Unijnej Radzie. Prawo weta będzie obowiązywało tylko w najważniejszych sprawach - w polityce zagranicznej, obronnej, podatkowej czy przy podejmowaniu decyzji o rozszerzeniu Wspólnoty. Zrezygnowano z unijnych symboli, takich jak flaga czy hymn. Razem z Traktatem państwa Unii przyjęły Kartę Praw Podstawowych, kodyfikującą prawa obywateli Wspólnoty. Polska i Wielka Brytania przyjęły Kartę z tak zwanym protokołem brytyjskim, ograniczającym jej działanie.
Członkowie Unii muszą teraz przeprowadzić ratyfikację traktatu, by mógł on wejść w życie w 2009 roku, jeszcze przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Tylko Irlandia ratyfikuje traktat w referendum. Pozostałe państwa Unii, pamiętając doświadczenia Francji i Holandii, które 2 lata temu odrzuciły w powszechnym głosowaniu unijną konstytucję, zdecydowały, że traktat zostanie ratyfikowany przez parlamenty. To ma ułatwić jego przyjęcie. Pytanie tylko, czy tych planów nie pokrzyżuje Irlandia, która przed kilkoma laty odrzuciła traktat z Nicei i trzeba było ponownie przeprowadzić głosowanie. Irlandczycy narzekali wtedy na słabą kampanię informacyjną. Teraz wyniki sondaży sugerują, że większość społeczeństwa też niewiele wie o nowym traktacie, bo nie zdecydowała jeszcze, jak zagłosuje - czytamy w źródłach PAP.
Przewodniczący Parlamentu Europejskiego (PE) Hans-Gert Poettering nazwał Traktat Lizboński pięknym prezentem urodzinowym dla Europy. "Wreszcie udało nam się spełnić marzenie ojców założycieli - stworzyć zjednoczoną Europę o dobrych fundamentach wspólnej, bezpiecznej przyszłości" - powiedział. Zaznaczył, że do niedawna mówiono o "nieprzezwyciężalnym kryzysie unijnym", ale - jak powiedział - tak samo jak z poprzednich kryzysów, i z tego wychodzimy wzmocnieni.
Zdaniem Marzenny Guz-Vetter z Przedstawicielstwa Komisjii Europejskiej w Polsce, doprowadzenie do podpisania dokumentu w dużej mierze jest zasługą Portugalii, która do końca roku przewodniczy Unii, ale w nie mniejszym stopniu Niemiec i kanclerz Angeli Merkel. Marzenna Guz-Vetter przypomniała, że nowy traktat, mający zreformować Unię, przyjęto po sześciu latach trudnych negocjacji i dwóch przegranych referendach. Początkowym zamierzeniem było przyjęcie Konstytucji Europejskiej. Projekt jednak porzucono po tym, jak Francuzi i Holendrzy w referendach opowiedzieli się przeciwko takiemu dokumentowi. "Nie było łatwo tych wszystkich szefów państw i rządów zaprosić do jednego stołu, więc ten moment ma charakter historyczny" - powiedziała w rozmowie z IAR.