Do zdarzenia doszło w grudniu przed Świętami Bożego Narodzenia. Do jednego ze śląskich szpitali trafił mężczyzna, który nie posiadał przy sobie dokumentów tożsamości, 3 dni po przyjęciu zmarł. Przed śmiercią przekazał personelowi szpitala swoje dane dotyczące imienia, nazwiska i daty urodzenie, a personel szpitala uznał, że są zbieżne z danymi pacjenta, który wcześniej korzystał z usług jednej z poradni. 

Dokumentów nie było, pracownicy szpitala podjęli jednak decyzję o wstawieniu karty zgonu i przekazaniu jej do urzędu stanu cywilnego. O śmierci mężczyzny został poinformowany jego ojciec, z którym nie utrzymywał kontaktu. Nie chciał dokonywać identyfikacji ciała, tylko zaraz po otrzymaniu aktu zgonu postanowił zorganizować uroczystości pogrzebowe. Sprawa wyszła na jaw tuż przed pogrzebem, gdy do partnerki mężczyzny zaczęli dzwonić jego bliscy. 

 

Rok unieważniania własnej śmierci

To był dopiero początek problemów mężczyzny. Po uznaniu za zmarłego nie mógł podjąć żadnej pracy, ani załatwić jakiejkolwiek sprawy wymagającej posługiwania się dokumentem tożsamości, do momentu, aż sąd nie unieważnił jego aktu zgonu i nie przekazał tej informacji do urzędu stanu cywilnego. Cała procedura trwała prawie rok. 

Czytaj: Tarcza 4 "tylnymi drzwiami" zwiększy kary za błędy medyczne? MS zaprzecza>>

W jej trakcie mężczyzna postanowił wystąpić z powództwem cywilnym o naruszenie dóbr osobistych przeciwko szpitalowi o zadośćuczynienie, w którym wniósł o zamieszczenie przeprosin w jednej z gazet oraz zasądzenie 100 tys. zł zadośćuczynienia.

Sąd Okręgowy w Katowicach w listopadzie 2019 roku uznał jedynie powództwo w części i przyznał od szpitala kwotę 10 tys. zł. W uzasadnieniu wskazał, że omyłkowe uznanie mężczyzny za zmarłego sprawiło, że czuł się on wykluczony ze społeczeństwa, był pozbawiony m.in. prawa do podstawowych świadczeń w ramach NFZ, nie mógł podejmować żadnych czynności prawnych, włącznie z brakiem możliwości załatwienia spraw w urzędach czy nawet związanych z rozliczeniem podatkowym w urzędzie skarbowym. Jednocześnie sąd podniósł, że działanie szpitala miało charakter bezprawny, ponieważ naruszył przepisy ustawy o działalności leczniczej. 

Konieczne ustalenie tożsamości

Sąd wskazał w uzasadnieniu, że obowiązkiem szpitala, w sytuacji, w której nie ma możliwości ustalenia tożsamości zmarłego jest zgłoszenie na policję, by dokonała czynności identyfikacyjnych. Takie działanie zdaniem sądu uchroniłoby mężczyznę od negatywnych skutków - które nastąpiły po błędzie szpitala. 

Z powyższym wyrokiem jednak się nie zgodził, jego pełnomocnicy złożyli apelację, wskazując m.in., że przyznana kwota jest za niska.

Sąd Apelacyjny w Katowicach zmienił wyrok sądu I instancji i przyznał mężczyźnie kwotę 25 tys. zł zadośćuczynienia oraz zobowiązał szpital do przesłania mu specjalnego oświadczenia wraz z przeprosinami. W ocenie sądu II instancji bezsporne jest to, że szpital działał w sposób bezprawny. Z uzasadnienia wynika, że pomimo tego, że mężczyźnie udawało się załatwiać pewne sprawy urzędowe, to przez wiele miesięcy żył w poczuciu zagrożenia oraz niepewności. Zdaniem sądu odczucia te nie stanowiły subiektywnego wrażenia, ponieważ z uwagi na zaistniałą sytuację w jakiej się znalazł miał pewne problemy, np. z zawarciem umowy najmu mieszkania.  Sąd apelacyjny podnosił też inne kwestie - choćby pogorszenia stanu zdrowia mężczyzny. 

 

Cena promocyjna: 319.2 zł

|

Cena regularna: 399 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 299.25 zł


Zadośćuczynienie nie jest wygórowane

Adwokat Andrzej Tomaszek reprezentujący mężczyznę w postępowaniu sądowym, przyznaje że kwoty zadośćuczynienia zasądzane w Polsce za naruszenie dóbr osobistych "nie są wygórowane i zapewne długo jeszcze takie pozostaną". 

- Ważne jest to, że sądy dostrzegają obecnie, że katalog dóbr osobistych nie jest zamknięty, a ich ochrona należy się każdemu człowiekowi. Za wyrządzenie krzywdy powinien odpowiadać każdy sprawca, a tym bardziej Skarb Państwa – wskazuje. 

Adam Klepczyński, prawnik Programu Spraw Precedensowych HFPC (w ramach którego sprawę prowadzono) dodaje, że pokazuje ona do jakich konsekwencji może prowadzić omyłkowe uznanie za zmarłego, nie tylko w wymiarze prawnym, ale przede wszystkim życiowym i codziennym.  - Błąd popełniony przy weryfikacji tożsamości osoby zmarłej, zapoczątkował wykluczenie z funkcjonowania w społeczeństwie na rok – mówi.