Dr Ewa W-B. 17 grudnia 2004 roku pełniła dyżur w pogotowiu ratunkowym. Wtedy też została wezwana do wypadku drogowego, w którym rowerzysta został potrącony przez auto. Przyjechawszy na miejsce zdarzenia lekarka stwierdziła zgon mężczyzny i nie podjęła czynności ratowania życia. Karetka pogotowia odjechała, a poszkodowany zaczął dawać oznaki życia.
Wyrok – 8 miesięcy
Lekarka stanęła przed sądem karnym obwiniona o nieudzielanie pomocy rannemu, gdy ciążył na niej obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, na podstawie art.160 ust.2 kk. Przyznała się do winy i poddała dobrowolnie karze. Orzeczono wobec niej osiem miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata.
Dopiero w 2009 roku zajął się sprawą lekarski sąd dyscyplinarny. Dolnośląska Izba Lekarska we Wrocławiu postawiła lekarce zarzuty naruszenia art.8 kodeksu etyki zawodowej oraz art.4 ustawy o zawodzie lekarza. Zgodnie z tymi przepisami lekarz ma obowiązek wykonywać zawód dostępnymi mu środkami oraz zgodnie z zasadami etyki i z należytą starannością.
Brak staranności
Zdaniem izby lekarskiej takiej staranności lekarka nie dochowała, gdyż nie zbadała dokładnie leżącego najezdni mężczyzny. Tłumaczyła się przed sądem, że było zimno, grudzień, padał deszcz i okolice zalegały ciemności. Sąd dyscyplinarny ukarał ją naganą.
Ewa W-B. zaskarżyła orzeczenie do Naczelnego Sądu Lekarskiego. Jednak bez skutku, wyrok pozostawał w mocy. Wobec tego jej obrońca złożył kasację do Sądu Najwyższego.
W skardze kasacyjnej powoływano się na zarzut przedawnienia oraz, że niewłaściwa osoba wniosła akt oskarżenia.
Zastępca rzecznika odpowiedzialności zawodowej lekarzy dr Teresa Korta wyjaśniała przed SN, że nie mamy do czynienia z deliktem mniejszej wagi – jak napisał w kasacji obrońca.
- Badanie pacjenta było niewystarczające – stwierdziła rzecznik. – Możliwość zmartwychwstania po wypadku drogowym – niemożliwa, wiec rozpoznanie było nieprawidłowe – mówiła dr Korta. - Nie jest sprawą błahą rozpoznać zgon, gdy pacjent żyje – dodała.
Nie ma przedawnienia
Sąd Najwyższy podzielił ten pogląd rzeczniczki odpowiedzialności zawodowej i oddalił skargę kasacyjną. W postanowieniu z 29 maja 2013 r. SN stwierdził, że w tym wypadku sprawa się nie przedawniła. Są bowiem trzy terminy przedawnienia w sprawach przewinień zawodowych lekarzy; pierwszy 3-letni liczony od daty popełnienia czynu, drugi – 5 letni, gdy wszczęto postępowanie i 10-letni, jeśli popełniono przestępstwo określone w kodeksie karnym. Wtedy sprawa przedawnia się po 10 latach, a gdy wszczęto postępowanie dochodzi następne 10 lat i to jest właśnie ten przypadek.
Sędzia sprawozdawca Dariusz Świecki zauważył, iż błędnie uznano, że naczelny rzecznik odpowiedzialności zawodowej nie może przejąć sprawy. Naczelny rzecznik może przejąć toczące się postępowanie, jeśli zachodzi przewlekłość. SN orzekł, że błąd lekarski był poważny, gdyż spowodował zagrożenie życia, brak właściwej reakcji lekarza narażał poszkodowanego na śmierć, lekarz odjechał zamiast rozpocząć reanimację.
Sygnatura akt SDI 9/13, postanowienie z 29 maja 2013 r.
SN: nagana dla lekarza, który rozpoznał zgon żyjącego pacjenta
Sąd Najwyższy potwierdził, że stwierdzenie zgonu u człowieka żyjącego to poważny błąd lekarski. Powoduje zagrożenie życia, a brak właściwej reakcji lekarza naraża poszkodowanego na śmierć. Takie przestępstwa przedawniają się dopiero po 20 latach.