W grudniu 2017 r. w Sycowie na Dolnym Śląsku Sebastian K. podpalił biuro poselskie Beaty Kempy. W budynku tym mieszkały rodziny z dziećmi - w sumie 15 osób, w tym sześcioro dzieci.
Podpalenie i uprawa narkotyku
Okazało się także, że Sebastian K. miał małą plantację marihuany i sam był uzależniony od narkotyków.
Prokuratura postawiła podejrzanemu dwa zarzuty:
- nielegalne posiadanie i produkcję narkotyków oraz
- podpalenie jako atak o charakterze terrorystycznym.
Oskarżony wyjaśniał wówczas, że "podpalając to biuro poseł Kempy, chciał w ten sposób wpłynąć na rząd, na parlament, na prezydenta". - Chciałem, by to był dla nich sygnał, by wycofali się z tych ustawodawczych zmian. Taki był mój cel. Gdyby nie sytuacja polityczna w naszym kraju, która mi się nie podoba, ja bym się nie dopuścił tego czynu, nie podpaliłbym biura poseł - mówił Sebastian K.
Obserwacja w zakładzie zamkniętym
Od grudnia 2017 roku oskarżony przebywał w areszcie, a potem w psychiatrycznym zakładzie zamkniętym i przez 8 tygodni podlegał obserwacji. Korzystał z przepustek i był pod opieką rodziny w tym czasie.
W czerwcu 2018 roku Sąd Okręgowy we Wrocławiu na wniosek prokuratury umorzył postępowanie prowadzone przeciwko K. i w ramach środka zabezpieczającego umieścił go w zakładzie psychiatrycznym. Na skutek odwołania - sąd I instancji orzekł o niepoczytalności sprawcy i leczeniu izolacyjnym w zakładzie psychiatrycznym.
Sąd Apelacyjny we Wrocławiu 22 lutego 2019 r. zmienił postanowienie, orzekając wobec podejrzanego leczenie ambulatoryjne i obowiązkową terapię uzależnień.
Sprawdź również książkę: Licencje przymusowe w systemie ochrony patentowej produktów leczniczych >>
Prokurator Generalny w tej sytuacji wniósł skargę nadzwyczajną do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Zarzucił postanowieniu o zwolnieniu z zakładu psychiatrycznego:
- "oczywistą sprzeczność ustaleń sądu z treścią zebranego w sprawie materiału dowodowego"
- dowolną ocenę dowodów
- oparcie się na niepełnej i sprzecznej z innymi ustaleniami opinii biegłych
Wszystko to naruszało art. 2, czyli sprzeczność postanowienia z zasadą demokratycznego państwa prawnego oraz zasadą sprawiedliwości społecznej - tak oceniła sprawę prokurator Małgorzata Stajniak-Wójcicka z Prokuratury Regionalnej, oddelegowana do Prokuratury Krajowej.
PG: Dwie opinie biegłych
Według prokuratury, dwie opinie biegłych były sprzeczne ze sobą. Pierwsza - sprzed decyzji o osadzeniu sprawcy w zakładzie psychiatrycznym bazowała na 8-tygodniowej obserwacji, druga opinia po 9 miesiącach opierała się na "gołosłownych deklaracjach podejrzanego, w oczywisty sposób zainteresowanego wydaniem korzystnej dla niego opinii lekarskiej"
- Sąd odwoławczy błędnie zaakcentował znaczenie rzekomej skruchy podejrzanego, pomijając ryzyko wystąpienia śmiertelnego zagrożenia dla niewinnych osób, które mógł on wywołać - podkreśliła prokuratura.
Obrońca oskarżonego, adwokat Janusz Śliwa wniósł o odrzucenie skargi nadzwyczajnej z uwagi na jej niedopuszczalność. Dlatego, że przepis ustawy o Sądzie Najwyższym wyraźnie mówi o tym, że orzeczenie musi być ostateczne. A tymczasem postanowienie Sądu Apelacyjnego o uchyleniu środka zabezpieczającego w postaci pobytu w zakładzie psychiatrycznym nie kończy postępowania.
Adwokat Śliwa wyjaśniał przed Izbą Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, że jego klient zerwał z nałogiem, utrzymuje trwałe kontakty z rodzicami, ożenił się z dotychczasową partnerką i stale leczy się ambulatoryjnie.
SN oddala skargę nadzwyczajną
Izba Kontroli Nadzwyczajnej (w składzie dwóch sędziów zawodowych i jednego ławnika) uznała, że skarga Prokuratora Generalnego nie jest zasadna. Jak stwierdził sędzia sprawozdawca Krzysztof Wiak oddalenie tej skargi wynika z stąd, że nie ma oczywistej sprzeczności ustaleń faktycznych z treścią zebranego w sprawie materiału dowodowego.
Drugim problemem zaskarżonego postanowienia jest efekt społeczny wyeliminowania tego orzeczenia z obrotu prawnego. Czyli odpowiedź na pytanie czy jest konieczne jego eliminowanie z punktu widzenia zasad sprawiedliwości społecznej? Zdaniem SN - nie. Przywrócenie środka zapobiegawczego, jakim jest pobyt w zakładzie psychiatrycznym wobec osoby, która od dwóch lat prawidłowo leczy się ambulatoryjnie nie byłoby wskazane.
- Sąd orzekając o umorzeniu postępowania karnego wobec sprawcy stosuje środki zabezpieczające posłużył się złożoną opinią psychiatryczną. Stwierdzała ona, że w czasie, gdy popełniał czyn zabroniony podpalenia znajdował się w stanie niepoczytalności - stwierdził sędzia Wiak. - Druga opinia, wedle art. 204 kodeksu karnego wykonawczego traktuje terapię zamkniętą jako środek ostateczny - dodał. - Należy poddawać tę terapię kontroli nie rzadziej niż po pół roku. Izolacja zabezpieczająca nie może trwać w nieskończoność bez sprawdzania postępów. Sąd musi ustosunkować się czy konieczne jest stosowanie środków w zamkniętym zakładzie. Opinia psychiatryczna wskazywała, że nie jest to konieczne - stwierdził sędzia.
SN dodał, że w warunkach zamkniętych możliwości leczenia Sebastiana K. już się skończyły, teraz nadszedł czas terapii w warunkach wolnościowych.
Sygnatura akt I NSNk 2/20, postanowienie z 2 marca 2021 r.