Przed warszawskim sądem odbyła się pierwsza rozprawa w procesie cywilnym jaki Stefaniak wytoczył skarbowi państwa. Mężczyzna otrzymuje miesięcznie niecałe 600 zł. Według Stefaniaka, z zawodu mechanika samochodowego, renta powinna wynosić ponad 1600 zł. Jak sam wyliczył zaległe kwoty od 1983 r., czyli od momentu kiedy przeszedł na rentę, narosły do 238 tys. zł. Liczę, że państwo odda mi pieniądze, które mi się należą - powiedział Stefaniak.
W rozmowie z dziennikarzami dodał, że realna wartość jego renty znacznie spadła. Zaznaczył, że w 1983 roku płacony przez niego czynsz za mieszkanie wynosił trzy procent renty, natomiast obecnie jest to aż 47%. Pytany o adresata pozwu odpowiedział, że został skrzywdzony przez “rząd, a nie ZUS, który jest tylko wykonawcą”. Koniec końców to Skarb Państwa się na mnie wzbogacił - dodał. Według doniesień Polskiej Agencji Prasowej przed sądem mówił, że wysokość otrzymywanej renty nie wystarcza na normalne życie, ponadto - jak dodał - brakuje mu pieniędzy na środki medyczne konieczne do leczenia cukrzycy.
Stefaniak zmodyfikował swój pozew i zwiększył kwotę, której zwrotu się domaga. Jak wyjaśnił sądowi, od dnia złożenia pozwu minęło dwa i pół roku i trzeba było na nowo określić wysokość roszczenia. Na rozprawie nie pojawił się przedstawiciel pozwanego - Ministerstwa Skarbu Państwa. Dlatego sąd uznał za konieczne odroczyć proces do czasu dostarczenia pozwanemu odpisu zmodyfikowanego powództwa. Termin kolejnej rozprawy został wyznaczony na 10 marca. Stefaniak przyszedł do sądu w towarzystwie znajomych i przedstawicieli Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Osób Poszkodowanych przez ZUS i KRUS. Jak powiedziała założycielka stowarzyszenia, Zofia Suliga, proces ma charakter precedensowy i pozwoli “zdobyć doświadczenie w prowadzeniu podobnych spraw”.
(źródło: KW/PAP)