Władze Chicago są bardzo rozczarowane decyzją związku zawodowego nauczycieli (Chicago Teachers Union - CTU), który postanowił kontynuować ten pierwszy od 25 lat strajk.
Pomimo osiągnięcia pod koniec ubiegłego tygodnia wstępnego porozumienia z kuratorium chicagowskich szkół publicznych (CPS) związkowcy z CTU zdecydowali się w niedzielę przedłużyć przerwę w pracy co najmniej do środy. CTU nie może od miesięcy dojść do porozumienia z władzami miasta w sprawie reform systemu oświaty forsowanych przez burmistrza miasta Rahma Emanuela, byłego szefa kancelarii Białego Domu.
Burmistrz Emanuel utrzymuje, że strajk prawie 29 tys. nauczycieli i personelu pomocniczego jest nielegalny, bo naraża bezpieczeństwo i zdrowie ponad 350 tysięcy uczniów miejskich szkół publicznych. Zgodnie z niedzielną zapowiedzią prawnicy reprezentujący władze miasta w poniedziałek rano złożyli w sądzie okręgowym hrabstwa Cook wniosek o nakazanie nauczycielom ze związku CTU powrót do pracy.
"Strajk uniemożliwia uczniom pobieranie nauki oraz otrzymywanie innych niezbędnych usług, jak właściwe posiłki, bezpieczne pomieszczenie w godzinach szkolnych czy niezbędna opieka dla uczniów niepełnosprawnych" - czytamy w pozwie.
Władze Chicago powołują się też na prawo stanu Illinois zakazujące nauczycielom strajkowania w sprawach innych niż kwestie płacowe.
Brak zgody na zmianę systemu oceny pracy oraz proponowanych zasad zwalniania i przyjmowania nauczycieli to sporne punkty negocjowanego kontraktu. Strajkujący związkowcy podkreślają, że walczą też o poprawę warunków w szkołach. Domagają się mniejszych klas oraz zainstalowania klimatyzatorów we wszystkich szkołach. Na zwołanym w niedzielę zgromadzeniu prawie 800 delegatów CTU nie doszło do głosowania nad porozumieniem osiągniętym w negocjacjach z chicagowskim kuratorium. Delegaci uznali, że potrzebują więcej czasu na przeanalizowanie porozumienia i przedłużyli strajk o kolejne dni.
Przewodniczący zarządu CPS David Vitale reprezentujący w negocjacjach władze miasta uznał, że nie są to zagadnienia, których nie można by negocjować po powrocie uczniów do nauki. "Jesteśmy bardzo rozczarowani, że po dziesięciu miesiącach negocjacji i osiągnięciu sprawiedliwego porozumienia związek CTU zdecydował się kontynuować strajk" - powiedział Vitale.
W poniedziałek sędzia Peter Flynn nie zgodził się na natychmiastowe wyznaczenie przesłuchania w sprawie strajku nauczycieli. Nie wyklucza się, że pierwsze posiedzenie w tej sprawie może się odbyć dopiero w środę, o ile wcześniej związkowcy nie zakończą protestu.
"Oburzające jest to, że po tygodniu strajku nauczyciele przedłużają go o kolejne dni, nie licząc się z nikim i z niczym, a już na pewno nie z sytuacją nas rodziców. Moja córka od tygodnia musi chodzić ze mną do pracy. I tak jestem w tej dobrej sytuacji, że moje szefostwo zgadza się na to" - powiedział w rozmowie z PAP Marek Susz, ojciec uczennicy klasy drugiej szkoły podstawowej Belding na północnym zachodzie Chicago.
Dodał, że jest także zbulwersowanym tym, iż o decyzji o przedłużeniu strajku rodzice dowiedzieli się około 20.30 w niedzielę. Tymczasem jeszcze rano tego dnia panowało ogólne przekonanie, że strajk zostanie zakończony i uczniowie powrócą do szkół w poniedziałek.
Na czas strajku nauczycieli kuratorium CPS, tego trzeciego co do wielkości okręgu szkolnego w Stanach Zjednoczonych, wyznaczyło 147 szkół na terenie Chicago, w których odbywają się sześciogodzinne zajęcia zastępcze. Dzieciom zapewniana jest opieka i wydawane są posiłki. Do 675 szkół publicznych uczęszcza około 402 tys. dzieci. Część tych placówek to szkoły społeczne (charter schools), których nauczyciele nie przystąpili do trwającego od 10 września strajku.
Z Chicago Joanna Trzos (PAP)
tos/ az/ mc/