- Mamy dużo informacji od rodziców, którzy wysłali sześciolatki do pierwszej klasy – te dzieci, wcześniej pewne siebie i radosne, stały się znerwicowane, sfrustrowane i smutne. W polskiej szkole nie ma indywidualnego podejścia do ucznia, bo przepełnione klasy są standardem. Do tego program nauczania jest za trudny dla sześciolatka. Dzieci tracą możliwość na odreagowanie szkolnego stresu w zabawie, bo po szkole są niewolnikami prac domowych. Polska reforma w prymitywny sposób przeniosła wymagania stawiane dotąd siedmiolatkom na dzieci o rok młodsze. Dlatego w czwartej klasie, gdy zaczyna się nauczanie przedmiotowe, problemy wracają ze zdwojoną siłą. Dzieci młodsze są zupełnie zagubione, odstają od innych, i zaległości ciągną się za nimi przez wiele lat. - alarmuje Elbanowski.
Polecamy: Za tydzień posłowie zadecydują, czy będzie referendum ws. sześciolatków
Sześciolatek przytłoczony liczbą prac domowych?
Sześciolatki, które poszły do pierwszej klasy, są smutne i sfrustrowane. Przytłacza je ilość obowiązków - mówi Rzeczpospolitej Tomasz Elbanowski, prezes Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców.