Od tego, jak Polska potrafi rozwinąć i wykorzystać potencjał intelektualny swych obywateli i od tego, jak przeprowadzi skok w nowoczesną wiedzę i technologię – zależy nasza przyszłość. A podstawą tego jest oświata i edukacja, jej podstawowa baza, czyli szkolna edukacja dzieci i młodzieży – napisał w „Rzeczpospolitej” socjolog Ireneusz Krzemiński, kierownik Pracowni Teorii Zmiany Społecznej w Instytucie Socjologii UW.
Autor wzywa do traktowania edukacji nie jako sprawy doraźnej, sprawy, którą można traktować ideologicznie. Bez odrzucenia założonych z góry sympatii i antypatii politycznych – na pewno nie można będzie doprowadzić do pełnej realizacji jakiejkolwiek reformy, a przede wszystkim – reformy edukacji - mówi.
Krzemiński napisał „chciałbym z całego serca poprzeć propozycje minister Hall. Zwłaszcza chodzi mi o dwie sprawy: dokończenie, w duchu pierwotnej reformy rządu Buzka, reformy programowej od podstawówki do liceum, a po drugie – powstanie pierwszych klas dla wszystkich dzieci sześcioletnich. Podkreślam, że ma to dotyczyć wszystkich dzieci, także na wsi i w zagubionych czasem na prowincji miasteczkach”.
Autor „doskonale rozumie opór i przerażenie rodziców, a nawet i dyrektorów szkół, kiedy słyszą, jak niewielkie i niewystarczające środki finansowe mają zostać przeznaczone na przystosowanie budynków szkolnych dla sześciolatków, by stworzyć im przyjazną i bezpieczną przestrzeń do nauki i zabawy. Tę niechęć do reformy z pewnością pogłębia brak informacji o budżecie zapewnionym na środki dydaktyczne, tak niezbędne do prowadzenia nowoczesnej i skutecznej edukacji. Z bardzo poważnych badań edukacyjnych, które zrealizowano na zlecenie jednej z firm oświatowych, wynika, że np. szkoły bardzo kiepsko korzystają z pomocy dydaktycznych, z zabawek edukacyjnych, które naprawdę są niezbędne w edukacji młodszych dzieci i dla prowadzenia ciekawych zajęć na każdym poziomie kształcenia… Gdyby ministerstwo zapewniło rodziców i samych nauczycieli, że szkoły w znacznie większym stopniu będą mogły być wyposażone w zabawki edukacyjne i pomoce szkolne, także mulimedialne i gdyby nauczyciele zostali przygotowani do ich korzystania – zapewne proces dydaktyczny uległby zmianie, a rodzice poczuli się znacznie bezpieczniej. Gdy nie ma zabawek edukacyjnych, nie ma co myśleć o zorganizowaniu „lekcji na dywanie” zamiast w ławkach”. I dalej: „Wydaje mi się jednak konieczne, aby minister Hall i inne osoby, odpowiedzialne za wprowadzenie klas dla sześciolatków, a może i rząd odpowiedzialny przecież za reformę, zapewniła rodziców, że pieniądze na właściwe przygotowanie nowych przedszkoli i właściwe wyposażenie szkół przyjmujących sześciolatków, właśnie na zabawki edukacyjne i pomoce do nauki dla najmłodszych – na pewno będą zapewnione”
Za bardzo ważne autor uznaje przekonanie rodziców do reformy. „Wyobrażam więc sobie, że powstaje ruch, mobilizujący nie tylko rodziców, ale też i polityków do tego, aby przedyskutowane reguły reformy naprawdę wprowadzono w życie, niezależnie od tego, jaki będzie rząd za rok, czy dwa i kto będzie w dalszym ciągu ministrem edukacji. Taki ruch powinien przede wszystkim nie tylko wspomagać szkoły i niejako pilnować, aby wdrażanie reformy przebiegało płynnie, ale także sprawować kontrolę społeczną nad działaniami rządu – a rządy na ogół zapominają o obiecanych i przeznaczonych na reformy pieniądzach…” - napisał Krzemiński.
Zdaniem socjologa reformie najbardziej brakuje dwóch rzeczy: „Po pierwsze, o czym już mówiłem, jasno określonych standardów wyposażenia przedszkoli i szkół w zabawki edukacyjne i pomoce dydaktyczne. A po drugie i jest to kolejny wniosek z badań brak mi – reformy kształcenia nauczycieli...Nie ulega jednak wątpliwości, że obawy rodziców wiążą się także z tym zagadnieniem: czy nauczyciele są dostatecznie przygotowani, żeby efektywnie uczyć poprzez zorganizowane doświadczenie, poprzez twórczość i zabawę?” I dalej „Jednak zarysowanie choćby ogólnie perspektyw kształcenia nauczycieli z prawdziwego zdarzenia – to chyba najważniejsza sprawa dla przyszłości edukacji. I powiedziałbym, że równie ważna jak materialna sytuacja nauczycieli i szkolnictwa. Bez pieniędzy, mądrze wydawanych i mądrze zarządzanych, żadna reforma nie będzie udana. To właśnie umiejętne wykorzystanie funduszy europejskich w postaci projektów inicjowanych przez resort edukacji, zmierzających do poprawy bazy szkolnej i wyposażenia szkół w nowe zasoby dydaktyczne a nauczycieli w nowe kwalifikacje może zadecydować o sukcesie reformy”.
„Planowana reforma minister Hall musi mieć jasno zadeklarowaną misję wyrównywania dystansów edukacyjnych. Musi zmierzać właśnie w tym kierunku, aby edukacja, zwłaszcza ta bazowa, powszechna, dawała szanse wszystkim polskim dzieciom, aby – co więcej – stwarzała możliwości wyrównania szans tym, którzy pochodzą z rodzin i środowisk, dających gorsze kulturowe wyposażenie swym dzieciom. Szkoła powinna być miejscem przyjacielskiego spotkania młodych ludzi ze wszystkich sfer i klas społecznych, którzy od małego potrafiliby budować pewne wspólne doświadczenie – pisze Krzemiński.
W zakończeniu autor napisał, że „reforma edukacji powinna stać się prawdziwie priorytetem całego rządu! Powinna uzyskać status reformy najważniejszej z gwarancjami budżetowymi rządu w dłuższej perspektywie czasowej. Ta reforma potrzebuje i pieniędzy i czasu. Ale co ważne potrzebuje konsensusu najważniejszych sił politycznych i środowisk społecznych, ludzi nauki, nauczycieli, rodziców i samorządów”.
 
Źródło: Rzeczpospolita, 17.12.2008 r.