- Ostatnie podwyżki nasi poprzednicy dali w 2012 roku. To było nieco powyżej 3 proc. Dlatego w kwietniu zapowiedzieliśmy trzy kroki. To miał być kwiecień 2018, styczeń 2019 i styczeń 2020. Okazało się, że wzrost gospodarczy jest na tyle duży, że przyspieszamy podwyżki. Samorządy mają już pieniądze na wypłaty z wyrównaniem od stycznia 2019. W marcu na polskiego nauczyciela czeka też trzynastka - powiedziała Zalewska.

 

 

 

MEN oddaje przywileje

Te zapewnienia nie do końca przekonują związkowców, którzy już 4 marca ogłoszą termin strajku. Jak podkreślają, największą popularnością wśród osób, które chcą protestować, cieszy się pomysł akcji protestacyjnej podczas egzaminów.

- Oddaliśmy nauczycielom wszystkie zabrane przez poprzedników przywileje - mówiła minister. Tłumaczyła, że nie chce obciążać samorządów kosztami podwyżek - Chcemy doprowadzić do sytuacji, gdy wpiszemy w przepisach, na to też potrzebujemy rozmów ze związkami i samorządowcami - tłumaczyła szefowa resortu.

 

Strajk w oświacie 8 kwietnia i może potrwać do egzaminów>>