- Rynek jest wolny tylko po stronie wydawców, którzy proponują produkt i ceny. Rodzic nie ma wyjścia - nauczyciel zdecydował, on musi kupić. - uważa Rostkowska. - Nauczyciele przyznają, że o wyborze podręcznika decydowała oferta uzupełniająca, a nie sam podręcznik.
Dlatego też w ustawie znajdzie się zapis, że szkoła będzie mogła skorzystać z innego podręcznika niż ministerialny, jeżeli będzie on bezpłatny dla rodziców (czyli zapłaci zań organ prowadzący) oraz będzie nadawać się do wielokrotnego użytku.
Rostkowska zwraca również uwagę, że pakiety podręczników bywają przeładowane informacjami, ograniczają nauczycieli i uczą schematycznego myślenia.
- Nauczyciele czują się zobowiązani do realizacji wszystkiego, co pojawiło się w "boksie" - krok po kroku, pierwszy zeszyt otwierają we wrześniu, ostatni zamykają w czerwcu. Chcemy wrócić - to postulat nauczycieli - do czegoś, co można naprawdę nazwać podręcznikiem. - mówi - - Specjaliści mówią, że doprowadziliśmy to wszystko do przesady. Nie widzę niczego złego w tym, że podręczniki trzeba będzie oddać szkole. Odwrotnie - to uczenie szacunku dla książki. Boli mnie serce, gdy dzieci bazgrolą po podręcznikach, bo ktoś tak wymyślił, mając na uwadze zyskowność firmy. Więcej>>
Polecamy: Wydawcy: popieramy finansowanie podręczników przez państwo