Kwietniowy protest przeciwko likwidacji stołówek szkolnych zgromadził na ulicach Warszawy członków Konfederacji Pracy zrzeszającej szkolne kucharki, działaczy Demokratycznego Zrzeszenia Studenckiego i Porozumienia Oświatowego. Demonstrujący bronili szkolnych stołówek przed likwidacją i domagali się wpływu na gospodarowanie budżetem miasta.
Temat stołówek nie jest nowy i nie jest problemem tylko stolicy. Wiele szkolnych kuchni wymaga modernizacji, nie spełnia norm Sanepidu i wymaga doposażenia. Samorządy nie chcą ponosić tych wydatków. Koszt szkolnego obiadu dofinansowanego przez samorząd to 3–8 zł, ceny w poszczególnych szkołach różnią się nawet o 100%.
W Warszawie najwięcej cięć planuje się w Śródmieściu: zagrożone jest około 30 stołówek. Mokotów deklaruje prywatyzację 23, Wesoła – siedmiu, Bemowo – sześciu, Targówek – dwóch, Praga-Południe – jednej, Bielany – jednej. W podstawówkach w Śródmieściu z obiadów korzysta 3895 uczniów. Na koniec bieżącego roku szkolnego około 190 kucharek może stracić pracę.
W niektórych rejonach kraju odstąpiono od reorganizacji stołówek, wycofali się z niej m.in. prezydent Starogardu Gdańskiego Edmund Stachowicz czy prezydent Krakowa Jacek Majchrowski. Ten ostatni podkreślił jednak, że w przyszłości nie da się uciec od tego tematu. W innych miastach, np. w Ostrowcu Świętokrzyskim, likwidację stołówek przeprowadzono całkowicie.
W protestach podnoszony jest temat kucharek – liczbę zwolnień w skali kraju trudno już teraz oszacować – oraz jakości posiłków gotowanych poza szkołą, ale przede wszystkim chodzi o cenę obiadu dla ucznia. Bo likwidacja szkolnej stołówki oznacza zmianę ceny obiadu szkolnego – jej wzrost nawet o 35%.
Jak podaje portal prawodomiasta.pl Śródmieście w Warszawie po prywatyzacji 30 stołówek planuje zaoszczędzić 3,5 mln zł, Mokotów zyski po likwidacji wszystkich stołówek szacuje na 7,5 mln zł.
Część szkół zdecydowało się oddać stołówki w ajencję. W warszawskim Gimnazjum Nr 47 z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Marszałka Józefa Piłsudzkiego stołówkę prowadzi ajent wybrany w ubiegłorocznym przetargu. Wynajmuje pomieszczenia kuchenne z wyposażeniem. Wydaje około 90 obiadów dziennie, w cenie 7 zł. Właśnie kończy się roczna umowa, a szkoła zbiera opinie uczniów i rodziców. Jak mówi wicedyrektor gimnazjum Marek Wąsowski, uczniowie korzystający z obiadów są zadowoleni z jakości posiłków. Szkoła wybrała opcję ajencji, aby mieć posiłki szykowane na miejscu, serwowane na talerzach, z możliwością dolewki zupy (podawana jest w wazach).
Nie wszyscy dyrektorzy szkół chcą oddać stołówki w ajencję, nawet za cenę dodatkowego obciążenia obowiązkami i odpowiedzialnością. Nie ufają ajentowi tak jak własnym pracownikom. Ponadto chcą zachować kontrolę nad działalnością stołówki na terenie ich placówki – jak obie warszawskie szkoły sportowe. Coraz liczniejsi jednak decydują się na ajenta – to dotyczy w najwyższym stopniu szkół ponadgimnazjalnych.
@page_break@
Jak tłumaczy Jan Bernard Malinowski, naczelnik Wydziału Edukacji i Spraw Społecznych Urzędu Miasta w Ostrowcu Świętokrzyskim, to ostatnie stołówki, które zostały od początku reorganizacji w 2001 r. Koszt przygotowania obiadu przez te placówki był różny, wynosił nawet ponad 7 zł. Kuchnie szkolne gotowały za tę samą cenę, za jaką obiad sprzedaje catering.
– Za te pieniądze, to już można coś ciepłego zjeść na mieście – zauważa Jan Bernard Malinowski. – Jaki jest sens utrzymywania kuchni szkolnej przy takich kosztach? To po prostu złe gospodarowanie – podsumowuje, reprezentuje wszak interes organu prowadzącego, wybieranego, by gospodarować budżetem.
W Ostrowcu ogłoszono przetarg, który wygrała spółdzielnia socjalna. – Otrzymała w użytkowanie nieodpłatnie i wykorzystuje na zasadzie użyczenia stołówkę szkolną z jedną z największych i najlepiej wyposażonych kuchni. Sama płaci za media i gotuje również dla pozostałych szkół – opowiada naczelnik ostrowieckiego Wydziału Edukacji. – Do każdej ze szkół przydzieliliśmy po pół etatu do wydawania posiłków i zmywania. Dzieciaki jedzą na ceramicznych talerzach, we własnych szkołach – dodaje. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej ustalił maksymalną cenę obiadu – 5,80 zł. Oszczędność w skali roku – jak informuje Jan Bernard Malinowski – wynosi kilkaset tysięcy złotych. – A subwencja oświatowa w Ostrowcu Świętokrzyskim pokrywa tylko 60% całości wydatków na oświatę. Pozostałe 40% prezydent miasta wykłada ze swojego budżetu – dodaje.
Przeciwnicy szkolnych stołówek, którzy wypowiadają się na forach internetowych, podkreślają, że z dotowanych obiadów często korzystają osoby spoza szkoły, a kupowanych produktów nie wylicza się precyzyjnie. Oczywiście dyrektorzy szkół zaprzeczają. Nie ma mowy o wynoszeniu posiłków do domu ani wydawaniu ich osobom spoza szkoły. Pozostaje też sprawa zatrudnienia personelu niepedagogicznego w czasie wakacji. Nie podlega on Karcie Nauczyciela i nie może korzystać z dłuższych wakacji. W szkołach, gdzie prowadzone są akcje Lato w mieście i Zima w mieście, jak w Zespole Szkół Nr 2 im. Wandy Rutkiewicz, nie ma problemu z zajęciem dla kuchni, a często trudno wygospodarować urlop. Ale w innych placówkach w czasie wakacji nie gotuje się obiadów – wtedy wyszukuje się zajęcia dla personelu stołówki. Najczęściej to gruntowne sprzątanie kuchni i pomoc w utrzymaniu porządku w szkole w okresie urlopowym – rodzice sądzą, że za to się nie płaci.
Jest to fragment artykułu Agaty Oleksiak " Stołówki pełne paradoksów ", opublikowanego w czerwcowym numerze miesięcznika "Dyrektor Szkoły". Numer poświęcony jest problematyce organizacji zdrowego żywienia w szkołach. Poza kwestią likwidacji szkolnych stołówek, poruszony został problem braku określenia norm żywieniowych w tego rodzaju punktach. Pisze o tym Anna Satel w artykule "Normy żywieniowe receptą na otyłość dzieci?" . W miesięczniku znaleźć można także informacje na temat koncepcji i strategii pozwalającej na stworzenie szkoły promującej zdrowie. Temat ten omawia profesor Barbara Woynarowska w artykule "Koncepcja i strategia tworzenia Szkoły Promującej Zdrowie w Polsce" .
Informacje o prenumeracie czasopisma dostępne tutaj>>