Poszanowanie praw rodziców nie oznacza zagwarantowania, że dziecko w szkole nie zetknie się z poglądami sprzecznymi z tymi, które głosi jego rodzic - wyjaśnia rzecznik praw obywatelskich w odpowiedzi na protesty dotyczące programów równościowych w placówkach oświatowych, które - według niektórych rodziców - propagują "ideologię gender".
"Rzeczpospolita" cytuje komentarze prawników konstytucjonalistów, którzy nie do końca zgadzają się z tym stanowiskiem.
- Prawo rodziców do wychowania dziecka może być ograniczane, gdy rodzice wychodzą poza obowiązujący system wartości. Wyobrażam sobie ingerencję państwa, gdy wychowują dziecko na gangstera – mówi prof. Andrzej Zoll - Jeśli mamy rozumieć przez to walkę, by zacierać różnice między kobietą i mężczyzną, to się z tym nie zgadzam. Rozumiem rodziców, którzy się na to nie godzą. Nie powinniśmy np. mówić o dwóch mamusiach czy dwóch tatusiach. - tłumaczy jednak.
Prawnicy podkreślają natomiast, że rady rodziców mają wpływ na treści zawarte w programie nauczania.
- Państwo, które uznaje się za władne formułować jedynie słuszny model wychowania, jest dotknięte ryzykiem antydemokratycznej deformacji. -podkreśla konsytucjonalista Ryszard Piotrowski. - Trzeba tu postępować z wielką ostrożnością i tak odczytuję wystąpienie RPO - mówi. Więcej>>

Wystąpienie RPO ws. programów równościowych>>

Polecamy: Szkoła utrwala stereotypy