- Decyzja, by nie startować w kolejnym konkursie, jest efektem chłodnej analizy faktów.
Byłem dyrektorem tej szkoły od 1996 r., więc łatwo policzyć, że przeżyłem w pracy wiele reform. Żadna nie była przeprowadzana tak jak ta. Tu merytoryczne argumenty nie są istotne, liczą się tylko te polityczne. I ja już nie chcę w tym uczestniczyć. Nie chcę takiej zmiany firmować swoim nazwiskiem - tłumaczy w wywiadzie. Dodaje, że reformy wiążą się z ograniczeniem liczby etatów, co może dotknąć przede wszystkim młodych, najbardziej zaangażowanych nauczycieli. Zauważa także, że choć wprowadzenie gimnazjów nie było idealnym pomysłem, to na przestrzeni lat nowy system się sprawdził i nie ma powodu, by go zmieniać.
- Zmieniają się ramowe plany nauczania, może więc historii będzie więcej, ale innych przedmiotów mniej. Np. nie będzie już w ogóle wiedzy o kulturze, a u mnie uczy jej wspaniała matematyczka. Pasjonatka, która na dodatek mówi po włosku i organizuje młodzieży wspaniałe wyjazdy do Rzymu. Co będzie w zamian? Nie wiadomo. Bo nie ma podstaw programowych do plastyki, muzyki i filozofii, przedmiotów, które mają być w liceach do wyboru. Nie wiemy też, kto będzie mógł ich uczyć - komentuje natomiast nową podstawę programową. Więcej>>
Dyrektor liceum: reforma zmusi mnie do zwalniania ludzi
Reforma i związane z nią zmiany zmuszają mnie do czegoś, czego nie lubię najbardziej: do zwalniania ludzi - mówi Gazecie Wyborczej Wiesław Włodarski, dyrektor Liceum im. Ruy-Barbosy w Warszawie. Zapowiada, że woli sam odejść z pracy, niż zwalniać młodych pedagogów.