"Wyświechtane powiedzenie mówi, że >, ale obawiam się, że owoce mogą być gorzkie. Po pierwsze to jest wizja polityka, a realizacja tej wizji będzie polegała tylko i wyłącznie od zapobiegliwości nauczycieli i samorządów, a konsekwencje wszelkich błędów politycznych, wszelkich błędów organizacyjnych poniesie uczeń i nauczyciel. Tutaj kierując się ogromnym doświadczeniem w tej dziedzinie mamy wątpliwości, czy tak ogromna zmiana uda się w tak krótkim odcinku czasowym. Wołałbym, a to jest marzeniem od wielu lat, żebyśmy coś dobrze przygotowali, diagnozując sytuację podsumowali to i zrealizowali" - powiedział prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
"Moim zdaniem tak jak nie dokonano rzeczowej oceny reformy ministra Mirosława Handke wprowadzającego gimnazja, to także pani minister Zalewska kierując się tego rodzaju politycznym ADHD rzuciła się na głęboka wodę, nie mając ani argumentów, ani należytego przygotowania" - dodał.
Zauważył, że w Polsce każdy minister przychodzi do resortu z własną wizją, własną koncepcją, a to raczej nie służy polskiemu modelowi edukacyjnemu. Tymczasem - jak mówił - czy obecna zapowiedziana zmiana jest dobra, będzie można ocenić nie w 2017, 2018 r., ale dopiero po 12 latach, gdy ze szkół wyjdą pierwsi absolwenci, którzy przeszli cały cykl nauczania w nowym systemie.
Broniarz wyraził oburzenie stwierdzeniem Zalewskiej, że zastała edukację zniszczoną, zrujnowaną i zdegradowaną. "To jest fałszywe, kłamliwe i nieprawdziwe w przekazie i ocenie (...) Pani minister jak każdy obywatel kraju ma prawo do wyrażania opinii, ale wołałbym żeby ta ocena była poparta wiedzą, a nie tylko o wyłącznie takim politycznym chciejstwem" - powiedział.
Zaznaczył, że jego zdaniem gimnazja broniły się wynikami, jakie polscy 15-latkowie osiągali w Międzynarodowym Badaniu Umiejętności Uczniów PISA. "Dziś pani minister te badania zdyskredytowała" - mówił. Zauważył też, że gimnazja w inny sposób funkcjonowały, niż proponuje minister edukacji. "Młodzież, która do nich trafia jest rzeczywiście wyrwana z domowego ogniska, ale w nowym modelu szkoły podstawowej nie ma pewności, ze uczniowie klas V-VIII szkół powszechnych będą się uczyć w tym samym budynku co klas I-IV" - dodał.
W jego ocenie, nieprawdą jest stwierdzenie szefowej MEN, że szkoły powszechne wchłoną nauczycieli gimnazjalnych, bo tak pracuje kilkanaście tysięcy osób w niepełnym wymiarze czasu pracy. (PAP)
Koniec z gimnazjami, wraca czteroletnie liceum>>