W czwartek przed gmachem Ministerstwa Edukacji Narodowej pokazał on dziennikarzom kalendarz z zaznaczonymi dniami wolnymi od lekcji, wynikającymi z rozporządzenia ministra edukacji w sprawie organizacji roku szkolnego. Podkreślił, że tak, jak czas ferii zimowych i wakacji, także czas i wymiar przerw świątecznych: bożonarodzeniowej i wielkanocnej wynikają z tego rozporządzenia.
Odniósł się w ten sposób po raz kolejny do opublikowanego w zeszłym tygodniu listu otwartego minister edukacji Joanny Kluzik-Rostkowskiej do rodziców. W liście tym szefowa MEN napisała, że czas przerwy świątecznej w szkołach, to dni wolne od nauki dla uczniów, ale nie dni wolne od pracy dla nauczycieli. Wyjaśniła, że chodzi o zapewnienie opieki dzieciom w tym czasie. Podkreśliła jednocześnie, że nauczyciele - tak jak wszyscy - mają wolne jedynie w dni świąt (czyli 25 i 26 grudnia oraz 1 stycznia).
Podała także numer telefonu i adres mailowy, pod którymi rodzice mogą zgłaszać wszelkie uwagi i wątpliwości dotyczące opieki nad dziećmi w okresie przerwy świątecznej w szkołach.
"Pani minister wsadziła kij w mrowisko mówiąc o organizacji roku szkolnego, bo z rozporządzenia (o organizacji roku szkolnego) w żadnej mierze nie wynika obowiązek leżący po stronie szkoły lub nauczyciela zapewnienia dziecku opieki" - podkreślił Broniarz. Jak mówił, obowiązek taki dotyczy dni wolnych ustalanych przez dyrektora szkoły, także na podstawie tego rozporządzenia.
Kluzik-Rostkowska: przerwa świąteczna to wolne dla ucznia, nie dla nauczyciela>>
"Tak więc, to szkoły same podejmują decyzje o tym, że w czasie przerwy świątecznej, która wypada od 22 do 31 grudnia, zorganizują zajęcia opiekuńcze dla dzieci i młodzieży, ale muszą to robić w porozumieniu z organem prowadzącym. Stoi za tym bardzo prozaiczna kwestia - dwa tygodnie przerwy świątecznej to jest 50 proc. oszczędności miesięcznie samorządu na prowadzeniu szkół, a to z ich punktu widzenia duża oszczędność" - zaznaczył.
W ocenie Broniarza, w obliczu niżu demograficznego i problemu z utrzymaniem pracy przez nauczycieli, nie ma takich nauczycieli, którzy odmówiliby dyrektorowi szkoły przyjścia na zajęcia opiekuńcze w czasie przerwy świątecznej, jeśli takie zajęcia w porozumieniu z organem prowadzącym będą prowadzone. "Jeśli gmina da na to pieniądze, otworzy szkołę, ogrzeje ją, oświetli ją to nauczyciele przyjdą i zorganizują zajęcia, jeśli nie kierując się czystą chęcią pracy z dzieckiem, to zrobią to z obawy utraty pracy" - powiedział.
Zaznaczył, że opieka nad dziećmi jest wpisana w zawód nauczycieli i nie trzeba im o tym przypominać. "Stąd mówienie, że migają się, uchylają się od zajęć jest ewidentnym znakiem braku znajomości realiów szkolnych i prawa oświatowego" - podkreślił.
"Jeśli pani minister chce, i tak to odczytujemy, pokazać rodzicom jak bardzo pozytywnie jest nastawiona do ich problemów, do opieki nad dziećmi, to wolelibyśmy, by zrobiła to w sposób mniej spektakularny, a bardziej oczekiwany przez rodziców: by sprawdziła ile mamy świetlic szkolnych, stołówek szkolnych" - powiedział prezes ZNP. Dodał, że z badania zrobionego przez związek wynika, że świetlic nie ma w 25 proc. szkół.
Nauczyciel, któremu nie przydzielono zajęć, w czasie przerwy świątecznej może pracować w domu>>
Kluzik-Rostkowska komentując wypowiedzi Broniarza powiedziała w czwartek dziennikarzom, że chciałaby, by rzeczywistość szkolna była tak różowa jak mówi prezes ZNP i jej list do rodziców nie był potrzebny. "Rodzice otwierają oczy ze zdziwieniem, że mogli o taką pomoc opiekuńczą prosić (...) Jest też grupa nauczycieli zdecydowanie niezadowolonych z tego listu" - powiedziała. Poinformowała, że z maili, jakie docierają do ministerstwa wynika, że "oni zupełnie inaczej zaplanowali swój czas i po raz pierwszy słyszą, że mają zaopiekować się dziećmi w okresie świątecznym, bo to czas, gdy zajmują się swoimi dziećmi, a rodzice też powinni zająć się swoimi".
"Mam nadzieję, że z tego zamieszania, jakie list budzi, będzie jedna korzyść - że teraz w okresie świątecznym, teraz, a później na Wielkanoc, tam gdzie będzie taka potrzeba zajęcia opiekuńcze zostaną dla dzieci zorganizowane" - zaznaczyła. Podkreśliła, że nie oczekuje, by całe grono pedagogiczne szkoły podstawowej spędzało czas przerwy świątecznej w szkole. "My tylko chcemy, by dyrektor rozpoznał, czy jest potrzeba zorganizowania takich zajęć i w jakich godzinach, i jeśli ona będzie,by zorganizował zajęcia" - powiedziała. Minister zaznaczyła, że problem dotyczy głównie dzieci najmłodszych. "Jeśli chodzi o 15-, 16-latka nie ma problemu, a z 6-, 7-latkiem jest - takiego dziecka nie zostawi się samego w domu" - dodała.
Kluzik-Rostkowska podkreśliła także, że z ustawy Karta Nauczyciela wynika, że nauczyciele mają urlop w czasie ferii zimowych i w czasie wakacji letnich. "W czasie, gdy nie ma zajęć edukacyjnych, a nie są to święta, nauczyciele pozostają w dyspozycji dyrektora szkoły. To nie jest ich czas wolny, to nie jest czas urlopu. Dlatego nauczyciele nie powinni być zdziwieni, że ktoś może ich poprosić, by część tego czasu spędzili w szkole i zaopiekowali się dziećmi" - powiedziała. (PAP)
Nauczyciele o obowiązku prowadzenia zajęć w czasie przerwy świątecznej: nie jesteśmy niańkami>>