Rzecznik Praw Obywatelskich opublikował na swojej stronie internetowej odpowiedź Komendy Głównej Policji na swoje pismo RPO dotyczące obaw kierowców i motorniczych, że będą karani za przekroczenie limitu osób w autobusie czy tramwaju.

Epidemia COVID-19 wymusiła wprowadzenie ograniczeń także w komunikacji publicznej. W komunikacji miejskiej przewożonych może być jednocześnie nie więcej osób niż wynosi połowa miejsc siedzących. Przepisy nie wskazują jednak, kto decyduje o tym, kto wsiada a kto nie oraz czyja to odpowiedzialność. Za naruszenie tych przepisów grozi grzywna do 500 zł albo kara nagany.

Czytaj również: Kwarantanna rodzinna - rząd "przepuścił" wielu, by kontrolować nielicznych>>

Kierowcy boją się, że odpowiedzialnością za naruszanie nowych przepisów zostaną obciążeni właśnie oni - kierowca lub motorniczy pojazdu, co potwierdziła w rozmowie z serwisem Prawo.pl Karolina Gałecka, rzecznik prasowy Urzędu m.st. Warszawy.
Tymczasem, jak zauważył RPO, prowadzący pojazd nie ma skutecznych środków, by wyegzekwować przestrzeganie ograniczeń przez pasażerów. Poza tym zadaniem kierujących jest przede wszystkim bezpieczne i punktualne realizowanie kursów, a nie liczenie, pilnowanie i egzekwowanie dopuszczalnej liczby pasażerów w pojeździe.

 

Cena promocyjna: 59.7 zł

|

Cena regularna: 199 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 149.25 zł


 

Odpowiedzialność kierowcy i motorniczego

RPO zwrócił się więc o stanowisko do Komendy Głównej Policji. W odpowiedzi poinformowano go, że istotną rolę w realizacji nakazanego sposobu przewożenia pasażerów mają do spełnienia organizatorzy i operatorzy publicznego transportu zbiorowego oraz inni przewoźnicy drogowi i podmioty wykonujące drogowy przewóz osób autobusami. - Jednym z rozwiązań może być wypracowanie i zorganizowanie własnego sposobu wspomagania kierowców w czuwaniu nad liczbą pasażerów, z uwzględnieniem specyfiki przewozu. Zgodnie z art. 14 ust. 1 ustawy z dnia 15 listopada 1984 r. - Prawo przewozowe obowiązkiem przewoźnika jest zapewnienie podróżnemu m.in. odpowiednich warunków bezpieczeństwa i higieny – napisała KGP.

 

W piśmie zaznaczono, że policja dostrzega wagę i szanuje odpowiedzialną pracę kierowców i motorniczych, zarówno na co dzień, jak i w tym szczególnym okresie. Ale to oni – zdaniem KGP - w pierwszej kolejności odpowiadają za sposób przewożenia pasażerów i muszą mieć świadomość konieczności konsekwentnego przestrzegania wprowadzonych nowych zasad, a co za tym idzie - ponoszą również odpowiedzialność karną związaną z naruszeniem przepisów prawa.

A odpowiedzialność kierującego pojazdem w zakresie przewożenia pasażerów nie wynika wyłącznie z obecnego stanu epidemii, lecz – jak podkreśla policja -  obowiązuje od wielu lat w oparciu o przepisy ustawy z 20 czerwca 1997 r. - Prawo o ruchu drogowym.

W praktyce więc to kierujący pojazdem jest zobligowany do wyegzekwowania od pasażerów określonego zachowania, a w przypadku odmowy - do wezwania na miejsce policji, celem przywrócenia porządku. - Wypada przy tym zauważyć, że z praktycznego punktu widzenia wprowadzone ograniczenia ułatwiają kierowcy czy motorniczemu kontrolę liczby przewożonych pasażerów – twierdzi KGP.

 


Zalecenia i kompensacja

Jak powiedziała nam Karolina Gałecka, zarówno Tramwaje Warszawskie, jak i Miejskie Zakłady Autobusowe wydały wytyczne dla motorniczych i kierowców autobusów. Zgodnie z tymi zaleceniami, w momencie przeciążenia mają oni zatrzymać skład lub autobus, wezwać pasażerów do opuszczenia pojazdu, a następnie zawiadomić nadzór ruchu i policję. – Musimy liczyć na zdrowy rozsądek pasażerów – mówi Gałecka. I dodaje: - Mieliśmy już przypadki oplucia kierownicy autobusu czy motorniczego.  

Według Gałeckiej, stołeczny ratusz wystąpił o wyjaśnienia w tej sprawie, ale póki co odpowiedzi nie otrzymał. - Kara grzywny i nagana, o której wspomina policja to kary z kodeksu wykroczeń.
- W takiej sytuacji pracodawca powinien pomyśleć o kompensacji kar kierowcom autobusów i motorniczym, które mogą być na nich nałożone w związku z wykonywanymi przez nich obowiązkami pracowniczymi, zgodnie z wytycznymi pracodawcy – uważa Tomasz Klemt, radca prawny z kancelarii Klemt. Jak mówi, mogłoby się to odbyć w formie wewnętrznego regulaminu postępowania w takich sytuacjach przyjętego przez obie spółki.