Z niewielu informacji dotyczących projektu nowej ustawy wynika, że z otwartego rachunku powierniczego środki byłyby uwalniane w trakcie budowy, a bank przed dokonaniem kolejnej transzy wypłaty sprawdzałby, czy opisany w umowie deweloperskiej etap prac został już rzeczywiście zakończony. Natomiast na rachunku zamkniętym pieniądze czekałyby aż do momentu, w którym zostanie przeniesiona własność mieszkania na nabywcę.
Konsument decydować ma sam o tym, czy zechce z rachunku powierniczego skorzystać. Sam wybierałby też rodzaj rachunku. Deweloper będzie musiał go jednak poinformować o grożącym ryzyku, gdy z rachunku nie zdecyduje się skorzystać. Brak takiego rachunku będzie miał najprawdopodobniej wpływ na wzrost ceny mieszkania. Według ekspertów, skoro deweloper nie uzyska pieniędzy od konsumentów w trakcie budowy, to będzie zmuszony zaciągnąć kredyt hipoteczny, który zwiększy koszty inwestycje o koszty bankowe.
Nowością będzie wprowadzenie pojęcia prospektu informacyjnego. Prospekt otrzymywaliby klienci dewelopera, którzy mogliby znaleźć w nim informacje na temat pozwolenia na budowę, przeznaczenia nieruchomości w planie zagospodarowania przestrzennego czy różnicach w cenie lokalu w przypadku posiadania rachunku powierniczego i w przypadku jego braku.
Konkretny projekt owiany jest tajemnicą. Trwają konsultacje. Stąd ocena regulacji, na tym etapie, byłaby zdecydowanie przedwczesna – uważa Dominika Kordas, aplikant adwokacki w kancelarii Kaczor Klimczyk Pucher Wypiór. - Na pewno można postawić pytanie, czy taka ingerencja ustawodawcy jest w ogóle potrzebna. Już dziś funkcjonują przecież mechanizmy pozwalające karać nieuczciwych deweloperów. Podstawową sankcją jest nieważność krzywdzących konsumenta postanowień, o ile zostały mu one narzucone. Równolegle regulacje ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów, dotyczące praktyk naruszających ich zbiorowe interesy, pozwalają nałożyć na przedsiębiorcę kary pieniężne w wysokości do 10 % przychodu osiągniętego w poprzednim roku rozliczeniowym. Nie rozstrzygając więc stanowczo o celowości odgrzewanej kolejny raz propozycji, warto zastanowić się, czy nie lepiej byłoby dopracować już istniejące regulacje. Ostateczna ocena możliwa będzie, gdy poznamy konkretny projekt. – uważa Dominika Kordas.
Według Dominiki Kordas umowa deweloperska w obecnym kształcie (tak zwykło się określać umowę, o której mowa w art. 9 ustawy o własności lokali) nie zabezpiecza interesów nabywców w sposób zadowalający. Regulacja ta jest przede wszystkim regulacją rzadko stosowaną, żeby nie powiedzieć niemal martwą. Zwykle w obrocie zawierane są po prostu umowy przedwstępne, nierzadko w zwykłej formie pisemnej (to jest nie w formie aktu notarialnego). Deweloperzy nie mają bowiem obowiązku zawierania z konsumentami umów określonego typu. Jednocześnie ich oddolne inicjatywy, jak na przykład opracowany przez Polski Związek Firm Developerskich Katalog Zasad Umowy Deweloperskiej, dalekie są ciągle od ideału.
Konsument decydować ma sam o tym, czy zechce z rachunku powierniczego skorzystać. Sam wybierałby też rodzaj rachunku. Deweloper będzie musiał go jednak poinformować o grożącym ryzyku, gdy z rachunku nie zdecyduje się skorzystać. Brak takiego rachunku będzie miał najprawdopodobniej wpływ na wzrost ceny mieszkania. Według ekspertów, skoro deweloper nie uzyska pieniędzy od konsumentów w trakcie budowy, to będzie zmuszony zaciągnąć kredyt hipoteczny, który zwiększy koszty inwestycje o koszty bankowe.
Nowością będzie wprowadzenie pojęcia prospektu informacyjnego. Prospekt otrzymywaliby klienci dewelopera, którzy mogliby znaleźć w nim informacje na temat pozwolenia na budowę, przeznaczenia nieruchomości w planie zagospodarowania przestrzennego czy różnicach w cenie lokalu w przypadku posiadania rachunku powierniczego i w przypadku jego braku.
Konkretny projekt owiany jest tajemnicą. Trwają konsultacje. Stąd ocena regulacji, na tym etapie, byłaby zdecydowanie przedwczesna – uważa Dominika Kordas, aplikant adwokacki w kancelarii Kaczor Klimczyk Pucher Wypiór. - Na pewno można postawić pytanie, czy taka ingerencja ustawodawcy jest w ogóle potrzebna. Już dziś funkcjonują przecież mechanizmy pozwalające karać nieuczciwych deweloperów. Podstawową sankcją jest nieważność krzywdzących konsumenta postanowień, o ile zostały mu one narzucone. Równolegle regulacje ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów, dotyczące praktyk naruszających ich zbiorowe interesy, pozwalają nałożyć na przedsiębiorcę kary pieniężne w wysokości do 10 % przychodu osiągniętego w poprzednim roku rozliczeniowym. Nie rozstrzygając więc stanowczo o celowości odgrzewanej kolejny raz propozycji, warto zastanowić się, czy nie lepiej byłoby dopracować już istniejące regulacje. Ostateczna ocena możliwa będzie, gdy poznamy konkretny projekt. – uważa Dominika Kordas.
Według Dominiki Kordas umowa deweloperska w obecnym kształcie (tak zwykło się określać umowę, o której mowa w art. 9 ustawy o własności lokali) nie zabezpiecza interesów nabywców w sposób zadowalający. Regulacja ta jest przede wszystkim regulacją rzadko stosowaną, żeby nie powiedzieć niemal martwą. Zwykle w obrocie zawierane są po prostu umowy przedwstępne, nierzadko w zwykłej formie pisemnej (to jest nie w formie aktu notarialnego). Deweloperzy nie mają bowiem obowiązku zawierania z konsumentami umów określonego typu. Jednocześnie ich oddolne inicjatywy, jak na przykład opracowany przez Polski Związek Firm Developerskich Katalog Zasad Umowy Deweloperskiej, dalekie są ciągle od ideału.