Po raz pierwszy projekt ustawy o minimalnej odległości dla planowanego przedsięwzięcia sektora rolnictwa światło dzienne ujrzał w marcu 2019 roku. W lipcu tego samego roku, po ustaleniach komisji prawniczej, prace nad nim jednak ustały. To za sprawą krytycznych głosów, głównie organizacji zrzeszających rolników.

Suchej nitki na projekcie nie zostawili m.in. Krajowy Związek Pracodawców Producentów Trzody Chlewne, Ogólnopolski Związek Producentów Drobiu, Polski Związek Hodowców Koni, Krajowy Związek Spółdzielni Mleczarskich, Krajowa Rada Izb Rolniczych. Twierdzili zgodnie, że zahamuje ona rozwój polskiego rolnictwa i wyludnienie wsi. Mimo tylu negatywnych opinii rząd jednak nie rezygnuje z projektu i po prawie roku wyjmuje go z zamrażarki, by pomóc mieszkańcom wsi i małych miasteczek w walce z fermami.

 

Ministerstwo Klimatu kontynuuje prace nad ustawą

Zgodnie z harmonogramem przedstawionym w wykazie prac legislacyjnych Rady Ministrów, projekt powinien zostać przyjęty przez rząd do końca czerwca. Tak się jednak nie stało m.in. z powodu epidemii. Ministerstwo Klimatu poinformowało nas, że aktualnie planowane jest jego rozpatrzenie przez Stały Komitet Rady Ministrów w czwartym kwartale 2020 r. To oznacza, że jeszcze w tym roku powinien trafić do Sejmu. O dokończenie prac nad projektem apelowały m.in. posłanki KO PO: Izabela Leszczyna i Magdalena Łośko, ale także posłanka PiS Ewa Kozanacka. Magdalena Łośko zwraca uwagę, że przez brak przepisów  w województwie kujawsko-pomorskim doszło do kolejnego przypadku planowania tego typu inwestycji wbrew woli mieszkańców (gmina Strzelno). Wszystko wskazuje, że nowa ustawa zostanie uchwalona w przyszłym roku, ale główne założenia projektu nie ulegną zmianie. Resort potwierdza, że aktualna wersja projektu to ta z lipca 2019 roku, po uwzględnieniu uwag Komisji Prawniczej. Tymczasem eksperci krytykują proponowane sztywne kryterium odległościowe.

Sprawdź w LEX: Czy w budynku stodoły można zaprojektować niewielką część przeznaczoną do chowu drobiu i trzody? >

Co przewiduje projekt

Zgodnie z art. 4 ust. 1 projektu fermy dla ponad 500 dużych jednostek przeliczeniowych inwentarza (DJP) będą musiały być w odległości co najmniej 500 metrów od zabudowy mieszkalnej. Dla hodowli zwierząt w liczbie nie mniejszej niż 210 DJP i nie większej niż 500 DJP odległość jest równa liczbie zwierząt. Projekt przewiduje możliwość wybudowania fermy w bliższej odległości pod warunkiem, że właściciele wszystkich mieszkań, domów i gospodarstw agroturystycznych znajdujących się na chronionym terenie wyrażą na to zgodę.

Sprawdź w LEX: Czy na etapie uzgodnień podczas postępowania o wydanie dśu RDOŚ może nakazać wykonanie analizy wariantu zakładającego drogi i powszechnie nieużytkowany w Polsce system oczyszczania powietrza? >

- Nieuzyskanie zgody od przynajmniej jednego właściciela (użytkownika wieczystego) nieruchomości uniemożliwia realizację przedsięwzięcia w odległości mniejszej niż minimalna. W praktyce więc zostanie wprowadzone sztywne kryterium odległościowe, co nie jest dobrym rozwiązaniem. Pokazała to tzw. ustawa wiatrakowa  – zauważa Kamil Olzacki, prawnik z kancelarii Szlachetko Prawnicy & Urbaniści, członek zarządu Instytutu Metropolitalnego. 
Za sprawą uzgodnień w komisji prawniczej doprecyzowano jedynie, że  zgoda będzie udzielana na etapie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach, która będzie stanowiła podstawę wpisu w księdze wieczystej nieruchomości. Ostatnia wersja projektu,  ale nie uwzględniająca poprawek po komisji prawniczej dostępna jest tutaj.

 


Kontrowersyjne przepisy - mieszkańcy kontra rolnicy

Jak podkreśla resort, projekt ustawy odorowej powstał jako odpowiedź na rosnącą liczbę skarg mieszkańców na uciążliwe zapachy. Do Inspekcji Ochrony Środowiska w 2018 r. wpłynęło ich 2655. Najwięcej w województwach łódzkim i mazowieckim. To aż 79 proc. wszystkich skarg dotyczących zanieczyszczeń środowiska. Z roku na rok rośnie też liczba pozwoleń na budowę ferm. - Kwestie lokalizacji tego typu inwestycji powinny zostać uregulowane przede wszystkim na poziomie tworzenia studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego oraz planów miejscowych - uważa Kamil Olzacki. - Ich sposób uchwalania umożliwia bowiem przeprowadzenie publicznej dyskusji. A o kwestiach związanych z najbliższym otoczeniem mieszkańców powinni współdecydować sami mieszkańcy oraz osoby zainteresowane. Tylko takie rozwiązanie zapewni odpowiednie poszanowanie interesów wszystkich zaangażowanych stron – dodaje.

Sprawdź w LEX: Czy rozbudowa kurnika o pomieszczenie do pakowania jaj wymaga uzyskania decyzji środowiskowej? >

Tyle, że zwolennicy ustawy odorowej wskazują, że mieszkańcy nie mają żadnego wpływu na lokalizację ferm. – Obecnie brak jest narzędzi, które pomogłyby mieszkańcom wielu wsi w racjonalnie podejmowanej kontroli społecznej nad postępowaniem administracyjnym pod kątem ochrony środowiska i bezpieczeństwa – uważa poseł Ewa Kozanecka. - Obecnie jedyną możliwością ochrony mieszkańców jest wytknięcie błędów w przebiegu postępowania administracyjnego, co nie zawsze jest łatwym zadaniem i bez profesjonalnej pomocy prawnej – staje się nierealne. Niestety praktyka wypracowana na przestrzeni lat pokazuje, że przeprowadzane w tym zakresie kontrole i stosowane środki o charakterze administracyjnym nie osiągają pożądanych efektów – podkreśla. Najlepiej pokazuje to spór o budowę fermy na 89 tys. sztuk bojerów w Kruszynianach. Dopiero dzięki pomocy Rzecznika Praw Obywatelskich mieszkańcom udaje się blokować inwestycję. - Gdyby ustawa odorowa obowiązywała, sprawa z punktu widzenia mieszkańców byłaby prostsza - twierdzi posłanka.

Tyle, że zdaniem prawników nie musi zadziałać tak, jak chcieliby sąsiedzi uciążliwych obiektów. Kamil Olzacki przyznaje, że nie wszystkie gminy w sposób odpowiedni umożliwiają partycypację interesariuszy w procesie tworzenia aktów prawa miejscowego, a gdy już to robią, nie zawsze spotykają się z zainteresowaniem mieszkańców. - W takim wypadku przepisy ustawy odorowej mogą faktycznie przyczynić się do polepszenia sytuacji osób, których nieruchomości znajdują się w bliskim sąsiedztwie takich inwestycji - dodaje. Choć przyznaje, jak inni prawnicy, że nowe przepisy mogą nie zadziałać tak, jak chcieliby mieszkańcy, a z drugiej strony utrudnić inwestycje rolnikom. Dlatego proponują inne rozwiązania.

Sprawdź w LEX: Jakie badania ścieków prowadzący fermę powinien robić - czy tylko N, P, K?  >

Ustawa nie zadziała tak, jak oczekują sąsiedzi ferm

- Omawiany projekt to jest kolejny bubel prawny - uważa Filip Sokołowski, właściciel Urban Consulting. - Uciążliwość fermy norek czy lisów to 2-3 km. Lokalizacje przemysłowych ferm powinny być konsultowane na etapie studium i wraz ze strefą oddziaływania do niego wprowadzane. To władze lokalne powinny wraz z mieszkańcami szukać odpowiednich miejsc dla tego typu inwestycji w skali gminy. Oczywiście obecnie  nie wszędzie będzie można takie miejsca znaleźć, ale tak jest z każdą  inwestycją mocno oddziałującą na środowisko inwestycją. W niektórych gminach po prostu nie ma miejsca na fermy, nie ma miejsca na wiatraki, bo każdy wniosek o przekształcenie działki rolnej na budowlaną został pozytywnie rozpatrzony. Nikt się nie pokusił o analizę, czy jest potrzebne. Dlatego projekt, to kolejna wrzutka do systemu który działa źle - mówi  Filip Sokołowski. Instytut Gospodarki Rolnej też uważa, że skutecznym rozwiązaniem byłoby doprecyzowanie przepisów dotyczących tworzenia miejscowych planów. Marek Wiland, prezes Stowarzyszenia Urbanistów ZOIU, uważa, że lokalizacja takich przedsięwzięć, ale także innych wiążących się z uciążliwością zapachową, powinna obowiązkowo odbywać się na podstawie planu miejscowego. I postuluje wprowadzenie regulacji upoważniającej rady gmin do podejmowania stosownych uchwał. Taki plan powinien wyznaczać strefy buforowe. – Zminimalizowałoby to konflikty, a skutkiem przyjęcia uchwały mogłaby być możliwość zablokowania wydawania decyzji o warunkach zabudowy - podkreśla Marek Wiland.

Sprawdź w LEX: Czy ścieki wytwarzane z mycia karmideł i poideł na fermie IPPC w ilości 40 m3 rocznie mogą być rolniczo wykorzystane bez zmiany pozwolenia zintegrowanego lub bez pozwolenia wodnoprawnego w ilościach mniejszych niż 5 m3 na dobę? >

Ograniczenia dla hodowców to za mało

Posłanki, ale też hodowcy uważają ponadto, że ustawa powinna objąć nie tylko sektor rolnictwa. - Nie sposób, nie zauważyć, iż odór związany z utrzymywaniem takich obiektów jak fermy, chlewnie, garbarnie, wysypiska odpadów - to poważny problem w kraju. Stanowią one nie tylko źródło niebezpiecznych dla środowiska substancji toksycznych takich jak siarkowodór i amoniak, lecz również źródło intensywnych odorów, które wpływają w sposób negatywny na stan zdrowia. Na chwilę obecną interes społeczny nie jest prawnie w żaden sposób zabezpieczony – pisze w interpelacji Ewa Kozanecka.

Adam Guibourgé-Czetwertyński, wiceminister klimatu, nie pozostawia jednak złudzeń, że ustawa odorowa obejmie tylko rolników. -  Specyfika każdego sektora gospodarki nie pozwala na rozwiązanie problemu wyznaczania minimalnej odległości jedną wspólną regulacją – pisze w odpowiedzi na interpelację.

Sprawdź w LEX: Jakie wymagania prawne należy spełnić przy spalaniu obornika kurzego - odchodów hodowlanego drobiu i ściółki? >