W piątek, 7 maja, Izba Cywilna Sądu Najwyższego w tzw. starym składzie: Dariusz Zawistowski, Paweł Grzegorczyk, Monika Koba, Grzegorz Misiurek, Anna Owczarek, Roman Trzaskowski (sędzia sprawozdawca) i Agnieszka Piotrowska, odpowiedziała na ważne pytania zadane przez prof. Mariusza Goleckiego, rzecznika finansowego (syg. III CZP 6/21).
Czytaj: Jest "frankowa" uchwała siedmiu sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego>>
Chodzi o to, jak rozliczają się strony po unieważnieniu umowy. - Podjęta uchwała potwierdza korzystny dla konsumentów trend w orzecznictwie – mówi dr hab. Mariusz Jerzy Golecki, prof. UŁ, rzecznik finansowy. – Po pierwsze, zapewnia przewidywalność linii orzeczniczej, a tylko w takich warunkach klienci są w stanie oszacować możliwe skutki finansowe określonych działań. Uchwała ma zatem znaczenie zarówno dla tych, którzy będą chcieli dochodzić swoich praw w sądzie, jak i tych, rozważających możliwość polubownego rozwiązania sporu. Po drugie, i równie ważne, zastosowanie teorii dwóch kondykcji korzystniejsza dla konsumentów, którzy są słabszą stroną w sporach z instytucjami finansowymi i to oni ponoszą konsekwencje stosowanych przez banki w umowach kredytowych niedozwolonych postanowień.
Rzecznik zadał takie pytania:
- Czy w przypadku stwierdzenia przez sąd nieważności umowy, stronom umowy przysługują roszczenia, o których mowa w art. 410 par. 2 k.c. w zw. z art. 405 k.c.?
- W przypadku odpowiedzi pozytywnej, czy świadczenia nienależne stron powstają w wyniku odpadnięcia podstawy prawnej (conditio causa finita), czy też nieważności czynności prawnej zobowiązującej do świadczenia (conditio sine causa)?
Teoria salda i teoria dwóch kondykcji w praktyce
Do tej pory sądy powszechne prezentowały rozbieżne stanowiska w sprawie wzajemnych rozliczeń tzw. frankowiczów z bankami. Rzecznik Finansowy postulował, by SN jednoznacznie określił zasady, według których strony mają rozliczyć roszczenia w przypadku uznania umowy kredytowej za nieważną. Wskazał, że z prawnego punktu widzenia uzasadnione jest stosowanie teorii dwóch kondykcji. – W praktyce oznacza to, że w razie uznania umowy za nieważną, kredytobiorca ma prawo domagać się od banku zwrotu w całości spełnionych świadczeń, nawet w sytuacji, gdy nie spłacił jeszcze kredytu. W takim przypadku kluczowe jest, ile kredytobiorca oddał bankowi, a nie ile od niego pożyczył. Ponadto, aby dochodzić zwrotu kwoty wypłaconego kredytu bank powinien wystąpić z własnym roszczeniem – wyjaśnia dr Ewa Skibińska z biura Rzecznika Finansowego. – Żeby ułatwić rozliczenie, każda ze stron może złożyć oświadczenie o potrąceniu. Na przykład klient, który do tej pory spłacił mniej niż wynosiła kwota udzielonego kredytu, może wówczas uregulować tylko różnicę między tymi wartościami.
Zakwestionowana dziś przez Sąd Najwyższy teoria salda mówiła natomiast o tym, że przedmiotem roszczenia mogłaby być tylko różnica między wartością kredytu, a spłaconymi już ratami. Zdaniem Rzecznika Finansowego teoria salda jest niekorzystna dla konsumentów, nie ma też podstaw w obowiązujących przepisach prawa. Przy zastosowaniu teorii salda, sąd przyznałby tylko różnicę między sumą wpłaconych przez klienta rat i udostępnioną przez bank kwotą. Dochodziłoby wtedy do paradoksalnej sytuacji. Choć sąd stwierdziłby nieważność umowy, to proces zakończyłby się przegraną dla konsumenta w zakresie żądania zwrotu sumy spłaconych rat. Teoria salda – co najważniejsze – nie prowadziła do osiągnięcia celu w postaci załatwienia sprawy w jednym procesie. W przypadkach, gdy sądy stosowały tę teorię, kredytobiorcy nadal spotykali się z późniejszymi pozwami ze strony banków.
Cena promocyjna: 14.7 zł
|Cena regularna: 49 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł
Czego Rzecznik Finansowy nie mówi
Rzecznik Finansowy zapytał też SN od kiedy liczyć moment przedawnienia, czy od odpadnięcia podstawy prawnej (conditio causa finita) czy też nieważności czynności prawnej zobowiązującej do świadczenia (conditio sine causa). SN odpowiedział zaś, że choć niedozwolone postanowienie umowne jest bezskuteczne od początku, z mocy samego prawa (conditio sine causa), to kredytodawca może żądać zwrotu świadczenia od chwili, w której umowa kredytu stała się trwale bezskuteczna (conditio causa finita). - Bank nie może domagać się zwrotu świadczenia do czasu definitywnego upadku umowy - powiedział w ustnym uzasadnieniu sędzia Trzaskowski. - Nie może też rozpocząć biegu terminu przedawnienia. Bieg ten może się zacząć, gdy konsument dowiedział się o niedozwolonym charakterze postanowienia. Bank może żądać zwrotu świadczeń, gdy bezskuteczność staje się definitywna. Wtedy, gdy konsument nie potwierdził abuzywnego charakteru mowy. Należy klientowi udzielić wszelkich informacji o konsekwencjach abuzywnej umowy - dodał sędzia. Dr Piotra Bodyła-Szymala ocenia, że jest to kolejny dowód na próbę połączenia reguł prawa z zasadami społecznej gospodarki. I to uzasadnienie nie podoba się frankowiczom. - Sąd Najwyższy chciał wydać salomonowe rozstrzygnięcie, bo z jednej strony przyznał rację konsumentom, ale z drugiej przesunął rozpoczęcie biegu przedawnienia. Dał bankom czas na pozwanie kredytobiorców o zwrot udostępnionych środków - wyjaśnia Damian Nartowski, radca prawny, partner w kancelarii WNLegal Wątrobiński Nartowski. Izabela Libera, radca prawny, partner w kancelarii Libera i Wspólnicy, zauważa, że jednocześnie jednak SN podobną drogę do dochodzenia roszczeń otworzył dla konsumentów. Roszczenia kredytobiorców o zwrot wpłaconych rat też stają się wymagalne dopiero od świadomego zakwestionowania umowy kredytowej. Dotychczas panowało przeświadczenie, że roszczenia te przedawniają się z upływem 10 lat od dokonywania poszczególnych wpłat, co wiązałoby się z uznaniem, że część roszczeń kredytobiorców uległa już przedawnieniu. Podsumowując, dzisiejsza uchwała pozostawia i bankom i kredytobiorcom otwartą drogę do żądania zwrotu nienależnych świadczeń wynikających z nieważnej umowy, przy czym dotyczy to tylko zwrotu udostępnionego kapitału i wpłaconych rat - zauważa mec. Libera. Rzecznik Finansowy nie odniósł się jednak do tej części wyroku SN.