Spółki obrotu, czyli sprzedawcy energii z grup PGE, Tauron, Enea i Energa ogłosiły wprowadzenie nowych, niższych cen energii w ramach taryfy antysmogowej G12as, obowiązującej w godzinach 22-6. Zgodnie z obowiązującym od 30 grudnia nowym rozporządzeniem taryfowym Ministra Energii, taryfą G12as objęta jest nadwyżka zużycia energii elektrycznej w godzinach nocnych w stosunku do zużycia z analogicznego okresu z roku 2016 i 2017.
W stosunku do najpopularniejszej, jednostrefowej taryfy G11, w G12as PGE obniży cenę energii o połowę, Tauron i Enea o ok 40 proc., a Energa o dwie trzecie.
Już wcześniej, na mocy rozporządzenia taryfowego, dystrybutorzy, działający w ramach grup kapitałowych czterech koncernów, obniżyli znacząco opłaty za dystrybucję. Zgodnie z decyzją URE, obniżki te wchodzą w życie pod koniec stycznia. Dostarczenie 1 MWh energii w ramach taryfy G12as - czyli w godzinach 6-22 - będzie kosztowało mniej o 147-208 zł, w zależności od dystrybutora. Nowe stawki to średnio 10 proc. stawki normalnej. W rezultacie, na przykład łącząc ofertę PGE Obrót i PGE Dystrybucja, odbiorca zapłaci w nocy ponad 65 proc. mniej niż za tą samą ilość energii w dzień.
Jak podkreślił na konferencji prasowej minister energii Krzysztof Tchórzewski, obniżki opłat i cen energii mają na celu podniesienie atrakcyjności używania w godzinach nocnych energii elektrycznej do ogrzewania, co powinno się przełożyć na mniejsze zużycie paliw stałych, w tym węgla, do ogrzewania i w rezultacie zmniejszyć zanieczyszczenie powietrza. Zaznaczył, że chodzi o energię elektryczną, produkowaną w nocy, którą można tanio sprzedać.
W czasie tzw. doliny nocnej, kiedy zużycie energii spada, duża część źródeł węglowych z przyczyn technologicznych ma kłopoty z obniżeniem swojej produkcji. Ich sytuację komplikują jeszcze bardziej pracujące elektrownie wiatrowe, których produkcja ma pierwszeństwo w wejściu do sieci. Stąd pomysł rządu na podniesienie popytu na energię w nocy.
Jak mówił Tchórzewski, to powinna być alternatywa dla węgla, ale węgiel dziś jest znacznie tańszy. Dlatego - jak podkreślał - "jeżeli ma to być alternatywa, to chcemy doprowadzić do sytuacji, aby koszty były co najmniej porównywalne". "Nie zakładamy, że to się stanie od razu, chodzi nam o zmianę pewnego nastawienia do ogrzewania elektrycznego, które nie było dotąd zbyt przychylne, również z powodu ceny energii" - podkreślił minister.
Jednocześnie zaznaczył, że te działania muszą być tylko elementem szerszej akcji. "Musimy też przekonać samorządy, żeby zamiast fundować mieszkańcom piece gazowe w miejsce węglowych, stawiały raczej na elektryczne" - wskazał minister, zapowiadając jednocześnie rozmowy ws. finansowania z NFOŚ i funduszami wojewódzkimi. Jak dodał, większość samorządów ma programy wsparcia dla mieszkańców zagrożonych ubóstwem energetycznym, których gospodarstwa domowe często są źródłami smogu. "To nie może być tak, że tylko spółki energetyczne wyjdą z ofertami. W grę wchodzą szersze działania" - podkreślił, wymieniając m.in. wsparcie zakupu elektrycznych urządzeń grzewczych i działań termomodernizacyjnych.
Z zaprezentowanej analizy Ministerstwa Energii wynika, że dzięki obniżkom cen i opłat, taryfa G12as staje się najatrakcyjniejszym sposobem ogrzewania elektrycznego. Dla przykładowego gospodarstwa domowego, zużywającego rocznie do ogrzewania w nocy 10 MWh oraz w dzień do innych celów 2,5 MWh, koszty w dotychczasowej taryfie G11 wynoszą około 7 tys. zł, w również popularnej dwustrefowej taryfie G12 - ponad 5 tys. zł, a w G12as - około 3,6 tys. zł.
Ministerstwo porównało też koszty ogrzewania z różnymi źródłami, m.in. dla przykładowego mieszkania o powierzchni 50 m kw. w nie najnowszym standardzie, czyli potrzebującego do ogrzania 115 kWh/m kw./rok. Przy ogrzewaniu elektrycznym w G12as koszty wyniosą 750-1100 zł, podczas gdy dla gazu to co najmniej 1265 zł, a dla węgla - w zależności od sprawności kotła - to 800-1000 zł.(PAP)