Polski Fundusz Rozwoju przyznał subwencję z pierwszej Tarczy Finansowej 348 tysiącom mikro, małym i średnim firmom na łączną kwotę prawie 61 mld zł. Teraz rozpoczął proces rozliczeń. Już do blisko 70 tys. z nich wysłał wezwania do zwrotu nieumorzonej części pomocy. Z tym, że 1 366 przedsiębiorców, poprosił o zwrot całej kwoty lub złożenie wyjaśnień. PFR bowiem twierdzi, że firmy złożyły fałszywe oświadczenia i wsparcie im się nie należy. 369 przedsiębiorców dokonało zwrotu, ale do serwisu Prawo.pl odezwało się już pięciu przedsiębiorców: trzech właścicieli kantoru, jeden firmy budowlanej i jeden restaurator, którzy nie zamierzają oddawać wsparcia, bo uważają, że to PFR popełnił błąd. I zdaniem prawników mają rację, bo w tych konkretnych sprawach to PFR wprowadzał w błąd. Dlatego prawnicy radzą krytycznie popatrzeć na pisma z PFR i nie bać się drogi sądowej. Prawo bowiem stoi po stronie przedsiębiorców. - Odnoszę wrażenie, że w przekazie publicznym dominuje błędne przesłanie płacz i płać, bo to co pisze PFR jest święte. A tak nie jest – mówi Bartosz Wojtaczka, radca prawny z kancelarii Ostrowski i Wspólnicy. - Nie należy się bać drogi sadowej, bo przedsiębiorcy nie stoją na straconej pozycji – dodaje Krzysztof Brysiewicz, partner w kancelarii Brysiewicz i Wspólnicy. - Szans na obronę swojego stanowiska jest sporo, zwłaszcza gdy winę za złożenie fałszywego oświadczenia ponosi PFR – dodaje Zbigniew Karaś z kancelarii Karaś i Wspólnicy
Błędny algorytm wymuszał fałszowanie oświadczeń
Z informacji, jakie napływają do Prawo.pl wynika, że najwięcej spraw dotyczy statusu przedsiębiorstwa, czyli czy jest mikro, małą czy średnią firmą. Tu pojawiają się dwa podstawowe problemy. - Do naszej kancelarii zgłaszają się klienci, od których PFR żąda zwrotu całości subwencji – mówi adwokat Zbigniew Karaś. – Okazuje się że formularze wnioskowania o subwencję zostały przygotowane wadliwie, gdyż w sposób błędny automatycznie klasyfikowały mikroprzedsiębiorcę z obrotem powyżej 2 mln euro rocznie jako posiadającego status małego lub średniego przedsiębiorcy – wyjaśnia mec. Karaś.
Jak to możliwe? Otóż z informacji właściciela kantoru, który się do nas zgłosił wynika, że w formularzach tych nie było miejsca na wpisanie przez przedsiębiorców wysokości rocznej sumy bilansowej. – Złożyłem wniosek jako mikroprzedsiębiorca, ale został odrzucony. Gdy zadzwoniłem w tej sprawie do banku i na infolinię PFR usłyszałem, abym złożył wniosek jako mała firma i przejdzie. Zrobiłem tak, zadziałało, a teraz dostałem wezwanie do zwrotu, bo zarzucają mi złożenie fałszywego oświadczenia – mówi nam pan Andrzej.
Formularz nie pozwalał na właściwy wpis
Możliwość podania wyłączenie wysokości rocznego obrotu, wprowadzała sytuację, w której z winy formularza system kwalifikował wnioskodawców do niewłaściwej grupy. Działo się tak pomimo, że zgodnie z art. 2 ust. 3 Załącznika nr 1 rozporządzenia 651/2014 jako mikroprzedsiębiorstwo definiuje się przedsiębiorstwo, które zatrudnia mniej niż 10 pracowników i którego roczny obrót lub roczna suma bilansowa nie przekracza 2 milionów euro. – Zatem, aby uzyskać status mikroprzedsiębiorcy zamiast małego, jeżeli zatrudnia się poniżej 10 osób, nie wystarczy mieć obrót powyżej 2 mln euro, a wymagane jest jeszcze, aby wysokość rocznej sumy bilansowej (wartość aktywów) wynosiła także powyżej tej kwoty. Natomiast w przypadku zatrudniania więcej niż 9 osób (i nie więcej niż 249) dla uzyskania statusu MŚP wystarcza sam fakt zatrudnienia takiej liczby osób, zaś kwestie finansowe, czyli wysokość obrotu lub sumy bilansowej powyżej 2 mln euro, nie mają znaczenia – wyjaśnia mec. Karaś.
Tyle, że w pierwszym okresie Tarczy Finansowej, wnioskodawca który był mikroprzedsiębiorcą z obrotem rocznym powyżej 2 mln euro nie miał możliwości złożenia wniosku jak mikroprzedsiębiorca. - Nawet po zaznaczeniu właściwej opcji, system po wprowadzeniu kwoty rocznego obrotu, sam przyporządkowywał taką firmę do grona MŚP – mówi mec. Karaś. W efekcie przedsiębiorca znajdujący się w trudnej sytuacji finansowej przez pandemię był zmuszony przez system do złożenia fałszywego oświadczenia, iż nie jest mikroprzedsiębiorcą – podkreśla mec. Karaś.
Po wpisaniu danych finansowcy i dotyczących zatrudnienia zgodnych z rzeczywistością system nie dawał mu możliwości złożenia wniosku jako miko przedsiębiorca mimo, że zgodnie z przepisami prawa miał taki status, a umożliwiał mu na podstawie tych danych złożenie wniosku wyłącznie jako mały przedsiębiorca, mimo że zgodnie z przepisami prawa takiego statusu nie miał. Ma to o tyle istotne znaczenie, że oświadczenie to, zgodnie z treścią umowy subwencji finansowej, składane było pod groźbą odpowiedzialności karnej. - Błąd formularzy wnioskowania o subwencje z Tarczy jest o tyle kuriozalny, że na stronie PARP (wchodzącego w skład grupy PFR!) jest dostępny niezależny formularz pozwalający na prawidłowe ustalenie jaki status ma dany przedsiębiorca (https://kwalifikator.parp.gov.pl/), tj. wymagający m. in. podania zarówno wysokości rocznego obrotu jak i rocznej lub sumy bilansowej – dodaje mec. Karaś. Dlatego jego zdaniem wszyscy, którzy przez błąd w systemie wnioskowali o wsparcie jako mała firma, nie powinni zwracać subwencji.
Argumentów przemawiających za przedsiębiorcami jest dużo
Podobnie, choć nieco inaczej na sprawę patrzy Krzysztof Brysiewicz. - W procesach cywilnych nawet stwierdzenie, że przedsiębiorca nie spełniał warunków do otrzymania pomocy nie przesądza automatycznie, że będzie musiał zwrócić środki. Tu przedmiotem ustaleń sądów pozostaje bowiem to, na ile jasna i klarowna była dokumentacja przygotowana przez instytucję – wszelkie niejasności wykładane są z reguły na korzyść przedsiębiorców. Ponadto beneficjenci mogą skutecznie podnosić także zarzut nadużycia prawa podmiotowego przez PFR. Chodzi o art. 5 kc, który jest bardzo popularny w sprawach o dotacje unijne. Trzeba bowiem ustalić, czy dany podmiot nie miał prawa do subwencji, czy jedynie do innej kwoty, która zależała od statusu firmy. Zatem nie powinien zwracać całości, a jedynie różnicę .Tyle, że jest to sprawa dla sądu, bo regulamin Tarczy w ogóle nie odnosi się do tych kwestii. A sąd powinien badać warunki spełnienia pomocy, i nawet jak beneficjent nie spełnił warunków, to wszystkie niejasności powinny przemawiać na jego korzyść– podkreśla mec. Brysiewicz.
Jeszcze inny argument podaje Bartosz Wojtaczka. - Tu pojawia się kwestia zasady ochrony uzasadnionych oczekiwań, często podnoszona w prawie unijnym – ocenia Bartosz Wojtaczka. - Jeśli organ stworzył oczekiwania, że dana sprawa, będzie rozpatrzona w taki, a nie inny sposób, to musi trzymać się swojego stanowiska. Nie może go swobodnie zmieniać. Pytanie, czy PFR przez swoje postępowanie wzbudził takie oczekiwania. To jednak wymaga osobnego przenalizowania każdej sytuacji – podkreśla Wojtaczka.
Zmiana definicji MŚP wbrew unijnemu prawu
Przedsiębiorcy ponoszą koszty nie tylko błędu w algorytmie, ale także w komunikacji PFR. Otóż jeszcze w czwartek 30 kwietnia w odpowiedziach na najczęściej zadawane pytania PFR informował, że status wielkości firmy odnosi się wyłącznie do przedsiębiorcy, który wnioskuje, a nie właściciela czy spółek zależnych. Jednak w regulaminie opublikowanym 29 kwietnia o godz. 18, czyli w momencie startu programu, zapisano, że powiązania są uwzględniane. – Wniosek o pomoc złożyłem ja i żona, bo prowadzimy dwie różne firmy – pisze do Prawo.pl właściciel restauracji. – Nie czytaliśmy regulaminu, ufaliśmy wcześniejszym informacjom podawanym przez PFR. Teraz się okazuje, że złożyliśmy fałszywe oświadczenie, bo jednak jesteśmy firmami powiązanymi i musimy zwrócić subwencję. Uważam, że to niesprawiedliwe, bo to PFR z dnia na dzień zmienił zasady gry – dodaje.
I z tym poglądem zgadza się Bartosz Wojtaczka. - Wszystko wskazuje na to, że zmiana definicji została wprowadzona niezgodnie z decyzją Komisji Europejskiej. Wykazanie tego faktu w sporze z PFR przed sądem może prowadzić do korzystnego wyroku – mówi mec. Wojtaczka.
Sprawdź również książkę: Tarcza antykryzysowa 1.0−4.0. Ustawa o dodatku solidarnościowym i inne regulacje. Szczególne rozwiązania w prawie pracy, prawie urzędniczym i prawie u >>
Zmiana definicji obrotów
Ponadto w przypadku kantorów w wezwaniu do zwrotu subwencji PFR zwykle powołuje się na komunikat w sprawie interpretacji pojęcia przychodów z 17 maja 2020 r, który przychody osiągane przez kantory definiuje je jako spread, marżę. Tyle, że informacja dotycząca działalności kantorowej pojawiła się na stronie PFR nie wcześniej niż 17 czerwca 2020 r., a przynajmniej tak PFR informuje małą czcionką na swojej stronie internetowej. – Wniosek o subwencję złożyłem przed 17 maja ubiegłego roku, przed tą datą podpisałem umowę, i co najważniejsze otrzymałem pieniądze – mówi nam właściciel kantoru z Gdańska. - W kwietniu br. dostałem z PFR aneks do umowy zmieniający termin rozliczenia, a potem nagle zablokowano mi w systemie bankowości elektronicznej możliwość rozliczenia i wezwano do zwrotu całości, twierdząc, że źle wyliczyłem obrót, niezgodnie z komunikatem z 17 maja. I co ja mam teraz zrobić? – pyta nas. Sam chce oddać połowę wsparcia, bo tyle by musiał, i w razie wygranej w sądzie, bo procesu się nie boi. Resztę PFR powinien mu umorzyć.
- W obliczu wezwania do zwrotu całej kwoty finansowej z powołaniem na komunikat, który mógł nie obowiązywać jeszcze w dniu zawarcia umowy subwencji finansowej, w oparciu o budzące wątpliwości pojęcie obrotów gospodarczych, a ponadto obwarowanie żądania bardzo krótkim terminem – budzi kontrowersje – ocenia Jakub Jankowiak z kancelarii FILIPIAK BABICZ. Dlatego należy zalecić przedsiębiorcom kontakt z prawnikiem specjalistą w celu analizy ich indywidualnej sytuacji. Być może przedsiębiorca będzie mógł zachować środki z subwencji – radzi Jankowiak
Sprawa cywilna, ruch po stronie PFR
Prawnicy zatem nie mają wątpliwości, że nie należy się spieszyć z odsyłaniem pieniędzy do PFR. Lepiej się skupić na dopełnieniu wszystkich formalności, np. rozliczeniu subwencji. Jeśli ta możliwość została zablokowana, warto wysłać listem poleconym za potwierdzeniem odbioru rozliczenie pocztą na adres PFR oraz banku, a także np. mailem i czekać na dalszy ruch ze strony PFR. - Jeśli PFR zdecyduje się na dochodzenie roszczeń, to będzie to miało miejsce na drodze cywilnoprawnej. Musi pozwać przedsiębiorcę, wnieść opłaty sądowe. Przedsiębiorca zaś będzie musiał odpowiedzieć na pozew – mówi mec. Brysiewicz.
PFR może jednak też wybrać drogę karną i np. złożyć zawiadomienie do prokuratury o złożeniu fałszywego oświadczenia. Te bowiem były składane pod groźbą odpowiedzialności karnej. Czy tak będzie? - W celu przeciwdziałania nadużyciom PFR od początku działania programu wdrożył procedury kontrolne weryfikujące w sposób następczy prawidłowość udzielenia wsparcia w ramach programu - mówi Michał Witkowski, dyrektor Departamentu Departament Komunikacji Korporacyjnej. -Współpracujemy w tym zakresie m.in. z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym oraz Krajową Administracją Skarbową. Jednocześnie wskazujemy, że podejmowane lub planowane działania prawne związane z dochodzeniem roszczeń o zwrot wsparcia oparte będą na analizie poszczególnych przypadków - dodaje Witkowski. Zatem istnieje prawdopodobieństwo wszczęcia postępowania karnego. - PFR w wezwaniach rzeczywiście grozi nie tylko wysokimi odsetkami, ale też informuje o potencjalnej groźbie odpowiedzialności karnej za fałszywie złożone oświadczenie – przyznaje mec. Karaś. - Ja bym się jednak nie bał tego postępowania. To tylko psychologiczna gra. Jeśli ktoś ma czyste sumienie, nie złożył fałszywego oświadczenia w celu wyłudzenia, a jedynie padł ofiarą błędnych działań PFR nie powinien się niczego bać – kwituje prawnik.