Z nowelizacji rozporządzenie w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii, opublikowanego późnym wieczorem w piątek, 16 października, wynika, że w strefie żółtej organizacja targów, wystaw, kongresów, konferencji, spotkań jest dopuszczalna tylko w świecie wirtualnym (do odwołania). Natomiast w strefie czerwonej jest całkowity zakaz. Organizatorzy imprez zaczęli się zastanawiać, czy dopuszczenie imprez online w strefie żółtej oznacza, zakaz ich organizowania w strefie czerwonej? Prawnicy nie mają wątpliwości, że takie rozumienie przepisów byłoby sprzeczne z logiką i celem ich ustanowienia, bo przecież chodzi o to, aby ograniczyć zgromadzenia w świecie rzeczywistym, a nie wirtualnym. Z tego powodu przechodzimy na pracę zdalną czy zdalne nauczanie. O nowych przepisach najczęściej mówią: absurdalne.  Ich zdaniem nie należy odwoływać imprez, zwłaszcza że trudno będzie zostać ukaranym za ich przeprowadzenie.
Czytaj również najnowsze informacje: MZ: Konferencje online bez ograniczeń. Doprecyzujemy przepisy >>

 

Jedno zdanie wywołało burzę

W strefie czerwonej już od 8 sierpnia br., zgodnie z par. 26 rozporządzenia  w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń w związku z wystąpieniem stanu epidemii, obowiązuje zakaz organizowania  targów, wystaw, kongresów, konferencji, spotkań, włączając w to działalności polegające na zarządzaniu i dostarczaniu pracowników do obsługi terenów i obiektów, w których te imprezy mają miejsce (PKD 82.30.Z). Od 8 sierpnia - do piątku 16 października, w strefie żółtej, na podstawie par. 27 starego rozporządzenia i par. 30 prowadzenie takich imprez było dozwolone, o ile na jedną osobę przypadają 4 m.kw. powierzchni, a wszyscy uczestnicy zakrywają usta i nos. Od soboty, 17 października, w strefie żółtej ich organizacja jest dopuszczalna tylko pod warunkiem realizowania tego rodzaju działalności za pośrednictwem środków bezpośredniego porozumiewania się na odległość.  Co to oznacza?
- Przedsiębiorcy ze strefy żółtej mogą prowadzić działalność online, przedsiębiorcy ze strefy czerwonej nie mogą, bo przepis ich dotyczący nie ma dopisku o warunkowym realizowaniu działalności za pomocą środków porozumiewania się na odległość – wyjaśnia adwokat Maciej Wieczorkowski  z gdyńskiej Kancelarii MW.

Czytaj również: Nowe ograniczenia dla przedsiębiorców - jest już rozporządzenie >>

Dr Katarzyna Menszig-Wiese, radca prawny z kancelarii Traple Konarski Podrecki, przyznaje, że z braku analogicznego wyłączenia dla wydarzeń w strefie czerwonej można wywodzić, że w tej nawet kongresy i konferencje online są zakazane. To jedno zdanie dodane w nowelizacji wywołało burzę w mediach społecznościowych, a także niepokój branży.

Absurdalny przepis, bo wirus nie przenosi się przez sieć

Pojawiły się wpisy: "skąd taki zakaz, czy wirus po kablu idzie", "czy siedzibą Internetu jest Warszawa", "znaczy, że w czerwonej Covid-19 nawet przez wifi zaraża", "rząd jest jak niesławny Randap, walcząc z chwastem zarazy wypala zdrową tkankę bez oglądania się na skutki". 

Alicja Sobota, adwokat z kancelarii Nikiel Wójcik Noworyta oraz Instytutu Allerhanda, przyznaje, że jest to  bardzo nieprzemyślane rozwiązanie, uderzające już w mocno kulejącą branżę eventową
Mec. Wieczorkowski nie ma wątpliwości, że to absurdalny przepis prowadzący do kuriozalnych sytuacji. – Przecież niezależnie od tego czy jesteśmy w strefie żółtej, czy czerwonej, czy w Gdyni, czy w Kutnie, czy w Pcimiu, to eventy online odbywają się w internecie lub za pośrednictwem telefonów, czyli uczestnik siedzi we własnym domu czy biurze przed monitorem i z nikim nie spotyka się w świecie rzeczywistym – dodaje. Zresztą po to, aby ograniczyć spotkania w świecie realnym wprowadza się pracę zdalną, czy od poniedziałku - naukę w szkołach średnich w strefach czerwonych.
Radca prawny Jakub Kowalski, wspólnik w Kancelarii Radców Prawnych Mirosławski, Galos, Mozes, przyznaje, że obowiązujące przepisy są pozbawione logiki, a co więcej mają niewiele wspólnego z przeciwdziałaniem epidemii. – Nie chodzi bowiem o to, by zakazać wszelkiej działalności, ale tej, która zwiększa transmisję wirusa, a przecież ten nie roznosi się przez Internet– podkreśla mec. Kowalski. Inni eksperci także nie mają wątpliwości, że to legislacyjny błąd, który zostanie wkrótce naprawiony. Zapytaliśmy o to Ministerstwo Zdrowia oraz Kancelarię Premiera Rady Ministrów i czekamy na odpowiedź. Na wszelki wypadek jednak prawnicy wskazują argumentację, która pozwala nie odwoływać imprez, czy przenosić ich do strefy żółtej. Pojawiły się bowiem pytania, gdzie pod Warszawą, Krakowem, Gdańskiem, Gdynią, Sopotem są studia nagrań.

 

Cena promocyjna: 58.64 zł

|

Cena regularna: 69 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


Wykładnia celowościowa w obronie imprez online

Wszyscy prawnicy zgodnie twierdzą, że trudno jest sobie wyobrazić, jakiemu ryzyku miałby zapobiegać zakaz wydarzeń online w strefie czerwonej. Ich zdaniem w tym wypadku należy zastosować wykładnię celowościową, ale także gramatyczną.
- Celem przepisów jest zwalczanie epidemii. Ludzie nie zarażają się chorobami zakaźnymi przez internet, stąd nie ma podstaw, aby pojęcia „konferencji” i „spotkania” użyte w rozporządzeniu interpretować w sposób obejmujący wirtualne spotkania dwóch, kilku lub dowolnie większej liczby osób – mówi  Maciej Gawroński, radca prawny, partner w Gawroński & Wspólnicy. I dodaje, że tego typu interpretacja byłaby absurdalna, oznaczałaby ona po prostu zakaz wideokonferencji w strefie czerwonej.  Zwraca też uwagę na inny aspekt. Otóż ustawowa podstawa do wydania rozporządzenia znajduje się w art. 46a, 46b ustawy o zwalczaniu chorób zakaźnych. A tam jest mowa  o możliwości wprowadzenia zakazu organizowania widowisk i innych zgromadzeń ludności. - Nie ulega wątpliwości, że „konferencja wirtualna” nie jest zgromadzeniem.  Nie jest w ogóle konferencją w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, bo jej uczestnicy nie są w jednym miejscu, nie mają ze sobą bezpośrednich kontaktów – tłumaczy mec. Gawroński.

Zdarza się jednak, że jest studio kongresowe, w którym siedzi kilku prelegentów, mówiących do osób zgromadzonych przed monitorami w całej Polsce. Co wówczas? – Oczywiście organizacja kongresu może wiązać się z dotarciem do studia „konferencyjnego” kilku osób, ale oni sami przecież nie tworzą kongresu, a co najwyżej studio kongresowe – uważa mec. Gawroński.
Mec. Alicja Sobota przyznaje, że literalnie jest rzeczywiście problem z interpretacją przepisów, ale celowościowo już nie. - Nie ma żadnego zagrożenie dla uczestników przy uczestnictwie we własnym domu. Dlatego, o ile warunki się nie zmienią, nie widzimy innej możliwości, jak zorganizowanie pod koniec listopada XII Kongresu Prawa Upadłościowego i Restrukturyzacyjnego on-line – mówi Alicja Sobota.

Dr Katarzyna Menszig-Wiese również nie potrafi sobie wyobrazić, jakiemu ryzyku miałby zapobiegać zakaz wydarzeń online w strefie czerwonej, i wskazuje na kolejne problemy.

Bez paniki – kary nie będzie

- Ocena, czy dany kongres online ma miejsce w strefie czerwonej czy poza nią, byłaby dość problematyczna. Czy miałoby się to określać na podstawie tego, gdzie dane wydarzenie miało mieć miejsce, zanim postanowiono o przeniesieniu go do sieci? A może na podstawie tego, skąd łączą się uczestnicy? Czy może łącznikiem miałaby być siedziba organizatora? Naturalnie jest to absurd. Trzeba na te przepisy patrzeć przez pryzmat celu rozporządzenia tj. zapobiegania epidemii. Wydaje się więc, że organizacja wydarzeń online winna być postrzegana jako dozwolona bez względu na strefę – podkreśla dr Menszig-Wiese.


Jakub Kowalski dodaje, że przepis nie mówi, jak ustalić czy wydarzenie online miałoby miejsce w żółtej strefie (gdzie jest dozwolone), czy w strefie czerwonej (gdzie jest zakazane). – Z pewnością nie powinna o tym decydować siedziba organizatora, a raczej miejsce eventu. Tyle, że wydarzenia organizowane zdalnie nie mają jednego, określonego miejsca, w którym się odbywają. Wspólnym „miejscem” przy takich wydarzeniach może być co najwyżej serwer, za pomocą którego następuje wymiana danych, a z którym każdy z uczestników łączy się ze swojego miejsca. Tymczasem serwery takie mogą być zarówno rozsiane po różnych miejscach w kraju jak i zlokalizowane w ogóle poza Polską – kwituje mec. Kowalski.

Prawnicy nie widzą też możliwości ukarania organizatora spotkania online w czerwonej strefie.
- Ciężko będzie inspekcji sanitarnej lub policji przyjechać na Zoom’a, Skype’a, Teamsy czy Webexa – zauważa mec. Maciej Wieczorkowski. - Chociaż jest możliwe ustalenie czy komputer/telefon/kamera nadaje przekaz ze strefy żółtej czy czerwonej, wtedy jednak osiągnęlibyśmy szczyt kuriozum – mówi.  Ponadto nie uregulowano tego, kto ma to kontrolować przedsiębiorców i jak.
- Zostają ogólne organy kontroli, czyli policja. Jak policja może tę kwestię zweryfikować, nie mam pojęcia, podobnie - jak można za coś takiego pociągnąć do odpowiedzialności karnej, nie widzę też podstaw prawnych, by zajął się tym sąd. Jest to bowiem znów obowiązek nałożony rozporządzeniem i dotyczy ludzi zdrowych, więc mamy kaskadową nielegalność tego rodzaju ograniczeń – podkreśla prof. Robert Suwaj, adwokat, partner w kancelarii Zachariasz Suwaj.

Czytaj w LEX: Wpływ koronawirusa na umowy z kontrahentami >

Prawo konferencyjne  

Prawnicy nie mają wątpliwości, że zakaz kongresów online w strefach czerwonych to pomyłka wynikająca z braku konsultacji i pisania przepisów po konferencji. - - Niestety projekt rozporządzenia nie był opublikowany, nie było nawet krótkich konsultacji, które wcześniej miały miejsce i pozwalały na wychwytywanie i eliminowanie oczywistych błędów. Kolejne rozporządzenia epidemiczne sprawiają wrażenie jakby legislatorom postawiono za zadanie przygotowanie w bardzo krótkim czasie aktu prawnego nie na podstawie spójnych, przemyślanych i skonsultowanych założeń, ale wypowiedzi z konferencji prasowej oraz powstałych na jej potrzeby infografik. Wracamy w tym zakresie do złych zwyczajów z początku stanu epidemii – mówi mec. Kowalski.

Czytaj w LEX: Hajdys Dagmara, Ślebocka Magdalena, Wpływ wystaw międzynarodowych typu EXPO na rozwój miast na przykładzie EXPO HORTICULTURAL w Łodzi >

Podobnie uważa mec. Gawroński. - Mam wrażenie, że legislatorzy w najprostszy dla nich sposób, bez konieczności przeredagowywania całego paragrafu, wyłączyli dopuszczalność organizacji tradycyjnych konferencji w strefie żółtej. Nie pochwalamy takiego sposobu legislacji. Ale biorąc pod uwagę tempo i nagłość, z jaką przyjmowane są regulacje antycovidowe, oczekiwanie perfekcji od ludzi odpowiadających za redakcję przepisów, byłoby absurdalne – dodaje. Dlatego zdaniem prawników konferencje, kongresy, spotkania online nie tylko można, ale nawet trzeba organizować. – Liczymy jednak, że rząd wkrótce poprawi przepisy tak, aby były jednoznaczne – podsumowuje mec. Sobota.